Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Chyba za dużo wczoraj
wypiłam. Nawet zdecydowanie za dużo.
-Arrow, gdzie ty do cholery jesteś?! - po drugiej stronie
usłyszałam zdenerwowany głos Ally.
-Nooo w pokoju - wyjąkałam, przewracając się na bok i
przymykając powieki.
-Ale chyba nie swoim!
Przez dłuższą chwilę analizowałam jej słowa, a potem jak
oparzona poderwałam się do pozycji siedzącej,
rozglądając się po pomieszczeniu z otwartymi ustami.
-Ally, mam problem - szepnęłam już kompletnie rozbudzona
i załamana.
-Problem to ty dopiero będziesz miała, jeśli za 20 minut
nie będzie cię na lotnisku.
-Jejku, Ally! Nie mogłaś zadzwonić wcześniej? Co ja teraz
zrobię? Co z moją walizką? - spanikowana, niemal ze łzami w oczach, zbierałam
swoje rzeczy z podłogi.
-Dzwoniłam! - zawołała oburzona - spakowałam cię - dodała
już nieco spokojniej.
-Jesteś wielka!
-Arrie, ale proszę cię, pospiesz się, albo Jared zabije
nas obie - w jej głosie dało się wyczuć desperację.
-Zaraz będę - rozłączyłam się.
Ręce trzęsły mi się tak bardzo, że założenie spodni
graniczyło z cudem. Kiedy jednak mi się to udało, do pokoju wszedł jakiś
blondyn. Dopiero po chwili udało mi się rozpoznać w nim mojego wczorajszego
towarzysza z parkietu. Właściwie, to nie tylko z parkietu.
-Już wychodzisz? - łobuzerski uśmiech, którym mnie
przywitał, zniknął z jego twarzy - myślałem, że zjesz ze mną chociaż śniadanie
- zawiedziony i chyba nieco speszony swoimi nieudanymi planami, podrapał się po
głowie.
-Mam samolot - jęknęłam, rozglądając się w poszukiwaniu
swojej bluzki - za 15 minut muszę być na lotnisku - wyprostowałam się i
bezradnie przyłożyłam dłoń do czoła, próbując sobie przypomnieć, gdzie mogła
wylądować górna część mojej garderoby.
-W takim razie, podwiozę cię - zaproponował i podszedł do
szafy.
Moje zażenowanie osiągnęło apogeum, kiedy nagi od pasa w
górę, odwrócił się do mnie plecami, pozwalając mi zobaczyć na nich czerwone
zadrapania. Nigdy wcześniej nie było mi tak głupio, jak właśnie w tym momencie.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
-Tak będzie szybciej - stwierdził podając mi szary
podkoszulek, samemu ubierając czarny.
-Ja... - zająkałam się, totalnie skołowana.
-Zanim znajdziemy twoją bluzkę, miną wieki - puścił mi
oczko.
Rumieniąc się, bez słowa naciągnęłam na siebie t-shirt z
motywem z Simpsonami. Chyba już gorzej być nie mogło. Byłam pewna, że gdy tylko
Shannon zobaczy mnie w takim wydaniu, nie da mi tak łatwo o tym zapomnieć.
Miałam nadzieję, że nikt nie wie, gdzie tak naprawdę jestem.
Nadzieja matką głupich.
Dziwnym trafem, na tyle barów, ile jest w Londynie,
bracia Leto, Tomo, Harve i Sophie, musieli wybrać właśnie ten, gdzie byłam z
Allyson i chłopakami. Na pewno widzieli mnie i Henry'ego. Dziwne, że właśnie w
tym momencie przypomniałam sobie jego imię.
Wczoraj, nawet przez chwilę rozmawiałam z Shannonem.
Widok jego młodszego brata trochę mnie zirytował. Jeszcze bardziej, kiedy
perkusista powiedział, że to właśnie Jared zaproponował ten klub. Doskonale
wiedział, że tam będziemy, bo gdy zajmowałam się jego kolanem, Braxton cały
czas o tym trajkotał. Najpierw mnie unika, a potem chce zepsuć wieczór. Innego
wytłumaczenia nie było, bo pić raczej nie mógł, biorąc wcześniej potężną dawkę
środków przeciwbólowych, a o tańcu w jego stanie już nawet nie wspominając.
Przyszedł, by zrobić mi na złość. Niestety to on wyglądał na bardziej
wkurzonego, kiedy to ja tańczyłam z Henry'm, a on pił wodę w towarzystwie
Sophie i Harvey'a.
-Wiem, że trochę... - zaczął Anglik, zatrzymując się już
pod lotniskiem - że pewnie żałujesz, bo dużo wypiłaś - westchnął - ale może
dałabyś mi swój numer? - spojrzał na mnie niepewnie.
Nie wiem, dlaczego, ale zgodziłam się. Wątpiłam, że
jeszcze kiedyś się spotkamy, ale mimo wszystko, wstukałam rządek cyfr i
zapisałam je w jego telefonie. Wczoraj dobrze nam się rozmawiało i wydawał się
być miłym facetem. Sama też miałam udział w tym, że skończyliśmy razem w łóżku,
więc nie mogłam mieć do niego o to pretensji.
-Dzięki za podwózkę - wysiadłam z auta - pa!
-Do zobaczenia - uśmiechnął się.
Zamknęłam za sobą drzwi, a on odjechał.
Stanęłam przed budynkiem lotniska, przełykając głośno
ślinę.
Arrow, masz przesrane.
Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać. Pewnie usłyszę
kazania od Harveya i ostry ochrzan od Jareda i Emmy. Czułam jak blednę i robi
mi się słabo. Nie pomógł nawet widok Ally, która szła w moją stronę z rękami
założonymi na piersiach i kręcąc głową, ledwo powstrzymywała ironiczny
uśmieszek.
-Mówiąc, że musisz wyrwać tego blondyna, nie miałam na
myśli, żebyś na stałe została z nim w Londynie - droczyła się, kiedy szłyśmy
nad odprawę – ale nie powiem, całkiem przystojny. Dobry był?
-Ally, daj spokój - westchnęłam zupełnie nie w nastroju
do żartów - bardzo mam przerąbane?
-Wiesz - zaczęła - Jared wychodzi z siebie, opiernicza
wszystkich i wszystko i gdyby tylko wiedział, gdzie byłaś, na pewno miałabyś
wesołą pobudkę - parsknęła śmiechem - on cię chyba rozszarpie - dodała już
nieco poważniej.
-A jak reszta? - spytałam załamana, widząc w oddali
uśmiechającego się do nas Braxtona, pilnującego sterty walizek w kolejce do
odprawy.
-Reszta? W sumie to wszyscy się domyślają, co się z tobą
działo - stwierdziła, na co zdruzgotana ukryłam twarz w dłoniach - ale raczej
nikt nie ma pretensji i się tylko śmieją z bulwersu Jareda.
-A Harve? - dopytywałam.
-Nic nie mówił, ale też wyglądał na rozbawionego.
No tak, on by się przejął tym tylko wtedy, gdybym
zdradziła swojego faceta, albo przespała się z Jaredem.
-O, widzę, że impreza udana - Olita wyszczerzył zęby,
kiedy w końcu się przy nim znalazłyśmy.
-Brax, daj spokój - mruknęłam zażenowana, skupiając wzrok
na swojej walizce.
-Dobra, już nic nie mówię - rozłożył ręce w obronnym
geście.
Chyba żadna odprawa w moim życiu nie przebiegła tak
szybko, jak ta. Gdy tylko przekroczyłam próg poczekalni, stanęłam oko w oko z
wokalistą, który wyglądał jakby ostatkiem sił powstrzymywał się przed rzuceniem
na mnie. Uwidoczniona żyłka pod jego okiem mówiła mi, bym uciekała stąd jak
najdalej. Zamiast tego stałam, jak wryta, bojąc się nawet oddychać. Tylko
czekałam, kiedy wybuchnie. Mimowolnie zaczęłam się trząść. Nidy, aż do teraz,
nie bałam się, że zrobi mi krzywdę. Jego spojrzenie mogło wręcz zabić. To
dziwne, że patrząc mu w oczy, obok gniewu i złości widziałam też smutek.
Moje aż się zaszkliły, bo zrobiło mi się, tak cholernie głupio.
Chyba wolałam, żeby w końcu zaczął na mnie wrzeszczeć, albo mną potrząsnął niż bez
słowa patrzył na mnie w ten sposób. Jednak zamiast powiedzieć cokolwiek,
spojrzał na mnie ostatni raz i odwracając się na pięcie odszedł gdzieś w kąt.
Nikt z ekipy się już nie śmiał, ani nawet nie odzywał.
Wszyscy patrzyli po sobie zdziwieni, więc w milczeniu usiadłam na wolnym
krzesełku obok Harvey'a. Utkwiłam wzrok w podłodze, zaciskając dłonie na
plecaku, który służył za bagaż podręczny.
Nagle poczułam, jak brat przygarnia mnie do siebie
ramieniem, więc bez słowa się do niego przytuliłam. Nie wiem dlaczego poczułam
się, aż tak źle. Nie zrobiłam nic złego. Fakt, mogłam spóźnić się na samolot,
ale na szczęście nic takiego się nie stało. Mimo to, czułam, że nawaliłam na
całej linii. Nie wyglądało na to, by ktokolwiek inny miał do mnie żal, jednak
świadomość tego wcale nie pomagała.
-Będzie dobrze - szepnął Harve, całując mnie w czubek
głowy.
Wcale nie było dobrze. Kiedy 3 dni później stałam pod
drzwiami Jareda z nową maścią w ręku, jedyne o czym myślałam, to ucieczka.
Teraz zamiast przeciwzapalnej potrzebował rozgrzewającej, żeby kolano zaczęło
szybciej się goić. To wiązało się z tym, że w końcu musiało dojść między nami
do konfrontacji. Przez godzinę błagałam Shannona o to, by to on mu ją dał, ale
nie chciał mnie słuchać, a nikogo innego nie było teraz w hotelu. Mogłabym olać
tę sprawę, ale Emma dała mi jasno do zrozumienia, że Leto musi szybko odzyskać
całkowitą sprawność, więc chcąc nie chcąc, od 10 minut stałam pod jego pokojem,
bojąc się zapukać. Oddałabym wszystko, by nie musieć tu teraz być. Zrezygnowana
chciałam już odejść, kiedy ktoś mnie wyręczył i gwałtownie otworzył drzwi.
Przez chwilę na jego twarzy można było dostrzec zdziwienie, które jednak szybko
zostało zastąpione przez to samo pełne pogardy spojrzenie, którym obdarzał mnie
od trzech dni.
-Chcesz czegoś?! - warknął, gdy od dłuższej chwili, nie
byłam w stanie wydobyć z siebie słowa.
Nie mogąc poradzić sobie z gulą w gardle, po prostu
wepchnęłam mu z impetem tubkę w dłonie i odwracając się na pięcie, ruszyłam w
stronę swojego pokoju.
Czułam na sobie jego wzrok. Nadal tam stał. Dopiero,
kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, zatrzymałam się w miejscu i ukryłam
twarz w dłoniach. Miałam już dość. To nie fair, nie powinien mnie tak
traktować. Nie byliśmy nawet razem, a on zachowywał się, jakbym go zdradziła. O
co mu do cholery chodzi?
Nagle poczułam, jak ktoś niepewnie obejmuje mnie od tyłu.
Myślałam, że wrócił do pokoju.
Delikatnie zadrżałam. Dlaczego on musiał wszystko tak
komplikować? Nie wiedziałam już, co jest czym. Czemu w jednej chwili traktuje mnie
jak śmiecia, by po chwili mnie przytulać? Mieszał mi głowie bardziej, niż
ktokolwiek inny. Nienawidziłam go za to. Nie dość, że byłam kobietą i moje
nastroje były zmienne jak pogoda, to jeszcze on dokładał swoje trzy grosze. Już
sama nie potrafiłam określić, co czuję. Czy chcę go odepchnąć, czy może wtulić
się w niego mocniej? Albo uciec stąd jak najdalej, by nie zwariować. Tak, to
chyba najlepszy pomysł.
Złapałam go za ramiona, którymi oplatał mnie w talii i
próbowałam je od siebie odciągnąć. Nie pozwolił mi na to wzmacniając uścisk i
przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. Wtulił twarz w moją szyję i po prostu
tak staliśmy, milcząc przez dłuższą chwilę.
-Przepraszam, Arrie – szepnął mi do ucha.
Delikatnie musnął moją skroń ustami. Po chwili odsunął się
i po prostu odszedł, zostawiając mnie z gonitwą myśli, których nie potrafiłam
poskładać w całość. Byłam rozbita emocjonalnie.
-Arrie? – głos Harvey’a wydawał mi się taki obcy i nie
pasujący do tego, co się działo w mojej głowie.
Uniosłam wzrok, natrafiając na zaniepokojone spojrzenie
brata. Jak długo tu stałam?
-Tak? – wychrypiałam.
-Chodź – złapał mnie za rękę, cały czas nie spuszczając
ze mnie wzroku.
Nawet gdybym chciała zaprotestować, nie byłam w stanie
tego zrobić. Po prostu szłam za nim, nie dbając o to, gdzie idziemy. To było
bez znaczenia.
-Co się dzieje? – Harve przykucnął przede mną.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że siedzę
na łóżku w jego pokoju.
-Arrie… - szepnął, a ja nie wiedząc, co powiedzieć po
prostu pokręciła głową i się w niego mocno wtuliłam.
Pogubiłam się. W dodatku nie wiedziałam, jak sobie pomóc.
Wszystko było nie tak, jak trzeba. Myślałam, że chcę być sama, ale chyba
oszukiwałam samą siebie. Zawsze kogoś potrzebowałam. W tym momencie tym kimś
był Harve. To dla niego zrezygnowałam z Jay’a i był mi winien to, by być przy
mnie w tym momencie. To mój starszy brat i zawsze będzie kimś ważnym w moim
życiu. Inni mężczyźni pojawiają się i znikają. On zawsze jest i będzie. Nie
ważne, że bywało między nami różnie. Kochaliśmy się na swój sposób i jedno za
drugim wskoczyłoby w ogień. Wiem, że chciał dla mnie dobrze, choć często nie
podobały mi się jego decyzje.
-Chcę wrócić do Bostonu – mruknęłam cichutko w jego
szyję.
-Chodzi o Jareda? – spytał spokojnie.
Zamiast odpowiedzieć po prostu przytuliłam się do niego
jeszcze mocniej. Bałam się, że mój głos się załamie, a ja nie chciałam po raz
kolejny okazywać swojej słabości.
-Kochasz go? - zadał pytanie, którego nie spodziewałam
się od niego usłyszeć.
Jeszcze dziwniejsze było to, że w jego głosie nie dało
się wyczuć zawodu, czy żalu. Nie był też zły, a chyba tylko ciekaw odpowiedzi.
Odsunęłam się od niego delikatnie, wlepiając wzrok w
ścianę. Zapytał o coś, o czym nawet nie chciałam myśleć. Bałam się znowu w coś
angażować. Dlatego poprosiłam Jareda, byśmy trzymali się od siebie z daleka. W
jakimś stopniu chodziło też o Harveya, jednak głównym powodem był mój strach,
choć próbowałam udawać, że jest inaczej. Nie chciałam znowu się zawieść. To
bolesne zdać sobie sprawę z tego, że nie znaczy się już tyle, co wcześniej, dla
kogoś na kim nam zależy. Albo, że praca jest ważniejsza. Dlatego łatwiej było
żyć samemu.
Na pewno?
-Nie wiem – wzruszyłam ramionami, przenosząc spojrzenie
na brata.
Powiedziałam mu prawdę. Nie wiedziałam, czy go kocham. Wszystko
było zbyt pogmatwane. Pełno sprzeczności i niedopowiedzeń. W dodatku ostatni
miesiąc raczej nie należał do najprzyjemniejszych. Nie odzywaliśmy się do
siebie. Próbowałam sobie wmówić, że mam to gdzieś, ale wcale tak nie było.
Żałowałam, że nie mogę z nim normalnie porozmawiać, ale z drugiej strony
wiedziałam, że ciągnie nas do siebie zbyt mocno, byśmy pozostali w
przyjacielskich relacjach. Już dwa razy daliśmy na to dowód.
-Nie możesz teraz wyjechać – odgarnął mi włosy za ucho –
masz umowę – stwierdził raczej bez wiary, że mnie tym przekona.
Znał mnie zbyt dobrze.
-I co z tego – zaczęłam bawić się swoimi palcami – i tak
pojadę. Zostały tylko 2 tygodnie, Shannon sobie beze mnie poradzi.
Była to poniekąd prawda. Dzięki systematycznym masażom
bóle pleców już mu tak bardzo nie dokuczały, więc te kilka dni, dopóki nie
wróciłby Kevin lub nie zatrudniliby kogoś nowego, nie byłyby tak bardzo
tragiczne. Co prawda zostałby zaprzepaszczony miesiąc naszej wspólnej pracy,
ale ja naprawdę nie mogłam tu dłużej zostać. Musiałam sobie wszystko na
spokojnie przemyśleć.
-Na pewno tego chcesz? – przyglądał mi się uważnie.
Był inny niż w ciągu ostatnich dni. W końcu jakby zniknął
dystans między nami.
-Tak – skinęłam głową.
Wydawało mi się, jakby jeszcze chciał mi coś powiedzieć.
Coś ważnego? Może, ale zamiast mówić westchnął tylko głęboko.
To był najlepszy moment na mój wyjazd. Niemal wszyscy
spacerowali teraz po mieście, więc nikt by mnie nie zatrzymał. Nie wiedziałam,
kiedy wrócą, ale raczej nie prędko. Zbliżał się wieczór, a kolejny koncert miał
odbyć się za 3 dni, więc zdecydowanie mogli zaszaleć. Po za tym, mieli trochę
czasu, by znaleźć za mnie zastępstwo, gdyby naprawdę tego potrzebowali.
-Pójdę się spakować – mruknęłam, odsuwając się od brata.
-Ok – westchnął głęboko.
Ktoś inny na jego miejscu mógłby jeszcze próbować
nakłonić mnie do pozostania tu chociaż jednej nocy dłużej. Harve wiedział, że
to nie ma sensu. Kiedy sobie coś postanowię, robię to od razu. Szczególnie
jeśli chodzi o wyjazdy.
-Harve? – zatrzymałam się w połowie drogi, dzielącej mnie
od drzwi.
-Tak? – spojrzał na mnie tak, jakby jeszcze przez chwilę
miał nadzieję, że jednak zostanę.
-Obiecaj, że nie powiesz nikomu, gdzie jestem.
-Obiecuję – westchnął po chwili wahania.
__________________________________________
jest po 2 w nocy, a ja dodaję rozdział. Chyba do reszty zwariowałam ;___; Teraz trochę zwolnię z tymi rozdziałami, bo wszyscy przyzwyczajeni do miesięcznych przerw i tak trochę spadły statystyki i komentarze ;__; Nie chodzi mi o to, żeby Was szantażować "nie ma komentarzy, nie ma rozdziału". Chodzi raczej o to, że Wasze opinie strasznie dużo wnoszą. Często się waham, co napisać i w jaki sposób. Ten rozdział też miał drugą wersję i mógł potoczyć się inaczej. Zawsze próbuję wybrać tą najlepszą, bazując właśnie na komentarzach :D
W sumie, możliwe, że ten jeszcze jeden rozdział pojawi się jakoś niedługo, jak z kolejnymi to naprawdę nie mam pojęcia ;_; Wakacje się kończą ;/
W sumie, możliwe, że ten jeszcze jeden rozdział pojawi się jakoś niedługo, jak z kolejnymi to naprawdę nie mam pojęcia ;_; Wakacje się kończą ;/
Pozdrawiam xoxoxo
btw jest tu ktokolwiek kto chociaż trochę lubi Harvey'a? :D
Ja go bardzo lubię. Ogólnie świetny rozdział. Teraz ona wyjedzie i Jared będzie chciał ją zobaczyć i wyciągnąć informacje od jej brata, dostanie białej gorączki, tak ja to widzę. Za to zachowanie mu się to należy. Cieszę sie ze rozdzial pojawil się szybko i kolejny mam nadzieję że też pojawi sie szybko weny ;**
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to kolejny rozdział jest chyba najbardziej przeze mnie przemyślanym, więc może szybko go napiszę xD nie miałam jeszcze początku, a wiedziałam co wydarzy się właśnie teraz xD w ogóle strasznie przyspieszyłam z czasem ;/ nie chciałam pisać zbyt wielu przejściówek i to chyba dlatego. trzeba trochę zwolnić :D
Usuńhmmm... co się wydarzy to zobaczycie, ale Jared naprawdę będzie musiał się postarać :)
a Harve jest jedną z moich ulubionych postaci i mimo, że bywa wkurzający, ma swoje powody :D
xoxoxo
Ja też lubię Harvey'a. Nie ogarniam Jareda tak trochę. No i szkoda mi Arrow. Może podjęła dobrą decyzję z tym Bostonem?
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :)
Dwójki moich bohaterów sama nie ogarniam xD Skomplikowani są ;_;
UsuńMyślę, że ten Boston to będzie taki impuls dla wszystkich ;)))
Decyzja Arrie będzie mieć swoje dobre strony, ale też powrót do rodzinnego miasta przypomni jej o dziecięcych marzeniach :> trochę się tu jeszcze wydarzy :D
Lubię Harvey'a! Pokocham go, jeśli powie Jaredowi, gdzie jest Arrie, i on poleci za nią do Bostonu :D Boże, to byłoby takie dfgdsdfgfdsdfgfds
OdpowiedzUsuńOBIECAŁ, że nie powie :D może za 2-3 dni dowiecie się co dalej! :D co zrobi Harve, a przede wszystkim Jared :D chociaż może w sumie nic nie zrobią i będą czekać, aż Arrie wszystko sobie przemyśli? :D
UsuńJaka miła niespodzianka. Trochę mnie tu nie było a tu już dwa rozdziały! :)
OdpowiedzUsuńFajnie, ze Arrie się zaaklimatyzowała w towarzystwie. Znalazła przyjaciół... z którymi mogła spędzać ciekawie czas. Jedynie Jared działał jej na nerwy. Do czego to potrafi doprowadzić bezradność i niemoc :D poszła na całość, Ale akcja... Ale Jared zachował się słodko. Widać nie tylko jej jest strasznie ciężko. No i chyba na serio mu na niej zależy, bo pomimo tego, co stało się 'tej' nocy przeprosił ją :) a wcale nie musiał. Czyżby doszedł do tego, ze ta cała akcja to z jego winy?
Wyjazd do Bostonu... czyli do rodziców? No tak ich matka w końcu w ciąży :D
Jesteś bardzo tajemnicza. Chyba szykujesz jakąś mega niespodziankę :D
Pozdrawiam i czekam na więcej ;)
-S.
Arrie zaskoczyła chyba samą siebie tym epizodem z Henry'm. Nie planowałam tego zupełnie, ale wydaję mi się, że dało to KOMUŚ do myślenia :)
UsuńOboje nie bardzo wiedzą, co zrobić. Trudna sytuacja, w której strasznie się gubią. Jared próbował ją ignorować, myśląc, że tak będzie najlepiej. Efekty tego raczej nie były zadowalające i Leto chyba bardziej był zły na siebie niż na Arrie. Tak jak wspomniałaś: bezradność i niemoc ;)
Tak, do rodziców :) chyba raczej jej nikt nie zatrzyma? :> Harve przecież obiecał, że nie zdradzi GDZIE się wybiera :D
Muszę być tajemnicza, żebyście się nie nudzili :D Niespodzianka? Mam nadzieję, że się uda i Was miło zaskoczę :)
Również pozdrawiam i mam nadzieję, że to "więcej" już niedługo :)) xo
Do myślenia to chyba dała wszystkim :) Bardziej stawiałabym na taką akcję w wykonaniu Jareda. A tu proszę.
UsuńBraciszek nie zdradzi GDZIE ale... :D na pewno jest jakieś ale!
Już widzę to poruszenie jak co niektórzy zauważą brak Arrie. Na pewno jedna taka blondynka płakać po niej nie będzie :D Ciekawe komu się dostanie :D
Pozdrawiam
-S.
Jakby Jared odwalił coś takiego, to raczej nie miałby już żadnych szans na cokolwiek :D z różnych przyczyn :>
Usuńhmmm, możliwe, że jest jakieś "ale", zobaczymy co wyjdzie w trakcie pisania :D
no tak, została nam jeszcze kochana Sophie. Ulubienica wszystkich :D
Kocham to opowiadanie :) ten rozdział jest taki cudowny że jvidlhflkdsbk :) a ta muzyka dodaje taki smutny nastrój . Dziwi mnie zachowanie Jareda , ale on chyba się zakochał w Arrow co nie? bardzo się cieszę że tak szybko pojawiają się rozdział :D czekam na nowy i życzę dużo weny :*
OdpowiedzUsuńPozdraiwam xoxo
Dziękuję! <3 właśnie ostatnio mam fazę na tę piosenkę i właściwie to przy niej powstała większość tego rozdziału.
UsuńZe względu na to, że całą historia dzieje się z perspektywy Arrow, możemy się tylko domyślać o co chodzi Jaredowi. W sumie dopóki sam tego nie wyjaśni, to nie bardzo wiadomo, co siedzi mu w głowie :D na pewno jest zazdrosny i bezradny, a czy kryje się za tym większe uczucie to tylko on sam to wie ;))
Tymi częstymi rozdziałami chcę odpokutować za dwa miesiące przerwy ;_; mam nadzieje, że nie tylko ilością, ale i jakością w porównaniu do 15.
Pozdrawiam również! :D xo
kiedy nowy ? :*
OdpowiedzUsuńdopiero zaczynam pisać xD zależy od tego, jak będzie mi to szło ;__; postaram się jak najszybciej, ale to na pewno nie będzie dzisiaj :))) nie wyrobię się :c
OdpowiedzUsuńbędzie dzisiaj ? :*
OdpowiedzUsuń*______*
OdpowiedzUsuńBędzie dzisiaj ?
nie, nie mogę zacząć ;/ :ccc
Usuń:(
Usuńnie chcę tego popsuć i pisać na siłę... wiem, co ma być, ale początek jest koszmarny ;__; jak zacznę to już jakoś pójdzie ;))
Usuńa dzisiaj będzie ? :)
OdpowiedzUsuńJa chce nowy dodaj prosimy :D
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM TO FF :D będzie dzisiaj ?
OdpowiedzUsuńmam mały bałagan, bo w niedzielę kierunek Kraków i trochę mam spraw na głowie, postaram się może na jutro wieczorem, ale nie wiem co mi z tego wyjdzie :cc
OdpowiedzUsuńLicze że jutro będzie :D wenyyyyy
Usuńczuję się koszmarnie z tym, ale nie dam rady. za dużo do zrobienia, a weny przy tym brak :ccccccc przepraszam :((
Usuń:(((
OdpowiedzUsuńa kiedy będzie, poniedziałek, wtorek ? :)
jak będzie internet w mieszkaniu ;____; xDDD
Usuńbędzie dzisiaj ? :)
OdpowiedzUsuńżyjesz ?
OdpowiedzUsuńkiedy nowy ?
OdpowiedzUsuńżyjesz ? :/
OdpowiedzUsuńmartwię się :/
OdpowiedzUsuńHeeej! Jestem, wybaczcie! takie małe zamieszanie miałam! wszystko w porządku, ale rozdział dopiero ok weekendu ;c nie wyrobię się wcześniej, ale do niedzieli chciałabym w końcu dodać ;)) Przepraszam za opóźnienia, ale najpierw brak laptopa, a treaz czasu ;__; niedługo coś się pojawi ;))
OdpowiedzUsuńXOXO
czekam :* xoxoxo
Usuńbędzie w weekend ? :D
OdpowiedzUsuńmiał być najpóźniej w niedziele ... Odezwij się :D
OdpowiedzUsuńSzkoda fajne opowiadanie :(
OdpowiedzUsuńej ja tu tęsknie za tobą :( odezwij się :)!!
OdpowiedzUsuńżyjesz ? :(
OdpowiedzUsuńodezwij się , proszę !!
OdpowiedzUsuńNie umiem nic napisać od kilku dni. Taka niemoc. 2h gapienia się w monitor i ani jednego słowa. Nie mogę się przełamać. Miałam zaplanowany cały rozdział ale to nic nie daje. Nie chodzi o to, że zlewam to opowiadanie i Was, bo tak nie jest. Cały czas próbuję coś pisać, ale słabo to wychodzi. Chciałam dodać w tamtym tygodniu, zazwyczaj jak wyznaczałam sobie deadline to pomagało i udawało mi się coś napisać. Minął kolejny tydzień, a ja znowu wszystko skasowałam, bo nie nadawało się to do niczego. ;/
OdpowiedzUsuńcieszę się że w końcu się odezwałaś :) mam nadzieje że szybko złapiesz wenę i rozdział niedługo się pojawi :D
UsuńWitam , czekam i czekam a tu nic, możne kolejny tydzień coś przyniesie.Życzę weny, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpiszesz już nowy ? :D
OdpowiedzUsuńjesteś tam ? piszesz już ? :D
OdpowiedzUsuńMam kawałek :) idzie trochę opornie, bo kolokwia się zaczęły ;__; ale malutki przełom jest ;)
OdpowiedzUsuńZARAZ MNIE COŚ PIERDOLNIE. JEST 3:30 NAPISAŁM 3 STRONY KTÓRE MI SIE NIE ZAPISAŁY.
OdpowiedzUsuńJA PIERDOLE. NAJGORSZE JEST TO, ŻE TO BYŁO NAWET OKEY. -,- SERIO, ZARAZ COŚ ROZWALĘ ;__;
OdpowiedzUsuńHej
OdpowiedzUsuńJeśli pisałaś w wordzie, to po ponownym otworzeniu pliku powinna pojawić Ci się wersja niezapisana z komunikatem czy przywrócić niezapisany plik czy otworzyć nowy dokument. A jeśli kliknęłaś zamknij i nie zapisałaś to .... przykro mi ;)
Za bardzo chciałaś i za bardzo na Ciebie tu naciskali na nowy odcinek. Ale uszy do góry ;)
Pozdrawiam
- S.
czekam :D
OdpowiedzUsuńkiedy będzie ? :D
OdpowiedzUsuńmam jedną stronę ;___; próbuję odtworzyć to co mi się skasowało ;___; pewnie schrzanię ale trudno xD muszę w końcu to skończyć ;_;
Usuńkiedy nowy ? :D
OdpowiedzUsuńHej , trzymam kciuki za powodzenie nowego rozdziału, powoli tracąc nadzieję że to nastanie a szkoda , bo to jeden z lepszych blogów, pozdrawiam i jeszcze raz powodzenia
OdpowiedzUsuńWłącz auto save , wtedy nie ma problemu że coś się zgubi - z autopsji wiem :-) powodzenia
OdpowiedzUsuńw czwartek 2 razy pisałam komentarz na telefonie <3 najpierw mi się skasował bo musiałam się zalogować, a za drugim razem telefon mi padł <3 już się chyba przyzwyczajam że wszystko, co napiszę znika, bo nawet dzisiaj pisząc rozdział, wpadł mi to głowy fragment, który miałam mieć dopiero za kilka linijek, więc wpisałam go sobie w wyszukiwarkę google żeby mieć pod ręką. Po minucie zniknął <3333333
OdpowiedzUsuńDobra, mniejsza, rozdział na pewno będzie jutro, bo dzisiaj już nie dam rady. Jestem chora i już wysiadam dzisiaj.
+Wiem, że długo nic nie pisałam i większość osób może mieć wrażenie że porzuciłam tego bloga, ale tak nie jest :D Jeśli kiedykolwiek będę musiała to zrobić, to Was o tym poinformuję :D
Dzięki że jesteście, do jutra xoxo
Dobrego złe początki - teraz już może być tylko lepiej ;-) spokojniutko czekam do jutra, pozdrawiam. Ps zdrówka życzę. -K.B.
OdpowiedzUsuń