wtorek, 2 grudnia 2014

Chapter 18.

Istnieje wiele czynników, które mogą pokrzyżować nam plany. Szczególnie narażone są na to kroki podejmowane w ostatniej chwili. To, że zadecydowałam o natychmiastowym powrocie do Bostonu, wcale nie oznaczało, że znajdę się tam w ciągu kolejnych 12 godzin. Mogło się nawet okazać, że nie stanie się to choćby w ciągu 48. Trzeba być szczęściarzem, by trafić na wolne miejsca w bezpośrednim locie za ocean, który ma się odbyć za niespełna 3 godziny.
Ja byłam szczęściarą.
Chociaż w tym względzie.
2 miesiące temu, siedząc w samolocie z Sydney do Los Angeles, przez całą podróż zastanawiałam się, czy dobrze robię. Wtedy zostawiłam za sobą wszystko. Narzeczonego, pracę, znajomych i miasto, które kochałam. Teraz wydawać by się mogło, że rezygnuję tylko z pracy, ale gdzieś w głębi serca wiedziałam, że wcale tak nie jest. Wymówienie, które Harve miał przekazać Emmie nie dotyczyło tylko zatrudnienia. Porzucałam prawdziwych przyjaciół, z którymi nie będę mogła się już codziennie widywać. Ally obiecała, że skopie mi za to tyłek.
To był jedyny telefon, który odebrałam. Pytała dokąd lecę, ale jej nie odpowiedziałam. Bałam się i nie chciałam, by ktokolwiek mnie zatrzymał.
Westchnęłam głęboko, zapinając pasy.
Wcale tak nie było.
Chciałam, żeby ktoś przyszedł i kazał mi zostać. Chciałam, by tym kimś była osoba, która nie zadzwoniła ani razu. Siedząc w poczekalni w skupieniu wpatrywałam się w wyświetlacz telefonu i odrzucałam wszystkie połączenia, które nie były od niego.
Żadne nie było od niego.
Dopiero 5 minut przed wejściem na pokład zdecydowałam się porozmawiać z Ally, która dzwoniła nieustannie. Albo inaczej: posłuchać tego, co ma mi do powiedzenia. Jak bardzo jestem nienormalna, że jeśli nie będzie mnie za 10 minut w hotelu, to nie odezwie się do mnie do końca życia.

Nienawidzi mnie. Zabije mnie. Zabije Jareda. Nie mogę jej zostawiać. To dziecinne. Poradzimy sobie. Mam natychmiast wracać. Jestem idiotką
. Aż w końcu: „pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć”.

Nie mogłam spotkać na swojej drodze wspanialszej osoby niż Allyson. Choć poznałyśmy się niedawno, wiedziałam, że nieważne, co by się nie działo, nigdy się na niej nie zawiodę. Żałowałam tylko, że nie mogę odwdzięczyć jej się tym samym. Mimo, że miała już wystarczająco dużo na głowie, ja obarczałam ją kolejnym problemem.
Tak bardzo pochłonęły mnie te przemyślenia, że ocknęłam się dopiero, kiedy na taśmie zobaczyłam swój bagaż. Byłam jak w transie. Szybko wyjęłam telefon z kieszeni i go włączyłam. Tylko jedna wiadomość przykuła moją uwagę. Wśród kilkunastu pozycji zaznaczonymi jako: "Tim", "Braxton", "Ally", "Emma", "Shannon" był jeden nieznany numer.
Z nadzieję otworzyłam smsa, ale mina natychmiast mi zrzedła.
"Hej, tu Henry, może mnie jeszcze pamiętasz ;) Chciałem zapytać co u Ciebie? ;)"
Ze złością z powrotem schowałam telefon. Byłam zła na samą siebie. Już zanim pojawił się Anglik moje relacje z Jaredem nie należały do najlepszych. Potem już nawet nie można było mówić o jakichkolwiek relacjach. Dopiero, kiedy wszystko spieprzyłam, zdałam sobie sprawę z tego, że czy chcę, czy nie, to zależy mi na nim. Irytowała mnie nie tylko obecność Sophie w jego towarzystwie, ale i każdej innej kobiety. Zazdrościłam im, że mogą z nim rozmawiać, żartować czy chociażby milczeć w jego otoczeniu bez mierzenia się z nim morderczymi spojrzeniami. To, że wszystko potoczyło się w ten sposób było tylko i wyłącznie moją miną. To ja odepchnęłam go od siebie. Miał prawo być na mnie zły. Powiedziałam, że nie chcę żadnego faceta, by potem wskoczyć pierwszemu lepszemu do łóżka. Spieprzyłam wszystko.
Ciągnąc za sobą walizkę, ruszyłam do wyjścia.
Na zewnątrz było ciemno, zimno i padał rzęsisty deszcz, przed którym nawet nie próbowałam się osłonić. Mogłam udawać, że pojedyncze łzy spływające po moich policzkach to po prostu kropelki wody. Nikt nie zauważyłby różnicy.
-Arrie.
Zanim znalazłam się przy krawężniku byłam już zupełnie przemoczona. Właściwie nie przejęłam się tym nawet trochę. Zamiast tego tępo przyglądałam się ludziom biegającym wokół, chcącym schować się przed deszczem. Ciekawe o czym myśleli? Czy mieli jakieś inne zmartwienia poza ulewą? Byli szczęśliwi, czy może tak samo zagubieni jak ja?
-Arrie.
W końcu wyciągnęłam dłoń przed siebie. Wyglądała tak nierzeczywiście. Wszystko było taki dziwne, niepasujące do niczego. Ja tu nie pasowałam. Taksówki zatrzymywały się i odjeżdżały, ale dopiero po chwili ktoś zauważył, że ja też tu jestem.
Auto zatrzymało się tuż przede mną. Od razu wyskoczył z niego starszy taksówkarz, który chroniąc się rękawem kurtki przed deszczem, podszedł do mnie i mówiąc coś, wziął moją walizkę. Tępo wpatrywałam się w jego postać i dopiero, kiedy wrócił do samochodu zdołałam się ocknąć. Zrobiłam pierwszy krok, ale coś nie pozwoliło zrobić mi kolejnego. Albo raczej ktoś?
-Arrow!
Usłyszałam krzyk tuż za sobą, a potem poczułam szarpnięcie, które sprawiło, że ułamek sekundy później stałam już twarzą w twarz z niebieskookim szatynem.
Moje zdziwienie było tak wielkie, że nie potrafiłam nawet drgnąć. Zaledwie 2 metry ode mnie stał zmarznięty, zupełnie przemoczony mężczyzna, z włosami poprzylepianymi do twarzy. Stał tam, a jego niebieskie oczy były utkwione tylko we mnie. Czułam jak blednę. Nie powinno go tu teraz być. Nie w Bostonie, kiedy kolejny koncert miał się odbyć już niedługo. Nie teraz.
-Co ty... - zaczęłam, ale zabrakło mi słów.
Myślałam, że nie mógł jeszcze bardziej namieszać mi w głowie, ale on właśnie to zrobił.
-Arrie, przepraszam - zaczął robiąc krok w moją stronę, ale gdy zobaczył, że odruchowo się cofam, znieruchomiał.
-Co ty tu do cholery robisz? - wychrypiałam, czując jak zaczyna ogarniać mnie złość.
Kilka godzin wcześniej oddałabym wszystko, by przyszedł po mnie, ale teraz, stojąc w deszczu na zupełnie innym kontynencie i mając świadomość tego, że Jared powinien siedzieć teraz w samolocie do Grecji, gdzie czekało na niego tysiące fanów, poczułam się przytłoczona. Frustrujące było to, że za każdym razem, gdy się z czymś pogodzę, on musi to niszczyć. Musi wywracać wszystko do góry nogami, zabierać mi pewność siebie i rozbudzać we mnie tyle sprzecznych emocji.
-Arrie - zaczął znowu, ale ja tylko pokręciłam głową.
-Wracaj do Europy. Masz koncerty.
-Nie ruszę się stąd bez ciebie - stwierdził bez chwili zawahania, a ja miałam ochotę rzucić się na niego z pięściami.
Czego on ode mnie chciał?! Ostatnimi czasy raczej skupiał się na tym, by pokazać mi jak bardzo mną gardzi, jak bardzo jestem mu obojętna i za jak wielką dziwkę mnie uważa. A teraz co? Stał i liczył, że z nim wrócę? Tak, zależało mi na nim i to właśnie dlatego powinnam zerwać z nim kontakty. Zanim będzie za późno i złamie mi serce. Zaczęłam rozumieć, dlaczego Harvey kazał mi się trzymać od niego z daleka. Oboje nie wiedzieliśmy czego chcemy. Przez to było między nami pełno nieporozumień i raniliśmy się nawzajem, nie umiejąc się porozumieć.
Klakson przywrócił mnie do rzeczywistości.
-Arrow, proszę... - słyszałam jeszcze, odwracając się w stronę taksówki i otwierając drzwi - zostawisz mnie tu samego, bez telefonu, z pięcioma dolarami i paszportem w kieszeni?
To było ostatnie, co usłyszałam zanim zatrzasnęłam drzwi. W momencie zastygłam w miejscu, z otwartymi ustami wpatrując się w rozmazaną, ciemną postać za szybą.
-Dokąd jedziemy? - zapytał taksówkarz, ale nie byłam w stanie mu odpowiedzieć.
Czy ten idiota naprawdę to zrobił? Nie mogłam uwierzyć w to, że był tak nieodpowiedzialny. Nie, na pewno tego nie zrobił! Chyba nie byłby aż takim kretynem?
Jednak patrząc na moknącą postać na zewnątrz zaczęłam w to wątpić. Miał na sobie tylko zwykły, przemoczony już t-shirt. Nie miał ze sobą żadnej torby, czy chociażby bluzy. Jeśli naprawdę, nie zabrał niczego prócz dokumentów i kilku dolarów, nie mogłam go tak zostawić.
Miałam ochotę się rozpłakać, jednak zamiast tego podałam kierowcy adres hotelu i otworzyłam drzwi, przesuwając się w drugi koniec auta. Miałam już dość i jedyne czego chciałam to zakopać się w ciepłej pościeli i dać upust emocjom.
Po chwili, gdy Leto był już w środku, samochód w końcu ruszył. Oparłam się głową o szybę i w ciszy obserwowałam mijane budynki. Niektóre były nowe, niektóre doskonale pamiętałam z dzieciństwa. Mimo, że to było moje miasto, nie czułam euforii, spowodowanej powrotem do niego. Może to przez zalegającą ciszę i napiętą atmosferę, którą dało się wyczuć w pojeździe? Nikt się nie odzywał, nawet taksówkarz jakby domyślił się, że coś jest nie tak, nie próbował wciągać nas do rozmowy. Droga do hotelu wlokła nam się niemiłosiernie. Mimo bardzo późnej godziny, korki były ogromne.
Właśnie pora dnia, była jednym z powodów dla którego nie podałam adresu mieszkania rodziców. Innym, bardziej kluczowym było to, że nie wiedziałam co im powiem. Dlaczego stoję w ich progu, zamiast zwiedzać Europę? Musiałam przemyśleć, jak chcę im to wszystko wyjaśnić. Zresztą oni też mieli swoje problemy. Dopiero zaczynali swoje wspólne życie od początku.
Przylatując do LA myślałam, że też zacznę od nowa. Jednak nie jestem pewna, czy o taki efekt końcowy mi chodziło?
Czułam na sobie jego wzrok. Czy to nie dziwne, że wiedziałam, że otwiera usta chcąc coś powiedzieć, a po chwili je zamyka? Że jego dłoń przesuwa się w kierunku mojej, ale do niej nie dociera? Chyba przestałam być na niego zła, jednak nadal byłam zbyt uparta, by chociaż spojrzeć w jego kierunku.
Był kompletnym idiotą wsiadając w ten samolot. Najpóźniej jutro późnym popołudniem musiał złapać jakikolwiek lot do Europy, by móc się później przesiąść i dotrzeć do Grecji. Nie mógł zawieść fanów, a ja nie chciałam być powodem, dla którego miałby to zrobić. Był uparty tak samo jak ja, jednak byłam pewna, że tym razem da za wygraną. Wszyscy z ekipy wiedzieli, że praca jest dla niego najważniejsza, że jest wszystkim, co kocha. Dlatego wiedziałam, że mimo wszystko jednak odpuści, a ja będę mogła sobie w spokoju wszystko przemyśleć. Spędzić trochę czasu z rodzicami i w końcu znaleźć odpowiedź na pytanie, czego tak naprawdę chcę od życia.
-Dwanaście dolarów - kierowca w końcu się zatrzymał, a ja odsunęłam się od szyby, prostując się na siedzeniu.
Sięgnęłam do kieszeni spodni po pieniądze, kątem oka widząc jak zmieszany Leto uparcie wpatruje się w wycieraczkę pod swoimi nogami, gniotąc w dłoni papierowy banknot. Jego męska duma została dzisiaj znokautowana.
-Weź moją walizkę - mruknęłam cicho.
Przeniósł na mnie wzrok, co sprawiło, że w jednej chwili zapomniałam, gdzie w ogóle jestem. Wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że gdyby nie trąbienie kogoś z tyłu, pewnie wtuliłabym się w niego z całych sił. W jednej chwili poczułam, że może jednak znaczę dla niego coś więcej. Że naprawdę mu na mnie zależy i odrzucenie go wtedy, było największą głupotą na świecie.
Nie miałam czasu się dłużej nad tym zastanawiać, bo po chwili Leto wyciągał już moje rzeczy z bagażnika.
-Powodzenia - starszy mężczyzna spojrzał na mnie w lusterku wstecznym, na co bez słowa kiwnęłam mu głową i wysiadłam.
Objęłam się ramionami i chcąc jak najszybciej schronić się przed zimnem i deszczem, podbiegłam do Jareda, który stał już pod wejściem z moją walizką. Przepuścił mnie w drzwiach i gdy tylko znalazłam się w wielkim, jasno oświetlonym holu, odetchnęłam z ulgą. Już za chwilę będę mogła przebrać się w końcu w suche ubrania i położyć się w ciepłej pościeli. Ostatni kilkanaście godzin mocno dało mi się we znaki. Byłam wykończona fizycznie jak i psychicznie. Potrzebowałam chwili wytchnienia.
-Arrie - lekkie muśnięcie jego dłoni wystarczyło, bym niemal niezauważalnie zadrżała.
-Tak? - przystanęłam w miejscu, przyglądając mu się uważnie.
Z miną męczennika westchnął głęboko i na chwilę uciekł wzrokiem gdzieś na bok. Zmierzwił dłonią mokre jeszcze włosy i spojrzał na mnie niepewnie.
-Bo ja się śpieszyłem - zaczął widocznie zażenowany - nie miałem czasu, żeby pomyśleć co zabrać i... I... No mam ze sobą tylko dokumenty - podrapał się po głowie, znowu uciekając spojrzeniem - nie wziąłem portfela.. - wypuścił głośno powietrze z ust - Emma zamówiła mi bilet - zaczął się gubić, co wywołało na mojej twarzy lekki uśmiech. Zawsze pewny siebie, teraz stał przede mną tłumacząc się niezdarnie. Było to tak cholernie słodkie, że nie chciałam mu przerywać. Zamiast tego przygryzłam wargę, przyglądając mu się uważnie - nawet zapomniałem o tym że, będą mi potrzebne pieniądze przy odbiorze - westchnął, marszcząc brwi - jakimś cudem, znalazłem coś w kieszeni, ale teraz będzie mi ciężko, żeby no wiesz - machnął ręką w kierunku recepcji, przy której utworzyła się mała kolejka.
W końcu zerknął na mnie skrzywiony, więc czym prędzej zastąpiłam uśmiech, poważnym wyrazem twarzy. Wzruszyłam ramionami i niby to od niechcenia kazałam mu iść za mną.
Stanęliśmy w niewielkiej kolejce, która na całe szczęście, całkiem szybko się przesuwała do przodu.
-Dobry wieczór, mają państwo rezerwację? - spytał brunet, uśmiechając się do mnie zza lady.
-Nie, nie mamy - suchy głos muzyka rozległ się tu za mną, a on sam przysunął się do mnie, na tyle bym mogła poczuć ciepło jego ciała.
-Nie - wychrypiałam, próbując opanować drżenie głosu - ale chcielibyśmy coś wynająć.
-Niestety - młody mężczyzna pokręcił głową - nie mamy nic wolnego.
-Musicie coś mieć - jęknęłam zrozpaczona, opierając się o ladę i próbując zajrzeć w ekran jego komputera.
-Bardzo mi przykro, ale naprawdę bez rezerwacji nie ma pani dzisiaj szans na pokój. Jutro rusza maraton, wszystko zostało zaklepane już kilka tygodni temu - zrobił, przepraszającą minę.
Zagryzłam mocno usta, próbując nie rozpłakać się z bezsilności. Zupełnie zapomniałam, o czymś takim jak maraton bostoński. Nie przyszło mi nawet do głowy to, że może odbywać się właśnie teraz, choć przecież co roku, odbywał się o tej samej porze.
Już wiedziałam skąd te korki na mieście mimo późnej pory. Ostatni zawodnicy i kibice zjeżdżali się do Bostonu przed jutrzejszym startem. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że znalezienie noclegu w tej sytuacji było wręcz niemożliwe.
-Co teraz zrobimy - Jared stanął przede mną, przyglądając mi się uważnie.
Oboje doskonale wiedzieliśmy, co teraz. Chciałam tego uniknąć, ale teraz nie mieliśmy wyjścia.
-Moi rodzice mieszkają dwie przecznice stąd - westchnęłam, patrząc w kierunku szklanych drzwi, za którymi nie chciałam się już dzisiaj znaleźć.
Niestety.
-Łapiemy taksówkę? - zapytał bez przekonania.
-Są takie korki, że chyba szybciej dotrzemy tam na pieszo - mruknęłam, nie odrywając wzroku od świateł aut przejeżdżających na zewnątrz - ale ta pogoda - powiedziałam, w końcu patrząc na tak samo zrezygnowaną twarz muzyka.
Westchnęłam głośno i nie mając innego wyboru, ruszyłam w stronę drzwi. Kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, w mojej głowie od razu pojawiła się myśl, by natychmiast wrócić do ciepłego pomieszczenia. Niestety doskonale wiedziałam, że nie mogę tego teraz zrobić. Im szybciej dotrzemy do mieszkania moich rodziców, tym szybciej, będę mogła położyć się już spać.
Ruszyłam przed siebie nawet nie patrząc w kierunku przyblokowanych taksówek, stojących pod hotelem. Bębnienie deszczu, szum wiatru i trąbienie aut zrujnowały mój humor do reszty.
Próbowałam ręką jakoś ochronić się przed kroplami wody, ale raczej nie przyniosło to żadnych efektów. W pewnym momencie poczułam jak Jared obejmuje mnie ramieniem w talii i przysuwa do siebie. Wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi, co w końcu dało jakiś rezultat.
O ile wcześniej miałam jeszcze nadzieję, że wokalista się nie przeziębi przed występami, o tyle teraz wiedziałam, że graniczy to z cudem. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, czyja będzie to wina. Był zupełnie zziębnięty, a we mnie zaczęły budzić się wyrzuty sumienia. 
Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
-Daleko jeszcze? - wychrypiał?
-Nie - stwierdziłam, rozpoznając znajomy budynek sklepu, w którym zawsze z Harvey'em kupowaliśmy słodycze.
W końcu znaleźliśmy się pod wyremontowaną kamienicą, w której spędziłam większość swojego życia. Doskoczyłam do głównych drzwi wpisując stary kod, mając nadzieję, że zadziała. 
Zadziałał.
Weszliśmy na klatkę schodową, nareszcie mogąc odetchnąć z ulgą. Było tu zdecydowanie cieplej i co najważniejsze: nie padało.
Wspięliśmy się po schodach na pierwsze piętro i stanęliśmy pod drzwiami z numerem 4. Jared ciągle trzymając moją walizkę, spojrzał na mnie z ukosa, ale nic nie powiedział. W końcu oddychając głęboko, zapukałam cicho w drewnianą powierzchnię nasłuchując jakiś kroków. Nic. Jednak, gdy chciałam zapukać jeszcze raz, nieco głośniej, drzwi nagle się otworzyły. Stała w nich kompletnie ubrana mama.
-Już myślałam że coś wam się stało - westchnęła z ulgą i przytuliła mnie mocno do siebie.
________________________________________________________
Ten rozdzaił raczej nie tak miał wyglądać, ale już nic na to nie poradzę. Było z nim tyle problemów, że w ogóle cieszę się, że cokolwiek udało mi się w końcu dodać.
Dziękuję, że mimo długiej przerwy ktoś czekał na ten rozdział. Wiem, że pewnie wielu porzuciło tego bloga myśląc, że już nic więcej nie dodam, ale to tylko i wyłącznie moja wina.
Nie wiem czy poodba Wam się to, co tu dodaję, bo ja mam raczej mieszane uczucia ze względu na to, że trrochę inaczej chciałam go napisać, ale jeśli jednak tak, to się cieszę.
Przepraszam za błędy, ale oczywiście znowu nie działa mi żaden inny program do pisania oprócz notatnika, a nie jestem pewna czy na bloggerze podkreśliło mi wszystkie błędy. Jutro przeczytam to na spokojnie to poprawię, bo na dzisiaj mam już dość ;___;

BTW myślicie, że Arrie z nim wróci, czy nie? Bo ja nadal nie zdecydowałam co zrobi xD

Trzymajcie się! xoxo

28 komentarzy:

  1. Nareszcie nowy rozdział ! :) Tyle czasu na czekałam. Mam nadzieje że Arrie z Jaredem wróci , bo on rzucił wszystko, nie wziął nic i pojechała za nią. Myślałam , że Hervay nikomu o wyjeździe nie powie, ale ciszę się że to zrobił. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, który mam nadzieje pojawi się dużo szybciej .Życzę dużoooooooooooooo weny :D Zapraszam do mnie na nowy rozdział http://one-night-of-the-hunterr.blogspot.com/
    Pozdrawiam xoxo
    P.S. masz zamiar dokończyć tamto stare opowiadanie ? Mam nadzieje że tak :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno wpadne do Ciebie;)) mialam zamiar napisac je od nowa ale nie wiem kiedy to zrobię;__; pisanie ostatnio idzie mi mega opornie ;__; brak weny i czasu. Jednak mam nadzieję ze kiedyś mi sie to uda bo to pierwsze opko naprawdę jest dla m ke ważne;_; mimo ze jak je teraz czytam to płacze nad stylem, ale dzięki temu wlasnie wiele sie nauczyłam:D no i Amy <3 nie wiem czy to normalne kochać swoja bohaterkę ale ona była walnieta za co-> <333

      Usuń
  2. Hej
    O rany jaki Jay jest biedny! I to dosłownie, bo bez grosza w kieszeni hehe. Taki pan i władca a tu proszę jak mu na czymś zależy … zrobi wszystko. Ale się pofatygował koleś, nie ma co. To chyba musi być coś więcej niż tylko zwykłe zauroczenie. Teraz jest zdany tylko na nią. Zrezygnował z koncertu?? Jak nie zdąży to nieźle się będzie musiał tłumaczyć. A Arrie już wyobrażam sobie jej minę jak go zobaczyła. Scena przypomniała mi pewne wyjście do sklepu w deszczowy dzień… :D Ciekawe czy im też się przypomniało.
    Mamuśka na nich czekała. Ciekawe czyja to sprawka :) Czeka ich zapewne ciekawy pobyt w ciepłym mieszkanku rodziców :)
    Czy wrócą razem? Myślę, że Arrie zżarłyby wyrzuty sumienia, gdyby koncert się nie odbył, bo bez Jareda raczej by się nie odbył… :D A myślę, ze Jared jest równie uparty i chyba nie odpuści. Nie po to leciał za nią bez portfela :D

    Fajny rozdział. Dziękuję :)
    Pozdrawiam
    -S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaak deszczowy dzień:>>> haha niech Arrie tylko sie trochę rozgosci w mieszkaniu i pewnie sobie przypomni xdd zresztą pewnie się będzie chciała wygadać ze wszystkiego mamie. Ona moze jej duzo doradzić ale co zrobi Arrie to chyba nawet ona sama nie wie. Teraz chyba szykuje sie potyczka pod tytułem "kto jest bardziej uparty" jeszcze nie wiem kto wygra, bo ciągle się waham ;__;
      +Jarek bez pomocy chociażby rodziców Arrie nie ma jak wrócić xd nawet na taxi go nie stac xd jestem podła xd co nie zmienia faktu że jego zachowanie dałoArrow dużo do.myślenia. jednak nie wiadomo co ona sobie jeszcze tu umysli xd wielka niewiadoma xD czyli po prostu typowa kobieta xD Jared ma przerabane xdd
      Również pozdrawiam + czy Ty piszesz czasem jakiegoś bloga? :D

      Usuń
    2. O tak kobieta zmienną jest... :)
      No właśnie to musi być coś nowego dla Jareda. Sławny, bogaty, mądry zdaje się, ze ma wszystko... a tu nagle goły, bosy i nie wiemy jeszcze czy wesoły... :P
      Trzymam kciuki za następną część, na pewno coś wymyślisz odpowiedniego ;)

      Nie, nie piszę żadnego bloga. Kiedyś pisałam coś, ale w necie się nie ukazało, zaczęłam i skończyć nie umiałam, pomyślałam, ze bez sensu jest mój "zapał" i wolę czasami poczytać niż pisać. Z resztą kiedyś było więcej czasu na wszystko... im człowiek starszy tym mniej wolnego ;) Sama zapewne to rozumiesz ;)

      -S.

      Usuń
    3. Taaaak deszczowy dzień:>>> haha niech Arrie tylko sie trochę rozgosci w mieszkaniu i pewnie sobie przypomni xdd zresztą pewnie się będzie chciała wygadać ze wszystkiego mamie. Ona moze jej duzo doradzić ale co zrobi Arrie to chyba nawet ona sama nie wie. Teraz chyba szykuje sie potyczka pod tytułem "kto jest bardziej uparty" jeszcze nie wiem kto wygra, bo ciągle się waham ;__;
      +Jarek bez pomocy chociażby rodziców Arrie nie ma jak wrócić xd nawet na taxi go nie stac xd jestem podła xd co nie zmienia faktu że jego zachowanie dałoArrow dużo do.myślenia. jednak nie wiadomo co ona sobie jeszcze tu umysli xd wielka niewiadoma xD czyli po prostu typowa kobieta xD Jared ma przerabane xdd
      Również pozdrawiam + czy Ty piszesz czasem jakiegoś bloga? :D

      Usuń
    4. :) dwa razy Ci się wysłało... jakby co odpisałam wyżej ;)

      -S.

      Usuń
    5. Albo komentarze nie dodaja mi sie wcale albo podwójnie xdd juz nie mam siły sie denerwować xdd
      Tak kiedys bylo zdecydowanie wiecej czasu. Teraz tak szybko to leci że masakra. Teraz sobie tak patrzylam 2 miesiące zlecialy od ostatniego rozdziału. Tyle sie dzieje ze w ogole sie yego nie czuje.

      Tak :D jeszcze niewiadomo czy wesoły:D trybiki w glowie pracują xd i to od nich zależy jego los xdd

      Pozdrawiam!!!

      Usuń
  3. ooo matko ale niespodziewanka :) a jeszcze wczoraj tu zagladalam i sie zastanawialam kiedy sie cos pojawi. Zdecydowanie jeden z lepszych marsowych blogow. W kazdym razie nie wiem czemu ale odnosze wrazenie ze mimo wszystko Arrow sie uprze i nie wroci z nim. Chociaz kto wie co wie wydarzy podczas ich wspolnego pobytu u rodzicow :)
    mam nadzieje ze kolejny rozdzial pojawi sie nieco szybciej :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Arrie nigdy nic nie wiadomo. Ona chyba potrzebuje kogoś kto ją w końcu okiełzna xD
      Pobyt u rodziców może się okazać przełomowy w ich relecjach, ale nie wiem na razie nic więcej xD
      Kolejny może już niedługo;)) najpierw musze sie wyspać xD ogarnąć trochę nauki i myślę że wezmę sie za pisanie póki jestem w "transie" xd bo im dluzsza przerwa tym trudniej mi potem wrócić do pisania xd
      Postaram sie soon:D

      Usuń
    2. Wlasnie dlatego najtrudniej zgadnac co bedzie dalej i to jest swietne. Dzisiaj po raz drugi wzielam sie za twoje poprzednie opowiadanie. I tez musze Cie pochwalic ze potrafisz pisac w dwoch zupelnie roznych stylach czego Ci cholernie zazdroszcze :)
      I w imieniu wszystkich ciekawych pytam czy bedzie ciag dalszy na tamtym blogu bo wiem ze kiedys sie nad tym zastanawialas :)

      Usuń
    3. Na tamtym blogu mialam napisanych jeszcze kilka rozdziałów ale nie wiem gdzie je mam ;__; nie wiem czy umialabym je dokonczyc w takiej formie jak tam bylo dlatego chcialam zacząć je od nowa pozmieniac niektore rzeczy bo nie wiem czy umialabym napisac jeszcze raz te wszystkie dziwne akcje, ale koncowka bylaby dokladnie taka sama jak ja zaplanowalam dla oryginalnej wersji więc chyba byloby to satysfakcjonujące dla Was w jakiś sposób bo ich dalsze losy i tak byłyby Wam znane :)) musze tylko znaleźć troche czasu i weny ;__;

      Usuń
  4. super ,warto było czekać ;-) po tym rozdziale będzie jeszcze trudniej oczekiwać na kolejny,ciekaw czy sobie wszystko wyjaśnią , czy po raz kolejny ucieknie - nie Jared jej nie pozwoli ? powodzenia i mam cichą nadzieję że kolejny dodasz szybciej , życzę bardzo dużo weny
    - K.B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Good point!! Ucieczki Arrie. Myślę że albo w następnym albo jeszcze kolejnym cos o tym będzie ;D
      Dzięki wena sie bardzo przyda :D i również mam nadzieję że kolejny będzie szybciej :D

      Usuń
  5. Mam nadzieje że Jared się uprze i nie pojedzie dopóki Arrie się nie zgodzi :) czekam na nowy !! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha xd oni oboje są uparci:D teraz się okaże ktore z nich bardziej. Kto postawi na swoim? XD zobaczymy ;D

      Usuń
  6. UWIELBIAM ! :& kiedy można się spodziewać nowego rozdziału ?:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3
      Nie mam pojęcia. Chcialabym jak najszybciej ale nie wiem jak z wolnym czasem :c jeśli moge cokolwiek powiedziec w rym temacie, to do świąt myślę że najpóźniej. Wiecej nie mogę obiecać ;__;

      Usuń
  7. piszesz już nowy ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie zaczęłam bo w glowie1znowu mam tylko koncert ale myślę że na dniach już zacznę:))

      Usuń
    2. czekam :)

      Usuń
  8. kiedy nowy ? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam, nie ponaglam ale prezent na święta będzie ?
    pozdrawiam, Wesołych Świąt
    -K.B.

    OdpowiedzUsuń
  10. Moj tata zepsuł wifi na święta <3 dopiero odzyskalam a internet <3 miałam w tel ale to nie to samo ;__; rozdzial jutro albo w nowy rok bo postanowilam zmienic wszystko xD efekty niedługo:D gdybym miala internet to pewnie dodalabym od razu 1 wersje xd ale ze nie było to coś zaswitalo w głowie i wszystko zmieniam :D
    Lotte

    OdpowiedzUsuń
  11. Super , Szczęśliwego Nowego
    -K.B.

    OdpowiedzUsuń