poniedziałek, 15 września 2014

Chapter 16.


28 dni. Tyle czasu minęło od mojej ostatniej rozmowy z Leto. Nie odzywaliśmy się do siebie i mimo, że był moim szefem, sam osobiście nie wydał mi żadnego polecenia. Robiła to Emma lub Shannon, który szczególnie na przedkoncertowych masażach uwielbiam wytykać nam dziecinadę. Byłam pewna, że nie wiedział, co dokładnie się wydarzyło, bo kilkukrotnie próbował mnie o to wypytać. Jednak ja milczałam, prawdopodobnie tak samo, jak jego brat. Cieszyłam się, że mimo ciekawości, nie próbował ingerować w nasze sprawy. Droczył się i podpytywał, ale na tym koniec..
Wydawać by się mogło, że poza moimi relacjami z Jaredem, wszystko wróciło do normy. Harvey w końcu zaczął się do mnie odzywać. Nawet przeprosił mnie za to, że zbyt szybko mnie ocenił. Powiedziałam mu, jak naprawdę straciłam dziecko i chyba na tym zakończyliśmy ważniejsze tematy rozmów. Od tej pory poruszaliśmy tylko te neutralne, udając, że nic więcej się nie wydarzyło. Wiedziałam, że Harve zdaje sobie sprawę z tego, że nadal mam do niego żal, ale chyba oboje mieliśmy nadzieję, że z czasem sam minie. Tylko jeden jedyny raz stwierdził, że to wszystko dla mojego dobra, ale udałam, że tego nie słyszałam. Nie chciałam się znowu z nim kłócić. Pewnie miał rację i powinnam trzymać się z daleka od wokalisty, ale ciężko było się z tym pogodzić. Lubiłam rozmowy z nim. Potrafił mnie zrozumieć i doradzić. Mówiąc mu, że powinniśmy to skończyć, nie miałam na myśli nieodzywania się do siebie i unikania przebywania w tym samym pomieszczeniu dłużej niż minutę. Moje relacje z bratem poprawiły się, ale nie miałam pojęcia, że stanie się to takim kosztem. Jak wiadomo, nie można mieć wszystkiego.
Wyglądało na to, że pomimo jednego incydentu przyjaźń Harvey'a z wokalistą odrodziła się na nowo. Tym incydentem było podbite oko muzyka, zaraz na drugi dzień po naszej rozmowie. Nikt nie poruszał tego tematu, ale wszyscy doskonale wiedzieli, co przytrafiło się Jaredowi. Nawet Shannon tego nie komentował. Raz tylko puścił mi oczko i zachichotał, kiedy jego brat nas mijał. Nic więcej.
Krótko mówiąc: wszyscy udawali, że nic się nie stało. Harve udawał, że niewiele obchodzą go moje relacje z Leto, a Jared, że nie ma pojęcia, dlaczego Sophie wykorzystuję każdą okazję, by spędzić z nim chociaż chwilę, zagadując o każdą głupotę.
Nie, wcale nie patrzyłam, jak biega za nim jak piesek. Chyba jedynym powodem, dlaczego Harvey nie wybił sobie jej z głowy było to, że spędzał z wokalistą bardzo dużo czasu. Biegając za Leto, biegała za moim bratem, który pewnie wziął to za dobry znak. O ile na początku chodził zły na wszystkich, teraz znowu stał pełen nadziei na udany związek. Jacy mężczyźni potrafią być ślepi... Było mi go szkoda, ale ja w przeciwieństwie do niego nie zamierzałam się wtrącać.
-Arrie, mówię do ciebie - poczułam szturchnięcie.
-Przecież słucham - uśmiechnęłam się do swojej towarzyszki.
Kto powiedział, że nie znajdę sobie miejsca w ekipie? Wiem, że to byłam ja. Mimo wszelkich obaw, jednak udało mi się znaleźć ludzi, z którymi chciałam spędzać wolny czas. Nie musiałam już narzucać swojego towarzystwa bratu, Emmie lub Tomo i Shannonowi. Nie musiałam też już dzielić pokoju z Sophie, co w głównej mierze chyba zawdzięczałam Jay'owi. Widocznie nie chciał, bym rozmawiała z Watson, czego w ogóle nawet nie planowałam.
-Właśnie widzę - w brązowych oczach tańczyły iskierki rozbawienia.
Ally zdecydowanie była tym, kim brakowało mi przez całe życie. Trudno w to uwierzyć, ale nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki. Teraz się to zmieniło. W końcu miałam z kim wyjść na zakupy, plotkować, rozmawiać o facetach. Wiedziała o wszystkim, choć na początku nie byłam pewna, czy ufam jej na tyle, by się z nią tym dzielić. Bałam się, że będzie mnie oceniać. Zamiast tego powiedziała, że nie ma czym się przejmować i bym korzystała z życia. Nie widziała nic złego w tym, co zaszło między mną, a jakbym nie było, naszym szefem. Jedyne, co według niej było dziwne, to nasze obecne stosunki. Uważała, że powinnam to z nim wyjaśnić, ale byłam uparta. Nie chciałam robić pierwszego kroku. Poza tym, Harvey znowu mógłby mieć do mnie o to pretensje.
Co było najważniejszym elementem przyjaźni? Wspólny wróg. Ally nie znosiła Watson tak samo jak ja. Na początku nie rozumiałam jej niechęci do blondynki. Dopiero z czasem wszystko zaczęło być jasne. Zależało jej na Harve'm. Rumieniła się za każdym razem, gdy ją o to pytałam, co było jednoznaczną odpowiedzią. Zdecydowanie wolałabym, by to moja przyjaciółka zaprzątała myśli mojego brata. Była śliczna, a co najważniejsze nie wykorzystywałaby go tak, ja robiła to Sophie.
-O mnie tak myślisz? - ktoś za mną zachichotał i oparł się o mój fotel.
Odchyliłam głowę do tyłu napotykając na roześmianą twarz Braxtona.
-Zapomnij - obok niego pojawił się Tim - to musiałem być ja - wyszczerzył się szeroko.
Razem z Ally zaczęłyśmy się śmiać. Uwielbiałam tę dwójkę. Byli najbardziej pozytywnymi osobami jakie kiedykolwiek miała okazje poznać. Od początku trzymali się razem z Allyson, więc zaprzyjaźniając się z nią, automatycznie zaprzyjaźniłam się z nimi. O ile Ally zajmowała się sprawami technicznymi w ekipie, o tyle Olita i Kelleher byli... Muzykami koncertowymi. Nabierali doświadczenia, by później zająć się własnymi projektami. Braxton grał na klawiszach, a Tim na basie. Prócz prób i koncertów mieli mnóstwo czasu dla siebie. To bracia Leto i Tomo musieli być na każdym wywiadzie i sesji, podczas gdy my tułaliśmy się razem po mieście. Dzięki tej nowo poznanej trójce każdy dzień był pełen wrażeń. Nie musiałam się niczym przejmować i tak jak chciałam, mogłam skupić się na sobie. Żadne z nich nie wymagało ode mnie więcej. Byliśmy zgrani i świetnie się dogadywaliśmy. Bez nich, chyba już po pierwszym tygodniu spakowałabym swoje rzeczy i wróciła do Bostonu.
-O was obu - stwierdziłam, na co przybili sobie piątkę. 
Pokręciłam z uśmiechem głową, po drodze napotykając na chłodne spojrzenie szatyna, siedzącego kilka miejsc wcześniej. Przestałam się szczerzyć, ściągając brwi. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, aż w końcu z powrotem odwrócił się w kierunku jazdy. O co mu chodzi?
-Tak w ogóle, to pytałam, czy idziemy gdzieś po koncercie? - Ally przyglądała mi się uważnie, jako jedyna zauważając zmianę w moim nastroju.
-Jasne, że idziemy! - w odpowiedzi ubiegł mnie Braxton, mierzwiąc mi włosy.
-Czemu nie - wzruszyłam ramionami, unosząc lekko kąciki ust do góry.
Bus, którym jechaliśmy pod halę, w końcu się zatrzymał. Siedzieliśmy na samym końcu, więc nie chcąc się przepychać, czekaliśmy aż wszyscy wyjdą.
-Panie przodem - Braxton wyszczerzył zęby, chcąc nas przepuścić.
-Panie chwilę tu zostaną - Ally złapała mnie za rękę, kiedy zaczęłam podnosić się z miejsca.
Spojrzała znacząco na chłopaków, którzy ociągając się, ruszyli do wyjścia, mrucząc coś o jakiś tajemnicach.
-Arrow? - zwróciła się do mnie, świdrując spojrzeniem - stało się coś? - nic nie mogło ujść jej uwadze.
-Nie - pokręciłam głową.
-Widziałam przecież - nie dawała za wygraną.
-Po prostu się zdziwiłam - przyznałam w końcu, na co uniosła brew - od 4 tygodni udawał, że nie istnieje, więc gdy w końcu na mnie spojrzał... To dziwne - skrzywiłam się.
-Oni wszyscy są dziwni - westchnęła.

Siedziałam sama w pokoju, czekając, kiedy skończy się próba. Wszyscy oprócz mnie byli na płycie, dopracowując wszystkie szczegóły. Dlaczego beze mnie? Powód był bardzo prosty - Jared. Już kilkukrotnie zauważyłam, że gdy siedziałam, gdzieś z boku na soundcheck'u Leto był rozdrażniony. Nic mu wtedy nie wychodziło, co irytowało go jeszcze bardziej. Zazwyczaj wyżywał się wtedy na Braxtonie, który według niego za późno wchodził. Denerwował mnie wtedy niemiłosiernie, więc doszłam do wniosku, że nie chcę brać w tym udziału. Jednak już po pierwszej próbie beze mnie, Ally stwierdziła, że wokalista stał się znośny, więc od tego czasu, spędzałam tę godzinę zazwyczaj z Emmą, która w tym czasie zajmowała się papierkową robotą. Uważała, że gdyby chodziła na próby, już dawno pozabijaliby się z Leto.
-Popieprzyło ją do reszty - aż podskoczyłam, gdy Emma wpadła do pomieszczenia niczym huragan.
-Co się stało? - spytałam, odrywając się od przeglądania zdjęć na aparacie Collins.
-Zamiast zajmować się swoją pracą, to ona siedzi sobie za sceną! - nigdy nie widziałam jej, aż tak rozzłoszczonej.
Zazwyczaj była opanowana. Zdarzało jej się pokłócić z Jaredem, ale on potrafił każdego wyprowadzić z równowagi. Kiedy chodziło o koncert, był wnerwiającym wszystkich dookoła perfekcjonistą. Ktoś musiał naprawdę zajść za skórę Ludbrook, że tak zareagowała.
-Kto? - podniosłam się z kanapy przyglądając się, jak ze złością próbuje wepchnąć stertę papierów do teczki.
-Nasza gwiazdeczka! - prychnęła - dzwonił do mnie organizator, że od pół godziny wydzwania do niego firma dostarczająca jedzenie! Nikt nie raczył do nich wyjść i sprawdzić, czy wszystko się zgadza!
Uśmiechnęłam się pod nosem, ale szybko spoważniałam, bo Emma już z papierami pod ręką kręciła się po pokoju szukając czegoś.
Sophie znowu sobie nagrabiła, co poniekąd wprawiło mnie w dobry nastrój. Oczywiście nie mogłam się z tym obnosić przy zdenerwowanej Emmie, która miała teraz jeszcze więcej roboty, ale byłam pewna, że Allyson zareaguje tak samo, jak ja, gdy jej o tym opowiem.
-Co ona robiła za sceną? - zapytałam, choć doskonale znałam odpowiedź.
-Gówno mnie to obchodzi - warknęła - jeszcze jeden taki numer i wylatuje. Nie interesuje mnie to, co Jared obiecuje Harvey'owi. Jeśli nie potrafi załatwić jednej prostej rzeczy, nie ma tu dla niej miejsca!- kręciła się w kółko, zbierając różne rzeczy.
-Jared coś obiecał Harvey'owi? - udawałam obojętność, choć tak naprawdę bardzo mnie to zainteresowało.
-Tak - westchnęła ciężko - że jej nie wywali - Ludbrook w końcu opadła na kanapę - naprawdę, czy on nie mógł znaleźć sobie lepszej dziewczyny? Przecież jej nawet na nim nie zależy - umilkła, wpatrując się w jakiś punkt na ścianie.
-Harve jest ślepy - przyznałam, siadając obok niej.
-Tak - szepnęła zamyślona.
Jej zachowanie wydało mi się dosyć dziwne. Jakby coś było nie tak. Miałam ją o to spytać, ale przeszkodził mi w tym Shannon wpadając znienacka do pomieszczenia.
-Mamy problem! - wydyszał.
Emma od razu  poderwała się na równe nogi, gotowa do działania.
-Co znowu? - spytała niezbyt zadowolona.
-Jared. - westchnął i przeniósł wzrok na mnie - Arrie, jesteś potrzebna.
Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia, myśląc, że sobie ze mnie żartuje. Siedząc cały czas w miejscu, patrzyłam na niego, jak na idiotę.
-Arrie, serio mówię - przewrócił oczami i podszedł do mnie łapiąc mnie za rękę, bym wstała.
Wyprowadził nas na korytarz i bez słowa ruszył przed siebie.
-Co on wykombinował? - spytała Emma idąc z nami, jak się okazało do garderoby perkusisty.
-Zobaczysz - mruknął pod nosem i otworzył nam drzwi.
Weszliśmy do środka i od razu zrozumiałam, o co chodzi. Na stole do masażu leżał nie kto inny jak Jared, z przedramionami skrzyżowanymi na czole. Obok niego stał wyraźnie strapiony Harve i oczywiście poruszona Sophie, która niemal ze łzami w oczach wpatrywała się w szatyna.
-Ciebie już tu nie ma - Emma nadal zła od razu wskazała palcem na Sophie, która spiorunowała ją wzrokiem - nie żartuję!
Watson prychnęła wyniośle po czym skierowała się do wyjścia, ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Widziałam, jak Harve mierzy Emmę ponurym spojrzeniem, jednak kobieta w ogóle się tym nie przejęła. Widocznie zachowanie Sophie podniosło jej ciśnienie na tyle, że aż czerwona na twarzy ruszyła za nią, rzucając przekleństwami pod nosem.
-Idziemy - głos Shannon sprawił, że się ocknęłam.
Leto patrzył wyczekująco na mojego brata, który wyglądał jakby chciał zaprotestować, ale nie do końca wiedział jakich argumentów użyć. W końcu przestał bezgłośnie poruszać ustami i odwracając się co chwilę, wyszedł za Shannonem.
Stało się coś, co nie miało miejsca od długiego czasu. Zostałam z nim sam na sam i nie do końca wiedziałam co zrobić. Najprawdopodobniej miałam mu pomóc z jakimś urazem, ale zamiast tego przez kolejne kilka chwil po prostu wpatrywałam się w jego sylwetkę. Nie wiem, jak długo to trwało, ale w końcu zebrałam się w sobie i podeszłam bliżej, zakładając ręce na piersiach.
-Nie patrz tak na mnie - odezwał się w końcu.
Spojrzałam na jego twarz dostrzegając tylko jego nos i usta. Oczy ukrywał po rękami. W swojej poprzedniej pracy często się z tym spotykałam. Żaden facet nie chciał przyznać, że coś go boli.
-Co się stało? - spytałam spokojnie.
Cisza.
-Możesz przestać?- zaczęłam się niecierpliwić.
-Przestać, co? - rzucił niedbale.
-Zachowywać się jak dziecko - prychnęłam.
-Nie zachowuję się jak dziecko - gwałtownie podniósł się do pozycji siedzącej i skrzywił się lekko, ale mimo to wyzywająco, patrzył mi w oczy.
-Więc co ci się stało?
-Nic.
-To dlaczego tu jestem?
-Bo Shannon to panikara! Przewróciłem się tylko. Bolało mnie trochę kolano - mówił zniecierpliwiony, wskazując dłonią na swoją prawą nogę - ale już mi przeszło, a ten i tak poleciał po ciEEE... - z piskiem opadł z powrotem na stół, kiedy delikatnie dotknęłam jego kolana - Arrie - jęknął cicho, ukrywając twarz pod dłońmi.
-Pewnie to tylko zwykłe stłuczenie - mówiłam spokojnie, pisząc wiadomość do Shannona, by przyniósł mi moją torbę - ale to nie zmienia faktu, że trochę cię poboli.
-Trochę... - mruknął obrażony, na co przewróciłam oczami.
-Przebierz się - rzuciłam w niego spodenkami Shannona, które razem z resztą ubrań, walały się w rogu pomieszczenia - trochę czasu tu spędzisz.
-Mam wywiad! - zaprotestował od razu, siadając.
-Shannon czasami nie chodzi na wywiady - założyłam ręce na piersiach - też możesz sobie raz odpuścić. Chyba, że chcesz sobie zejść dzisiaj ze sceny w połowie koncertu.
Przez dłuższą chwilę mierzyliśmy się spojrzeniem, aż w końcu wokalista odpuścił. Z niemałym trudem pozbył się dopasowanych spodni, zmieniając je na luźne szorty.
Podeszłam bliżej, przyglądając się jego nodze. Całe szczęście nie wyglądało to źle. Pojawił się obrzęk, ale nie na tyle duży, by zabierać Jareda na prześwietlenie. Widziałam już gorsze przypadki.
-Rie, Shannon mnie z tym przysyła - drzwi od garderoby ledwie się otworzyły, a uśmiechnięty od uch do ucha Braxton, stał już obok mnie, wskazując głową na trzymaną przez siebie torbę - uuu, nie wygląda to najlepiej - skrzywił się, dostrzegając kontuzję swojego szefa.
Leto mruknął pod nosem coś, co bardzo przypominało "spierdalaj", ale Olita wydawał się tego nie dosłyszeć.
Gdy ja zajmowałam się kolanem muzyka, okładając je kompresem z suchego lodu, Braxtonowi nawet na chwilę nie zamknęły się usta. Cały czas mnie o coś zagadywał, kręcąc się po pomieszczeniu, a ja miałam nieodparte wrażenie, że Leto wcale nie zaciska pięści z bólu. Nie wiem, jakby się to skończyło, gdyby brunet nagle nie dostał ważnego telefonu i nie musiał wyjść.
-Rie... - ciche prychnięcie nie uszło mojej uwadze, kiedy Hawajczyk zamknął za sobą drzwi.
-Jakiś problem? - spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek, smarując jego kolano maścią przeciwzapalną.
-Żaden.
Ułożył dłonie pod głową, cały czas wpatrując się w sufit.
Znowu mu o coś chodziło. Miałam już dość jego humorków. Godzina wystarczyła mi do tego, by mieć ochotę go udusić. Cały czas marudził i prychał, kiedy Braxton mi coś opowiadał. Już wolałam, kiedy udawał, że nie istnieję, przynajmniej wtedy nie musiałam go znosić. Wiem, że odczuwał ból, ale to było słabe usprawiedliwienie jego zachowania.
Na szczęście po kilku minutach zjawił się Shannon, wracający z wywiadu.
-Emma jest wściekła – usiadł na kanapie obok brata, który z naburmuszoną miną i rękami założonymi na piersiach, wpatrywał się w swoją wyprostowaną, owiniętą bandażem nogę – nie wiem, co się ze wszystkimi dzisiaj dzieje, ale mamy takie opóźnienia, że nie mam pojęcia, jak będzie dzisiaj z tym koncertem – pokręcił głową – ale on może wystąpić? – spojrzał na mnie niepewnie.
-Tak – skinęłam – kolano jest zabezpieczone, dostał środki przeciwbólowe, ale i tak powinien się oszczędzać i przez kilka dni nie szaleć zbyt mocno.
-Będę robił, co będę chciał – fuknął.
Odwróciłam się do nich plecami, by nie parsknąć śmiechem. Buntownik się znalazł. Jakby robił, co by chciał, to olałby moje słowa i sobie stąd poszedł. Kazałam mu tu siedzieć i czekać, bo chciałam mieć na niego oko i kontrolować, czy nic złego się jednak nie dzieje. Gdyby chciał iść, to nawet bym się z nim nie kłóciła, bo miałam już go na dzisiaj dosyć. Po za tym środki przeciwbólowe na pewno zaczęły już działać. Chyba, że może nie chciał stąd iść? Już za nim nie nadążałam.
-To rób – westchnęłam.
Ponownie spojrzałam w ich kierunku i na moją twarz mimowolnie wkradł się szeroki uśmiech. Shannon natychmiast go odwzajemnił.
-Shanny, ściągaj koszulkę, zabawimy się!
O ile wcześniej Jared udawał, że nic go nie interesuje, o tyle teraz patrzył to na mnie, to na swojego brata z szeroko otwartymi ustami. Jego mina była tak zabawna, że nie mogłam opanować śmiechu.
-Już do ciebie biegnę – perkusista w biegu zrzucił z siebie t-shirt i po chwili leżał już na stole do masażu, chichocząc.
Do wokalisty dopiero po chwili dotarł prawdziwy sens moich słów, bo zrobił zmieszaną minę i zaczął się bawić swoim telefonem. Głodnemu zawsze chleb na myśli…

_____________________________________________  
Kurczę, uciekła mi końcówka. Mam wrażenie, że powinnam jeszcze coś dopisać, ale nie wiem co. Takie dziwne uczucie.
Sama nie wiem, jak skomentować ten rozdział, więc zostawiam to Wam xoxo
btw na tej grupie chyba mogę powiadamiać? MF

10 komentarzy:

  1. tak szybko nowy *____* boski :) Jared diva się obraża XD trochę polepszył mi się humor wiesz przez vyrt a propo mam nadzieję że nie zakończą vyrta , Jay tak pisał na czacie. Czekam na nowy rozdział :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obrażony i nie tylko :D hihii! ten rozdział pisało mi się nawet przyjemnie i mam nadzieję, że z kolejnym też tak będzie! :D
      co do vyrt'a, to trochę słabo, że wszystkie hejty lecą na Jareda, mimo, że on sam niewiele mógł z tym zrobić. Zatrudnił informatyków właśnie po to, by takie sytuacje nie miały miejsca. eh, muszę odespać tę noc, a potem może zabiorę się za pisanie :D
      xoxo

      Usuń
  2. kocham twoje ff <3 chce już nowy . kiedy zaczniesz pisać w tym drugim ff ? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję xoxo nowego jeszcze nie zaczęłam pisać, ale mam nadzieję, że to kwestia czasu :D

      dobre pytanie ;___; zabieram się do tego, że aż strach ;__; w ogóle nadal się waham czy pisać je tak, jak pierwszą wersję, czyli podczas TIWu, czy przerobić na LLF+D ;__; bo w sumie tu mamy TIW i już sama nie wiem ;__;

      Usuń
  3. Bardzo mi się podoba. Piszesz jakieś inne ff oprócz tego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się :D
      Pisałam, ale dawno temu. To był początek i raczej stylistycznie, gramatycznie itd. nie było zbyt dobrze. Bardzo dużo dialogów i w ogóle, jak to teraz czytam, to nie polecam. Jest w zakładce linki. Ogólnie rzecz biorąc mam w planach napisanie go od nowa, może niedługo to nastąpi ;)

      Usuń
  4. kocham twoje ff <3

    OdpowiedzUsuń
  5. sdfgdhfsfgdsf

    Jared chyba zazdrosny o Arrow, czyżby miał zaraz wyrzucić ze złości Braxtona? Ahahah xD I chce mu się seksu, daj mu dziwkę w jakimś rozdziale, bo nie wytrzyma ze swoim Satanem dłużej xD Chyba że Arrie wskoczy mu w ramiona na koncercie czy coś...
    Mam nadzieję, że ta głupia jędza tleniona zostanie zaraz wywalona z ekipy, bo już mnie wkurwia na maksa! I jakoś nie byłoby mi szkoda brata Arrow, serio.

    OdpowiedzUsuń