Kiedy każdy z nas otrzymał już klucze do pokoi, w
Madrycie była godzina dwunasta czasu lokalnego. Lot dłużył mi się
niemiłosiernie, więc gdy tylko wylądowaliśmy, jako pierwsza ruszyłam do
wyjścia, aby jak najszybciej znaleźć się na twardej, bezpiecznej powierzchni.
-Mogę wziąć to łóżko? – zapytała Sophie z ręką
wyciągniętą nad materacem pod oknem.
Kiedy skinęłam głową, rozluźniła uścisk dłoni i jej
czarny, skórzany plecak wylądował na jasnej pościeli.
Tak, dzieliłam pokój z Watson. O ile wcześniej nie mogłam
się doczekać, kiedy ją poznam, o tyle teraz żałowałam, że nie zaproponowałam
Emmie wymiany. Słyszałam, jak marudziła pod nosem odnośnie, tego, że po raz
kolejny będzie musiała znosić humorki jakiejś Abigail, która miała dopiero
przylecieć. Sophie i trzy inne osoby wylądowały godzinę przed nami, lecąc
samolotem z Arizony, jednak zamiast od razu udać się do hotelu, czekały na nas
na lotnisku. Myślałam, że Watson nie może doczekać się, by zobaczyć się z
Harvey’em, ale widocznie to nie to było tego powodem. Blondynka trzymała się na
dystans, a nawet unikała mojego brata, który od tego momentu stał się jeszcze
bardziej kapryśny niż wcześniej.
-Och, uwielbiam Hiszpanię! Zawsze spędzałam tu wakacje z
rodzicami. Mój wujek mieszka w Madrycie, więc co roku nas do siebie zapraszał –
trajkotała grzebiąc w swojej torbie – jest tu jeden taki sklep, w którym…
Wyszłam na balkon, nie chcąc jej dłużej słuchać. Może nie
irytowałaby mnie tak mocno, gdyby nie to, że podświadomie skreśliłam ją w tym
momencie, w którym Shannon delikatnie zasugerował mi, że to ona może być powodem,
przez który Harvey zachowuj się w ten sposób. Zresztą to, co zobaczyliśmy na
lotnisku, dawało jasno do zrozumienia, że Watson raczej straciła
zainteresowanie moim bratem, który jeszcze kilka dni temu, rozmarzonym głosem
opowiadał mi o swojej „przyszłej dziewczynie”. Naprawdę mieli kryzys, a ja
stałam się obiektem, na którym Harvey wyładowywał frustrację. Miło.
Nagle rozległ się dźwięk zatrzaskiwanych drzwi, na który
odetchnęłam z ulgą. Wyszła albo zamknęła się w łazience. Żałowałam, że to nie
Emma była moją współlokatorką, bo bardzo ją polubiłam. Znałyśmy się od 4 dni,
ale dopiero wczoraj złapałyśmy świetny kontakt. Wcześniej była zbyt zajęta
pracą, jednak poprzedniego dnia znalazłyśmy więcej czasu na rozmowę. Okazało się, że
miałyśmy ze sobą wiele wspólnego. Poza podobnymi zainteresowaniami i poczuciem
humoru mogłyśmy godzinami rozmawiać o urokach Sydney. Urodziła się tam. Była
bardzo sympatyczna w przeciwieństwie do Chloe, która również odwiedziła wczoraj
braci Leto. Nie wiem dlaczego, ale czułam, że ma jakiś problem w stosunku do
mnie. Była niemiła i cały czas starała się pokazać, że jest kimś
ważniejszym. Wiedziałam, że jest przyjaciółką Jareda, jednakże stało się to
trochę śmieszne, kiedy na każdym kroku próbowała to podkreślać. Co chwilę obejmowała
muzyka ramieniem i w każdej wypowiedzi zwracała się do niego, szukając jego
aprobaty. Kiedy ją znajdywała chichotała twierdząc, że przecież tak świetnie
się rozumieją.
Zauważyłam, że nie tylko mnie irytowało jej zachowanie.
Moja sojuszniczką w dawaniu jej słownych, a na pierwszy rzut oka niewinnych i
przypadkowych pstryczków w nos, okazała się być Constance. Ja sama starałam się
jak najmniej wychylać i unikać niepotrzebnych dyskusji z Bartoli. Za to pani
Leto nie miała żadnych skrupułów. Nawet nie starała się ukryć swojej niechęci
do niej. Na początku widać było, że Jared czuje się zażenowany docinkami swojej
matki skierowanych pod adresem przyjaciółki, jednak z czasem sam zaczął się
lekko uśmiechać pod nosem. Widocznie dla niego również zachowanie Chloe stało się
męczące, szczególnie wtedy, kiedy jeszcze bardziej starała się mnie czepiać.
Można powiedzieć, że Constance mnie broniła, a jej syn jej na to przyzwalał.
Nawet Harvey raz nie wytrzymał i coś odpowiedział Chloe.
Nie wiedziałam do czego nawiązywał w swojej wypowiedzi, ale widocznie były to
jakieś wstydliwe wpadki z przeszłości, bo w końcu się zamknęła.
Ogólnie rzecz biorąc Harve starał się nie odzywać ani do
mnie, ani do braci Leto. Cały wieczór spędził na rozmowie z Tomo i Vicky oraz
Jamiem, więc ja sama nie miałam zbyt wielkiej możliwości, by poznać ich lepiej.
Może będzie jeszcze okazja.
-Cóż za urocze sąsiedztwo mi się trafiło – zapatrzona w
panoramę miasta i zagłębiona w myślach nawet nie zauważyłam, kiedy ktoś pojawił
się na sąsiednim balkonie.
-Również nie narzekam.
Oparta jedną ręką o barierkę, odwróciłam się w prawo,
patrząc wprost na roześmianego Shannona. Stał przede mną bosy, jedynie w krótkich
spodenkach, i ręcznikiem wycierał jeszcze mokre włosy. Wcześniej nawet nie
podejrzewałam go o to, że tak dobrze może wyglądać bez koszulki. Miłe
zaskoczenie. Dodatkowo miałam takie
dziwne zboczenie zawodowe związane z męskimi nogami. Shannona, szczupłe choć
nieco krzywe, nie prezentowały się najgorzej.
-Jak ci się podoba? – dlaczego miałam wrażenie, że nie
pyta o miasto?
Poruszył znacząco brwiami i gdyby był bliżej
najprawdopodobniej dostałby kuksańca w bok. Zamiast tego parsknęłam śmiechem.
-Jesteś niemożliwy – pokręciłam głową, nie umiejąc ukryć
rozbawienia.
-Jak tam z Sophie? Dogadujecie się jakoś? – zmienił temat,
opierając się biodrami o niski płotek, który nas dzielił.
-Mam jakiś dystans do niej – zmarszczyłam brwi i objęłam
się ramionami, chcąc zebrać myśli – nie jestem przekonana, czy dam radę ją
polubić – dodałam ciszej, nie chcąc, by przypadkiem nas słyszała.
-Chodzi o Harvey’a? – spytał, składając mokry ręcznik.
-Bardzo prawdopodobne – westchnęłam.
Nie miałam okazji, by dłużej się nad tym zastanowić, bo
na horyzoncie pojawił się kolejny Leto. Również z mokrymi włosami, jednak
kompletnie ubrany. W krótkich spodenkach i powycinanej koszulce wyglądał
jeszcze szczuplej niż zazwyczaj.
Zauważył nas dopiero po jakimś czasie, wcześniej
zapatrując się w widok miasta. Odmachaliśmy mu, a po chwili stał już obok
Shannona, oparty o balustradę. Przeskoczenie płotku przedzielającego ich
balkony nie sprawiło mu żadnej trudności. Zaczęłam się zastanawiać jaką on tu
w ogóle pełni funkcję. Chyba tylko dekoracyjną.
-Ubrałbyś się. Ktoś może zrobić ci zdjęcie – rzucił
niedbale do Shanna.
Wychylając się za barierkę, spojrzał w dół, czy aby na
pewno nikt nie koczuje tam z aparatem.
-W samych majtkach przecież tu nie stoję – rozbawiony
Shannon puścił mi oczko, na co jego brat wlepił w niego chłodne spojrzenie – a
wierz mi, niektórzy byliby bardzo zadowoleni – poruszył zabawnie brwiami.
Miałam nieodparte wrażenie, że młodszy z nich jest czymś
wkurzony. Nie zamierzałam go teraz o to pytać, bo nie wyglądał na zbyt chętnego
to rozmów. Po za tym widać było, że unika patrzenia w moją stronę. Zrobiło mi
się przykro, bo jeszcze wczoraj wszystko wydawało się być w porządku. Miałam
nadzieję, że chodzi tylko o jego zły humor, chociaż możliwe, że zaczął się już
stosować do zaleceń Harvey’a. Rano wyglądając przez okno, widziałam, jak stoją
na podjeździe i się kłócą. Nie słyszałam o co poszło, ale prawdopodobieństwo,
że o coś innego niż mnie, było znikome. Zachowanie mojego brata stało się
żenujące, ale postanowiłam, że nie dam mu się wyprowadzić z równowagi.
Wiedziałam, że tylko na to czekał.
-Za godzinę idziemy coś zjeść na miasto – Jared
zignorował odpowiedź brata.
Wskoczył na balustradę, siadając na niej i trzymając się
mocno, odchylił głowę do tyłu. Wystawiając się na działanie promieni
słonecznych, przymknął powieki. W pierwszym momencie chciałam podejść i go
złapać, bojąc się, że spadnie, ale udało mi się tylko drgnąć, bo szybko z tego
zrezygnowałam. Mimo to Shannon zauważył moje zawahanie i zaczął się śmiać jak
wariat.
-O co chodzi? – zapytał spokojnie wokalista i wrócił do
bezpiecznej pozycji, powoli otwierając oczy.
Zdezorientowany przyglądał się perkusiście, który nie
mógł złapać tchu, a ja oblałam się rumieńcem.
-Ja bym go raczej tam zrzucił – starszy Leto trzymał się
za brzuch.
Obrzuciłam Shannona piorunującym spojrzeniem, po chwili
dostrzegając, jak Jay mi się przygląda. Jego twarz nie była już naburmuszona.
Dojrzeć na niej można było nie tylko ciekawość, ale również rozbawienie i
zadowolenie. Jakby domyślał się o co chodzi, ale nie był tego w stu procentach pewien.
Spojrzenie, którym w końcu mnie obdarzył, było tak intensywne, że w końcu nie
wytrzymałam i z cichym jęknięciem zakryłam twarz dłońmi.
-Jesteś okropny – stwierdziłam, na co obaj wybuchli
śmiechem.
-Gdyby był taki okropny, to byś się tak nie…
-O! Cześć chłopacy! – ni stąd ni zowąd zjawiła się
Sophie, przerywając Shannonowi.
Z jednej strony cieszyłam się, że perkusista nie zdołał
dokończyć swojej błyskotliwej zapewne myśli, z drugiej jej przybycie przerwało
to, co zaczęło mi się podobać. Roześmiany wzrok Jareda już nie spoczywał na
mnie. Co prawda zerkał czasami, ale i tak moja niechęć do blondynki wzrosła.
Nie wiem czemu aż w takim stopniu mnie to zirytowało, ale zaczęłam się bać. Nie
dopuszczałam do siebie myśli o jakiejkolwiek zazdrości. Na pewno nie o Sophie,
a już zwłaszcza o Jareda. Jesteśmy przyjaciółmi.
Watson ubrana w bardzo krótkie spodenki i obcisłą
bokserkę, stanęła tuż obok Shannona odwróconego do niej plecami i opierając się
o płotek, zaczęła szczerzyć się w kierunku wokalisty.
-Słyszałam, że napisałeś nową piosenkę – zagadnęła go od
razu.
-Jeszcze nie jest skończona – stwierdził zdawkowo,
zeskakując z balustrady.
Oparł się o nią biodrami i założył ręce na piersiach,
uśmiechając się lekko.
-Na pewno będzie świetna – Sophie nie odpuszczała,
świdrując go spojrzeniem – zresztą jak wszystkie. Masz ogromny talent.
Czy mi się wydaję, czy ona próbowała z nim flirtować?
Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam nawet, co o tym myśleć. Wyglądało na
to, że Harvey powinien zastanowić się nad tym, która z nas bardziej może
wpłynąć na jego relacje z muzykami.
-Dziękuję Sophie – Jared też chyba wyczuł, że coś nie
gra, bo od razu zmienił temat – pierwszy raz jesteś w Europie?
Byłam tak zajęta próbą rozgryzienia Watson, że dopiero po
chwili dotarł do mnie sens jego słów. Nie mówiąc już o zdziwieniu, iż to ja
byłam ich adresatką.
Oderwałam nieprzytomny wzrok od jednego z budynków i
lekko spłoszona spojrzałam na Jay’a, który się we mnie wpatrywał. Teraz nie
mogłam mieć wątpliwości, że mówił do mnie. Byłam w lekkim szoku i jeszcze
krótką chwilę zajęło mi skupienie się nad odpowiedzią, co Leto skwitował uroczym
uśmiechem.
-Yyy, tak – wyjąkałam, obejmując się ramionami i
rozglądając dookoła.
Czułam się trochę skołowana. W dodatku Sophie nie
wyglądała na zbyt zadowoloną tym, że Jared skierował rozmowę na mnie. Dziwna
sytuacja. Mój brat ostatnimi dniami wkurzał mnie niemiłosiernie, ale mimo to,
zrobiło mi się go żal. Dziewczyna, w której się zakochał, wyraźnie próbowała
zalecać się do jego przyjaciela. Nie zdziwiłabym się nawet, gdyby obaj Leto
łącznie z Harve’m jeszcze tego nie zauważyli. Faceci są ślepi i ciężko dostrzec
im rzeczy, które kobiety zauważają od razu. Albo po prostu udają, że nie widzą?
Jednak gdyby Harvey coś zauważył, jego relacje z Jaredem
wyglądałyby zapewne dużo inaczej. Pewnie wtedy próbowałby nas zeswatać, żeby
Watson przestała interesować się jego kumplem.
-Ziemia do Arrie – roześmiany wokalista podszedł do
barierki i ignorując zbulwersowaną Sophie, która stała nieco dalej niżby tego
chciała, z uśmiechem machał mi ręką przed oczami.
-Przestań! – złapałam za nią, chichocząc.
Przez chwilę patrzeliśmy sobie w oczy i… On wiedział. Wiedział o czym myślałam,
bo zrobił zakłopotaną minę i uciekł spojrzeniem.
-Później – poprosił niemal bezgłośnie i cofnął się w tył,
więc musiałam puścić jego dłoń – to co? – powiedział już normalnie, łapiąc się
pod boki – o 13 widzimy się pod hotelem. Nie spóźnij się – pogroził palcem
bratu.
Zaczęłam dostrzegać jego talent aktorski, o którym tyle słyszałam.
Mógł z łatwością oszukać wszystkich, ale nie mnie. Jego oczy go zdradzały.
Widziałam w nich podenerwowanie.
-O mnie się nie martw – odpowiedział mu Shannon, który
uważnie obserwował całą sytuację i byłam niemal pewna, że bardzo go ona bawiła.
Nie wiem, co siedziało mu w głowie, ale dobry humor go nie opuszczał.
-W takim razie do zobaczenia później – pomachał nam na
pożegnanie.
Kiedy tylko zniknął w swoim pokoju, Sophie odwróciła się
na pięcie i zostawiła nas bez słowa. Przez rozsuniętą firankę dojrzałam, jak
szybkim krokiem zmierza w kierunku drzwi, które chwilę później zatrzasnęła z
hukiem.
-Dlaczego on nie chce mi nic powiedzieć – usłyszałam
ciche westchnięcie, więc przeniosłam wzrok na perkusistę, który wpatrzony we
mnie, uśmiechał się pod nosem.
-Nie rozumiem – zmarszczyłam brwi.
-Nieważne – machnął ręką.
-No mów – zawołałam zniecierpliwiona.
Przez chwilę wpatrywał się w przestrzeń za moimi plecami,
jednak kiedy ponownie wrócił do mojej twarzy, wiedziałam, że lepiej gdybym
weszła już do swojego pokoju. Jego mina mówiła jedno: będzie się ze mnie
nabijał.
-Wiesz, jak go na początku onieśmielałaś?- zaczął z
wielkim bananem na twarzy. Mówił niemal konspiracyjnym szeptem, co jakiś czas
zerkając do tyłu, czy aby na pewno Jared nie stoi za nim, chcąc palnąć mu w łeb
– myślałem, że się ogarnął, ale on nadal zachowuje się przy tobie jak idiota.
Do tej pory nie wiem, jak on dał radę cię pocałować – zachichotał, zakrywając
twarz dłonią – a teraz osioł zwiał do siebie, zamiast wkroczyć do akcji – nie
wytrzymał i w końcu zarechotał na cały głos.
-Shannon, lecz się – przewróciłam oczami i uprzednio
uderzając go w ramię, wróciłam do środka.
Jeszcze długo słyszałam śmiech muzyka, ale ignorując go,
postanowiłam wziąć prysznic.
Kilka minut po 13 wszyscy staliśmy w wielkim holu naszego
hotelu. Mieliśmy się podzielić na mniejsze grupki i tak udać się do restauracji
zarekomendowanych przez organizatora koncertu. Nie było sensu, by ponad 40 osób
szło w to samo miejsce. Dlatego już po kilku chwilach utworzyły się mniejsze
kręgi, które obserwowałam stojąc z boku. Nie wiedziałam, do kogo mogłabym
podejść. Byłam nowa i nie widziałam nigdzie miejsca dla siebie. Przysłuchując
się temu, jak wszyscy żartują, śmieją się i wspominają różne wydarzenia, czułam
się nieswojo. Mogłabym się przełamać i dojść do kilku osób, wśród których stała
Sophie. Już miałam zamiar wykonać krok w ich stronę, kiedy nagle zjawił się tam
Harvey, więc zrezygnowałam. To nie był najlepszy pomysł, by spędzać z nim
więcej czasu niż musiałam. Wcześniej myślałam, że ten wyjazd będzie idealną
okazją do odnowienia naszych więzi, ale sytuacja uległa małej zmianie. Trochę
mnie zdziwiło, że mój brat nie idzie z chłopakami. Widocznie nie zamierzał
odpuszczać sobie Sophie. Myślałam też nad dołączeniem do Emmy, ale ona wybierała
się z braćmi Leto, Tomo, Jamiem i dwoma innymi osobami, więc zrezygnowałam z
tego pomysłu. Niby nie było tu żadnej mocno wyczuwalnej hierarchii, jednak nie chciałam od razu sprawiać
wrażenia, że jestem tu tylko dlatego, bo znam głównych członków zespołu.
Wolałam znaleźć sobie znajomych z Crew i z nimi trzymać się trochę na uboczu.
-A ty co tak stoisz – obok mnie pojawił się Tomo,
szturchając w ramię – zgubiłaś się? – zażartował.
-Nie, tak się tylko przyglądam – wzruszyłam ramionami.
-Jak tak, to idziemy – złapał mnie za rękę i przeciskając
się między ludźmi, ciągnął mnie za sobą – jestem już strasznie głodny.
Nieco skołowana dałam wyprowadzić się przed budynek,
gdzie czekali już pozostali. Nawet nie wiedziałam, kiedy wyszli.
-Myślałem, że już się nie doczłapiesz - Shannon obdarował mnie
pełny wyrzutu spojrzeniem.
Obiad z nimi trochę kolidował z planami założonymi sobie
chwilę temu, ale nie dano mi możliwości, by móc pomarudzić. Od tego był perkusista, który przez całą
drogę jęczał, że jest głodny. Co jakiś czas mruczał też coś o czekaniu na
niezdecydowane osoby, ale zostawiłam to bez komentarza. Z doświadczenia
wiedziałam już, że słowne utarczki z nim źle się kończą. Szczególnie, kiedy wokół
było kilku świadków.
Gdy dotarliśmy na miejsce każdy zamówił to, na co miał
ochotę. Nie wiedząc, co wybrać zdałam się na kucharza i jego danie dnia, które
okazało się wyśmienite. Po tym, jak zjedliśmy, posiedzieliśmy tam jeszcze kilka
minut, rozmawiając. Na początku ciężką było mi się tam odnaleźć, bo poruszali tematy,
o których nie miałam żadnego pojęcia, ale przestało mi to przeszkadzać. Słuchałam
ich, uparcie bawiąc się swoją słomką, którą dostałam wraz z zamówionym sokiem.
-Nudzi ci się? – zwrócił się do mnie Jared, siedzący obok
na półokrągłej, skórzanej kanapie.
-Nie – stwierdziłam, nie odrywając wzroku od szklanki, w
której nadal były dwie kostki nierozpuszczonego lodu.
-Czyli tu zostajesz? – zaśmiał się.
Zmarszczyłam nos i spojrzałam na niego przekrzywiając
lekko głowę. Zostaliśmy sami ,a on wyglądał jakby ledwie powstrzymywał wybuch śmiechu.
-Gdzie reszta? – spytałam, zostawiając swoją zabawkę w
spokoju.
-Emma i Abigail w łazience, a chłopaki przy wyjściu –
wskazał dłonią w kierunku głównych drzwi.
-Dobra, już idę – złapałam za telefon, który wcześniej
położyłam na stoliku i zaczęłam podnosić się z miejsca.
-Aż tak przynudzaliśmy? – zagadnął, gdy byliśmy już na
zewnątrz.
-Nie, słuchałam was przecież – broniłam się.
-Widziałem właśnie – zaśmiał się – w ogóle się nie
odzywałaś, więc było mi trochę głupio.
-Dlaczego? – spojrzałam na niego zdziwiona – to mi jest
właśnie głupio. Po prostu nie mam bladego pojęcia o muzyce, więc nie chciałam
walnąć jakiejś gafy – westchnęłam – wolę was słuchać, a bawiłam się tą słomką,
bo się bałam, że mnie o coś zapytacie i zrobię z siebie głupka – spuściłam wzrok,
patrząc pod nogi.
Szliśmy jakąś wybrukowaną uliczką, podziwiając architekturę
miasta. Wszystko wydawało się być tu takie kolorowe i pełne życia. Uliczni artyści gromadzili wokół siebie
rzesze turystów, tak samo jak małe stoiska z pamiątkami. W końcu mieliśmy choć
chwilę na rozmowę, bo Emma była przed nami razem z Jamiem, za nami Tomo
wygłupiał się z Shannonem, a Tom i Abigail robili wszystkiemu zdjęcia. Co
prawda nie było szans poruszyć poważniejszych tematów, ale i tak nie
narzekaliśmy.
-Oj Arrie, Arrie – Jared pokręcił głową.
Śmiał się z tego jeszcze chwilę, aż w końcu dał mi
spokój. Zamiast tego zaczął mi opowiadać o wszystkim, co widział tu ostatnim
razem. Lubiłam go słuchać, tak samą jak Emmę. Mówili ciekawie, starali się mi
wszystko pokazać. Po jakimś czasie spotkaliśmy Harvey’a i resztę jego
towarzyszy na czele z Sophie i złączyliśmy się z nimi. Nie było tak źle, jak
się spodziewałam, że będzie. Mój brat udawał, że nie istnieję, więc w sumie
mogłam skupić się na zabytkach. Byliśmy w Prado, jednym z najważniejszych
muzeów w Europie, w Pałacu Królewskim i katedrze Almudena.
Gdy w końcu postanowiliśmy wracać, było już ciemno.
Zapuściliśmy się tak daleko od centrum miasta, że musieliśmy skorzystać z metra,
które było jednym z najstarszych w Europie. Mieliśmy jedną przesiadkę, ale w
końcu zatrzymaliśmy się na naszej docelowej stacji. Stojąc najbardziej w głębi
pociągu musiałam wszystkich przepuścić. Kiedy w końcu wysiedli,
ruszyłam do wyjścia, jednak ktoś w ostatniej chwili złapał mnie w pasie, nie
pozwalając zrobić żadnego kroku dalej.
-Musimy porozmawiać, Arrie – szepnął mi do ucha,
trzymając mocno, na wypadek gdybym chciałam zaprotestować.
Drzwi się zasunęły, a ja byłam tak samo zdziwiona, jak
nasi towarzysze, którzy rozglądali się dookoła, szukając nas wzrokiem. Pojechaliśmy
dalej.
____________________________________________
W ogóle nie jestem zadowolona z tego rozdziału ;___; Jest taki jakiś nijaki i nawet nie wiem, jak go skomentować. Chyba przyda mi przerwa od pisania, bo zmierza to w trochę złym kierunku ;__;
+Uwielbiam Was za te komentarze i bardzo dziękuję <3 Gdyby nie to, chyba dałabym sobie spokój z tymi rozdziałami ;____;
Pozdrawiam xoxox
Pozdrawiam xoxox
Co? Jest nijaki? JEST ŚWIETNY! Naprawde bardzo mi sie podoba!! Twoje ff jest jednym z najlepszych jakie czytam. Bardzo ciekawi mnie to jak potocza sie dalsze losy Jareda&Arrie i czy rodzenstwo dojdzie do jakiegos porozumienia. I czemu Ty zawsze tak trzymasz w napieciu i konczysz w takich momentach!? No cóż... życzę DUUUUUŻO WENY!! I mam nadzieje ze nie kazesz nam dlugo czekac na nadtępny :) - Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKarzesz* (sorki za błąd)
UsuńDziękuję! <3 nie martw się, w napięciu trzymam nawet siebie, bo w sumie sama jeszcze się waham, kto tam ją zatrzymał :D mam już jakiś zarys następnego rozdziału, ale niestety zacznę go pisać może dopiero w poniedziałek ;__; chyba, że moja przerwa od bloga się przedłuży, w co jednak wątpię ;)
UsuńPozdrawiam również!
Jak mogłaś przerwać w takim momencie ? rozdział boski jak zawsze :) błagam nie rób sobie przerwy i pisaniu XD mam nadzieje że nowy rozdział pojawi się tak szybko jak ostatnio (albo jeszcze szybcie =] ) Pozdrawiam i życze dużo, dużo weny :)
OdpowiedzUsuń#w pisaniu
Usuńdziękuję! <3 rozdział najwcześniej pojawi się w przyszłym, bo w weekendy pracuję do 22, więc nie mam zbytnio czasu :___; ale postaram się szybko coś napisać :)))
Usuńkocham Cię po prostu <3 chciałam wytrzymać i przeczytać w nocy ale usnełam -,-
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że w mentrze zatrzymał ją Jared, błagam dodaj szybkonowy ( najlepiej dzisiaj XD ) bo ja tu nie wytrzymam ;* czekam i pozdrawiam <30
nic nie szkodzi :D jak jak oddam rozdział to nawet go nie sprawdzam, bo nie mam już siły, więc może lepiej, że przeczytałaś już trochę poprawioną wersję :D czy to był Jared? hahah, nie wiem jeszcze w 100% kto to był :D zależy od tego jak będę mieć humor, kiedy zacznę pisać następny :D wiem, jestem okropna :D w przyszłym tygodniu może się coś pojawi! <3 pozdrawiam xoxo
Usuńhahahahhaha, jaki nijaki xd za dużo piszesz, przez co wydaje C się, że jest to okropne i beznadziejne. wiem o tym, bo sama miałam tak zimą, kiedy rozdziały latały jak szalone, a mi się ciągle wydawało, że jest paskudne xd
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa, kto ją tak przetrzymał w metrze :v wyczuwam brata xd
ps: GDZIE SĄ FG???????????? NIE MA TRASY BEZ FG
FG pewnie jeszcze się trafią xD nie lubię pisać o fg bo za nimi nie przepadam xD i kurde co o nich można napisać innego niż to że lepią się do nich i powtarzają że ich kochają i chcą się żenić?? xDDD dlatego wolę skupić się na czymś innym, ale zobaczymy, może się natkną na jakieś xD czy brat? ja już sama nie wiem xDDDDDDD w poniedziałek się dowiem xD a przerwa mam nadzieję, że się przydała xD
Usuńawwwwwwwwwww *____* ja chce więcej :*
OdpowiedzUsuńhihi, sooon xoxox
UsuńSuper, jak zwykle... kończysz w taki sposób, że człowiek się znowu denerwuje :P
OdpowiedzUsuńBo chce więcej a tu już koniec. Jak Ty tak możesz się znęcać?
Dobrze Ci idzie to pisanie! Nie wymyślaj.
Wydaje mi się, że to jednak może być Jared... w końcu powiedział jej "później"...
Chyba rozumiem gniew Harvey'a. Zazdrość... nie dość, ze Sophie leci na młodszego Leto to w dodatku jeszcze coś iskrzy między przyjacielem i jego malutką siostrzyczką no i jak tu się z tym pogodzić.
pozdr.
-S.
właśnie! :D ciężko :> ale co z tego będzie to zobaczymy :D na pewno Harvey tak łatwo nie odpuści :D więcej nie zdradzę, bo wszystko tu się jeszcze może zmienić! :D
Usuńkiedy nowy? bo ja tu umieram z ciekawości XD
OdpowiedzUsuńnajprędzej w przyszłym tygodniu ;___; w poniedziałek pewnie dopiero zacznę pisać :__;
Usuńczekam :*
UsuńHej :D słuchaj czytam twojego bloga od początku i uważam, że bardzo dobrze piszesz.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie powinnaś rezygnować z czegoś co ci tak dobrze wychodzi naprawdę :D Odwiedzałam wiele blogów , czytałam wiele opowiadań o różnej tematyce. A twój blog jest jednym z nielicznych o którym pamiętam i zaglądam z nadzieja że pojawi sie kolejny rozdział :D O czymś to świadczy, pisz dalej :) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
<3333333333333 Dziękuję!!! Bardzo mi miło, że komuś się to podoba i ktoś czeka ;___; to bardzo motywuje <3 xox
Usuńi teraz pytanie Jared, brat czy zupełne zaskoczenie i ktoś zupełnie inny... Nie lubię Chloe... I Sophie zresztą też :D
OdpowiedzUsuńczeeeeeeeeeeeekam na nexta.
Jeden z lepszych marsowych ff jaki kiedykolwiek czytałam!
Pozdrawiam :)
DZIĘKUJĘ <3 a kto, to się okaże :>>>>
Usuńbędzie dzisiaj nowy ?
OdpowiedzUsuńnie zaczęłam nawet ;____; miałam pracować w weekendy ale wyszło tak, że w tym tygodniu pracuję codziennie, więc nie mam czasu, bo gdy wracam to padam na ryj ;___; nie mam pojęcia kiedy nowy ;_____; :ccc
Usuń:(
Usuńpiszesz już nowy ?
Usuńżyjesz tam ? kiedy będzie nowy ?
OdpowiedzUsuńnie mam pojęcia... właśnie dzisiaj się dowiedziałam, że jutro najprawdopodobniej też nie mam wolnego, więc pozdrawiam -,- mam już przemyślane co i jak w następnym, ale nie mam czasu tego spisać :cccc
UsuńProszę Cię, nie rób mi tego i nie przerywaj pisania w takim ciekawym momencie!! ;)
OdpowiedzUsuńDodasz w tym tygodniu nowy ?
OdpowiedzUsuńistnieje taka możliwość, bo mam już jakieś pół rozdziału, może niecałe pół... tylko że jakoś słabo mi się to podoba i odbiega minimalnie od pierwotnego planu, więc jeśli to skasuję to chyba dopiero w przyszłym tygodniu ;___;
UsuńMam nadzieje że dodasz w tym tygodniu :-*
UsuńTak nie mogę doczekać się nowego rozdziału, że przeczytałam to opiadanie jeszcze raz od początku i muszę przyznać że teraz jeszcze bardziej chce nowy :*
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy ;)
hahah, miło <3 postaram się coś szybko napisać, ale nie wiem jak z czasem :c
Usuńżyjesz ? kiedy nowy ?
OdpowiedzUsuńwłaśnie nie jestem pewna czy nadal żyję ;__; kiedy nowy? nie mam pojęcia, nie mam czasu na nic ;__; jutro wracam trochę wcześniej to może coś popiszę, bo dzisiaj znowu do 22, więc jak wrócę to nie będę już mieć pewnie siły na pisanie ;__;
Usuńczekam i wierze w cb że w tym tygodniu będzie nowy :D *MarsHugs*
Usuńdodasz w weekend nowy ? :)
OdpowiedzUsuńniestety nie dam rady, a nie chce podawać konkretnego terminu do końca którego dodam, bo się mogę nie wywiązać, a tego bym nie chciała ;__; :c
OdpowiedzUsuńczekam ... xoxo
Usuńdziękuję! <3 i przepraszam, że tak długo :c
Usuńa w tym tygodniu będzie ? ;* wybacz że tak cały czas pytam ale skończyłaś w takim momencie ( licze że w metrze jest Jay ) że nie mogę się doczekać ;D
Usuńhahha,postaram się! mam niby pół rozdziału, ale muszę to przerobić, bo coś się schrzaniło i wyszło paskudnie ;___; ale przynajmniej do czwartku mam trochę wolnego czasu, więc może cos do końca tygodnia napiszę :D
Usuńdziasiaj jest czwartek więc mam nadzieje że pojawi się rozdział :*
OdpowiedzUsuńczekam i liczę na weekendowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńjesteś tam ?
OdpowiedzUsuńTEN ROZDZIAŁ MA NA SWOJEJ DRODZE TYLE PRZESZKÓD, ŻE JEŚLI W KOŃCU GO NAPISZĘ TO BĘDZIE CUD. MAM NA LAPTOPIE 3 PROGRAMY DO EDYTOWANIA TEKSTU, ŻADEN NIE DZIAŁA. TO CO CHCIAŁAM POPRAWIĆ TERAZ I TAK MUSZĘ PISAĆ OD NOWA. JAKAŚ PECHOWA TA PIĘTNASTKA ;____;
OdpowiedzUsuń:/
UsuńSAMA CHCĘ JUŻ MIEĆ TEN ROZDZIAŁ ZA SOBĄ, ALE CAŁY WSZECHŚWIAT PRZECIW NIEMU ;___;
Usuńmam w sobote urodziny, zrobisz mi prezen i dodasz w ten dzień nowy rozdział ? :)
OdpowiedzUsuń*Marshugs*
kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńjesteś tam? my tu tęsknimy za tobą :(
OdpowiedzUsuńżyjesz ? :/
OdpowiedzUsuńDo you live ?
OdpowiedzUsuńDo you die ?
Do you bleed ?
odezwij się chociaż bo ja się martwię :/
JESTEM W TRAKCIE 3CIEJ WERSJI NOWEGO ROZDZIAŁU. ;___; A I TAK JEST INNY NIŻ PIERWSZE ZAŁOŻENIE. MAM GO DOŚĆ, BO JEST ZUPEŁNIE INNY NIŻ CHCIAŁAM, GUBIĘ SIĘ W NIM, ALE MAM NADZIEJE, ŻE GO SKOŃCZĘ JUTRO, NAJPÓŹNIEJ W ŚRODĘ. TO JEST MOJE ZAŁOŻENIE I MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ UDA. TYLE NERWÓW MAM Z TYM ROZDZIAŁEM, ŻE MASAKRA. JEST MI WSTYD, ŻE TO TAK DŁUGO TRWA I JAK WIDZĘ ŻE CZEKACIE, TO KIEDYŚ MI TO DAWAŁO MEGA KOPA, A TERAZ CZUJĘ SIĘ PASKUDNIE ;__; MAM NADZIEJĘ, ŻE W KOŃCU UDA MI SIĘ SKOŃCZYĆ TEN NIESZCZĘSNY ROZDZIAŁ I POTEM BĘDZIE JUŻ ŁATWIEJ ;__; 15TNASTKA W MOIM PRZEKONANIU BĘDZIE RACZEJ NISKICH LOTÓW, ALE MOŻE CHOCIAŻ PRZY KOLEJNYCH SIĘ "ODBLOKUJĘ" XD DOBRA, JUŻ NIE NARZEKAM, BO JESZCZE Z TĄ 3CIĄ WERSJĄ SIĘ COŚ STANIE... DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚCIE XOXO
OdpowiedzUsuń:) czekam :*
Usuńczyli jednak nowy jutro ? :D
Usuńtak ;) nie wiem jak z jego długością w porównaniu do poprzednich, ale może być chyba krótszy... wracam dopiero o 20 ale chce go dzisiaj dodać więc nawet jak wyjdzie krótko to i tak się pojawi :D
Usuńjest już 22 :)
Usuńwiem wiem, ale jeszcze kawałek, będzie krótko chyba, w sumie nadal nie działa mi word, więc nawet nie wiem ile słów, bo zawsze miałam ok 2500 - 3000, a teraz sama nie wiem jakie to długie ;___;
Usuń