Czasami żałowałam, że od razu nie powiedziałam prawdy
Harvey’owi, jednak bolało mnie to, że był skłonny uwierzyć w każde kłamstwo.
Zdecydowanie nie powinnam tego mówić, bo Matt mimo wszystko na to nie zasłużył,
ale dlaczego Harvi’emu tak łatwo przyszło się z tym pogodzić? Może od zawsze
żył w przekonaniu, że jego siostra puści się pewnego dnia…
Ta cała sytuacja tak mnie już zmęczyła, że zastanawiałam
się, czy aby na pewno dobrze robię jadąc z nimi w trasę? Niestety, nie miałam
jak już się wycofać. Podpisałam umowę. Jared zdecydowanie wiedział, co robi
podsuwając mi ją pod nos, zaraz po tym, jak tylko się obudziłam po pamiętnej
tułaczce. Każde, nawet najmniejsze zawahanie nie uszło jego uwadze. Wiedział
też, jak wejść mi na ambicje. Nie lubiłam, kiedy ktoś nazywał mnie tchórzem,
nawet jeśli nim byłam.
-Obiecaj, że jak wrócimy to z nim porozmawiasz – Jared po
raz kolejny zaczął mnie męczyć.
Tego ranka wybraliśmy się na zakupy. Leto musiał kupić
kilka rzeczy na dzisiejszy wieczór, a ja nie chciałam siedzieć sama w domu.
Harvey miał w planach wyjazd z Shannonem, więc nie chcąc sobie psuć humoru z
samego rana, wyszłam z domu zanim wstał z łóżka.
-Jak ty marudzisz – mruknęłam, wrzucając do koszyka
kolejne produkty z listy.
-Marudzę, bo z tobą nigdy nic nie wiadomo – westchnął,
sięgając ręką po mleko migdałowe.
-Przecież już mówiłam, że
z nim porozmawiam – przewróciłam oczami.
-Nie rób głupich min! – zawołał i najechał mnie wózkiem,
za co zmroziłam go wzrokiem – uśmiechnij się!
-To tak nie rób! – złapałam za drugi kraniec koszyka,
kiedy po raz kolejny próbował nim we mnie uderzyć, śmiejąc się przy tym jak
dziecko.
-Nic nie robię – udawał niewiniątko.
Denerwowało mnie to, że zawsze musiał postawić na swoim.
Mimo, że był wkurzający ledwo udało mi się powstrzymać uśmiech. Czasami miałam
ochotę go rozszarpać za to, że nie potrafię się na niego złościć dłużej niż 5
minut. Wystarczyło, że zaczął się śmiać, a nie było opcji by nie zrobić tego
samego. Tak też było i tym razem.
Pokręciłam głową i z głośnym westchnięciem ruszyłam dalej
wzdłuż regałów, dopiero teraz pozwalając sobie na uśmiech, by nie dać mu tej
satysfakcji.
-Widziałem – zaśmiał mi się za uchem, kiedy przystanęłam
by wybrać napoje.
-Nic nie widziałeś – wcisnęłam mu karton soku z takim
impetem, że aż się skulił, kiedy zamiast w jego ręce trafił w brzuch.
-Jesteś podła – syknął już z mniejszym uśmiechem na
twarzy.
-Wątpiłeś w to kiedyś? – uniosłam do góry jedną brew,
próbując zachować poważną minę, co graniczyło z cudem, patrząc na naburmuszoną
twarz Leto.
-Nigdy – syknął, mrużąc powieki i wsuwając dłoń pod
koszulkę, chcąc rozmasować obolałe miejsce. Ten jeden gest sprawił, że mój
wzrok spoczął na płaskim, opalonym brzuchu. Miałam wrażenie, że Jared doskonale
zdaje sobie sprawę z tego, co robi.
Szybko spuściłam głowę i ruszyłam w kierunku kasy, by nie
dojrzał moich zaróżowionych policzków. Spędziłam z nim już wystarczająco dużo
czasu, by stwierdzić, że jest świadomy tego, jak działa na kobiety. Nie raz
byłam niemal pewna, że sprawdzał moją reakcję na niego. Był przystojny, to
prawda, ale miał jedną wadę, przez którą nie mogłam spojrzeć na niego inaczej
niż na przyjaciela – Harvey, a raczej ich przyjaźń. To wystarczyło bym była pewna,
że ta relacja nie ma szans by móc rozwinąć się w żadnym innym kierunku, nawet
jeśli któreś z nas by tego chciało. Jednak nawet jeśli, to teraz nie było nawet
o tym mowy. Jedyne czego potrzebowałam to jakieś zajęcie. Z jednej strony
miałam wątpliwości, co do wyjazdu, a z drugiej nie mogłam się już doczekać.
Chciałam się wyrwać, poznać nowych ludzi, zobaczyć ciekawe miejsca, mając przy
tym świadomość, że nikt mnie nie ogranicza. Chcę być wolna i cieszyć się
życiem, a facet nie był mi teraz do tego potrzebny. Zresztą Leto chyba nie był
typem mężczyzny, z którym chciałabym się wiązać. Jako przyjaciel był świetny.
Mogłam z nim rozmawiać, żartować, droczyć się, jednak po tym, co przeszłam z
Mattem, chciałabym spróbować z kimś młodszym. Między mną, a Jaredem nie było aż
takiej różnicy wieku, jak między mną, a Australijczykiem, jednak nie chciałam
znowu się rozczarować.
Chociaż... Wykluczanie Jareda, miało chyba tylko związek z moim zniechęceniem się do mężczyzn, z niczym więcej. Każda wymówka była dobra, by nie musieć znowu się angażować.
Chociaż... Wykluczanie Jareda, miało chyba tylko związek z moim zniechęceniem się do mężczyzn, z niczym więcej. Każda wymówka była dobra, by nie musieć znowu się angażować.
-Zastanawiam się czy wszystko mamy – Leto po raz kolejny
sprawdzał listę zakupów, kontrolując ją z tym co było już na taśmie, albo
jeszcze w wózku.
-Ja się zastanawiam kiedy mi pomożesz? – mruknęłam,
wykładając kolejną porcję owoców.
Jared zerknął za mnie znad kartki i uśmiechnął się
rozbrajająco.
-Radziłaś sobie tak dobrze, że nie chciałem ci przeszkadzać
– Leto nachylił się nad koszykiem dając mi przy tym sójkę w bok i zaczął z
niego wszystko wyciągać.
Przeszłam dalej i zabrała się za pakowanie skasowanych
przez kasjerkę produktów. Doskonale widziałam jak trudno jej się skupić na
swojej pracy i co chwilę zerkała na Jareda, który uśmiechając się szeroko, co chwilę
pokazywał mi język albo się wygłupiał. Kiedy w końcu uporał się ze swoim
zadaniem, podszedł do mnie i ciągle żartując pomógł mi wszystko zapakować. Nie
zwracałam uwagi na to co do mnie mówił, po prostu odpowiadałam mu uśmiechem, za
każdym razem, gdy na mnie patrzył badając moją reakcję na jego słowa. Byłam
zbyt zajęta obserwowaniem kasjerki, która za wszelką cenę chciała zwrócić na
siebie uwagę wokalisty, niemal prężąc się na swoim stołku. Czy to źle, że
czułam satysfakcje wiedząc, że blondynka oddałaby wszystko by być na moim
miejscu? Mordowała mnie wzrokiem, podczas gdy szatyn robił z siebie debila, tylko
po to by mnie rozśmieszyć. Od 3 dni starał się jeszcze bardziej. Za wszelką
cenę nie chciał dać mi odczuć, że mój brat ma mnie gdzieś.
-Coś się stało? – nagle jego głos wyrwał mnie z
zamyślenia, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że moje oczy się zaszkliły.
-Nie, nic – szybko złapałam za dwie siatki i odeszłam na
bok, podczas gdy Leto płacił za zakupy.
Czułam na sobie jego wzrok, jednak się nie odwracałam.
Zdałam sobie sprawę z tego, że potrzebuję swojego brata. Nieważne jakim był
dupkiem, brakowało mi go. Jared starał się jak mógł, bym poczuła się lepiej,
ale ciężko było pogodzić mi się z myślą, że Harvey tak diametralnie zmienił o
mnie zdanie. Mogłam zarzucić mu wiele, ale nadal go kochałam i go
potrzebowałam. Bycie kobietą było prawdziwym wyzwaniem. W Jednej chwili byłam
gotowa nie odzywać się do niego do końca życia, a w drugiej chciałam go jak
najszybciej przytulić. Tak samo wyglądała sytuacja z Jaredem. Nie brałam go pod
uwagę jeśli chodzi o związek, ale cieszyłam się, kiedy skupiał się na mnie, a nie
innych kobietach. My same sobie
komplikujemy życie.
Muzyka
-A mówiłem, żeby jechać autem – obok mnie zmaterializował się wokalista – ale się uparłaś, że potrzebujesz spaceru – zerknął na mnie z ukosa.
-A mówiłem, żeby jechać autem – obok mnie zmaterializował się wokalista – ale się uparłaś, że potrzebujesz spaceru – zerknął na mnie z ukosa.
Uważnie wpatrywał się w moją twarz, jakby chciał się
upewnić, że chwila słabości już minęła.
Spojrzałam w tym samym kierunku, co on wcześniej i w myślach zaczęłam
przeklinać swój uparty charakter. Mówił, że zanosi się na deszcz, ale
stwierdziłam, że przesadza. Uwiniemy się szybko i wrócimy. Jednak patrząc na
ścianę wody za szklanymi drzwiami, mentalnie zaczęłam się już szykować na
najszybszy bieg w życiu. Nie mieliśmy daleko do domu, jednak każde z nas miało
po dwie torby z zakupami, więc zapowiadało się dosyć zabawnie.
-Może od dzisiaj zaczniesz mnie słuchać – Leto westchnął głęboko
i powoli ruszył w kierunku rozsuwanych drzwi.
Przed wejściem był jeszcze mały daszek pod którym
stanęliśmy, a Leto z nieodgadnionym wyrazem twarzy wpatrywał się w niebo.
-Może zamówimy taksówkę? – zaproponowałam nieśmiało.
Na te słowa Jared zaczął chichotać jak wariat, więc
zrobiłam obrażoną minę.
-Tak tylko pytałam – mruknęłam urażona.
-Szybko biegasz? – szatyn przysunął na tyle blisko, że aby
móc spojrzeć w jego oczy, musiałam odchylić głowę daleko w tył.
-Może - wyszeptałam nieco speszona, na co uśmiechnął się tak słodko, że prawie wypuściłam zakupy z rąk, a w moim brzuchu obudziło się stado motyli.
-Może - wyszeptałam nieco speszona, na co uśmiechnął się tak słodko, że prawie wypuściłam zakupy z rąk, a w moim brzuchu obudziło się stado motyli.
-Sprawdzimy – stwierdził cicho, a ja szybko oddaliłam się
od niego na bezpieczną odległość.
Znowu to zrobił. Po raz kolejny mnie testował, jednak tym
razem moja reakcja była silniejsza i byłam niemal pewna, że on to zauważył. Po
jego minie mogłam nawet stwierdzić, że był bardzo z siebie zadowolony. Byłam
zła na niego, ale chyba jeszcze bardziej na siebie. Obiecałam sobie, że nie dam
mu się podejść, a właśnie w tym momencie, kiedy czekał mnie bieg w deszczu,
miałam nogi jak z galarety.
Wciągnęłam głośno powietrze, wzmocniłam uchwyt na torbach
i nagle ruszyłam przed siebie.
Usłyszałam za sobą głośny śmiech Leto, ale postanowiłam go
zignorować. Miałam teraz większy problem. Wystarczyło kilka sekund, a byłam
kompletnie mokra. Kątem oka zauważyłam roześmianego wokalistę biegnącego tuż
obok mnie i zupełnie straciłam panowanie nad sobą. Śmiałam się, piszczałam,
kiedy mijające nas auta ochlapywały nas kolejną porcją wody, ale w ogóle się
tym nie przejmowałam. Czułam się zupełnie beztrosko. Dwójka wariatów biegnących
ulicami LA z torbami pełnymi zakupów musiała wyglądać komicznie. Pewnie
rozmazał mi się cały makijaż, ale tak dobrze nie czułam się od dawna. Chyba
potrzebowała czegoś takiego. Zrobić coś nieodpowiedzialnego, dziecinnego. Po
tym biegu nie zdziwiłabym się gdyby wylądowała u lekarza, ale liczyła się
chwila.
Co jakiś czas Jared musiał przystawać i czekać na mnie,
ale nie wyglądał na zniecierpliwionego. Chyba bawił się tak samo dobrze jak ja,
bo uśmiech nie schodził mu z twarzy. W pewnym momencie pobiegł trochę dalej,
przystanął na środku chodnika i zaczął skakać, kręcąc się w kółko, a kiedy do
niego dotarłam, złapał mnie i podniósł do góry. Długo tak nie wytrzymaliśmy, bo
przeszkadzały nam nasze pakunki i byliśmy za bardzo rozbawieni, ale i tak
mieliśmy z tego ogromną frajdę.
Nie wiem jak długo zajęło nam dotarcie do domu Jareda,
ale kiedy w końcu znaleźliśmy się w ciepłym korytarzu nie miałam czasu nawet pomyśleć
o tym jak bardzo jestem przemoczona, albo w jakim stanie są nasze zakupy. Nie
pozwoliły mi na to miękkie usta, który przywarły do moich, kiedy tylko zamknęły
się za nami drzwi. Wypuściłam z rąk obie torby i od razu wplotłam palce w
krótkie, mokre włosy szatyna, który przywarł do mnie całym ciałem. Nie był
nachalny, ale też zdecydowanie wiedział czego chce. Muskał delikatnie moje
wargi, dłońmi błądząc po moich plecach, nie zapuszczając się nigdzie dalej. To
był impuls, ale mimo to chyba oboje gdzieś z tyłu głowy mieliśmy świadomość, że
nie powinniśmy tego robić. Mimo to, dlaczego nie wykorzystać tego, co już się
działo? Skłamałabym mówiąc, że mi się nie podobało. Podobało i to cholernie, co
było niepokojące, ale nie na tyle, by nie pozwolić mu pogłębić pocałunku. Kiedy
powoli wsunął język do moich ust, moje dłonie zjechały na jego ramiona.
Musiałam się go mocniej złapać, bo zaczęło brakować mi tchu. To co ze mną robił
ten jeden mężczyzna było nie do pomyślenia. Przecież to nie był mój pierwszy
pocałunek, ale czułam się tak, jakby nim był. Przez jeszcze długi czas nie
potrafiliśmy się od siebie oderwać. Leto na zmianę to muskał moje wargi, to
pieścił podniebienie. Oboje cały czas się uśmiechaliśmy, co było jeszcze
bardziej pokręcone niż sam fakt, że od kliku minut staliśmy mokrzy w
przedpokoju zapominając o całym świecie. Najbardziej jednak chyba byłam
wdzięczna Jaredowi, że nie posuwał się dalej. Byłam tak zamroczona, tym co się
teraz działo, że pewnie zgodziłabym się na wszystko. Wiedziałam, że wystarczyłby
jeden jego gest, a skończylibyśmy w jego sypialni, zapewne oboje tego później
żałując.
-Dam ci jakieś suche rzeczy – w końcu zdecydował się
odezwać, jednak nadal był tak blisko, że z każdym jego słowem, nasze wargi to
się stykały, to rozdzielały – przeziębisz się –oparł swoje czoło o moje i z
wesołymi iskierkami w oczach, wpatrywał się w moją twarz.
-Szybko sobie o tym przypomniałeś – uśmiechnęłam się
delikatnie, wpatrując się w jego tęczówki.
Wiedziałam, że ma ładne oczy, ale w tych okolicznościach
i z tej odległości wydawały się być zupełnie wyjątkowe. Miałam nadzieję, że to
chwilowe zauroczenie, bo przecież jeszcze kilkanaście minut temu rozmyślałam o
tym, dlaczego nie mogłabym się z nim wiązać.
Wiązać? Nie za dużo powiedziane? Przecież tylko się
całowaliśmy. Nikt nie mówił nic o związku. Ja nie chcę, a on? Jest artystą,
potrzebuje wolności, na pewno w żadnym momencie naszej znajomości nie myślał o
niczym poważnym. Chyba przekonałam samą siebie.
-Lepiej późno niż wcale – mruknął i po raz kolejny musnął
moja usta, by po chwili odsunąć się i z szerokim uśmiechem wpatrywać się we
mnie.
Dopiero teraz przypomniałam sobie jak zapewne muszę teraz
wyglądać. Zażenowana zakryłam twarz dłońmi, na co mój towarzysz parsknął
śmiechem.
-Nadal ślicznie wyglądasz – odciągnął moje ręce i
korzystając z okazji splótł palce swojej dłoni z moimi i zaprowadził mnie na
górę.
Weszliśmy do jego sypialni i podczas gdy grzebał w swojej
szafie ja stałam w progu oparta o framugę i przyglądałam mu się uważnie. W
sumie, na pierwszy rzut oka, nie było w nim nic nadzwyczajnego. Zwykły facet,
któremu udało się do czegoś w życiu dojść. Był przystojny, ale nie był jedynym
mężczyzną na tym świecie, o którym można było to powiedzieć. Jednak miał coś w
sobie, czym do siebie przyciągał i doskonale o tym wiedział, a ja się bałam, że
będzie chciał użyć tego w stosunku do mnie. Lubiłam go, nawet bardzo, ale
pewnych granic nie chciałam przekraczać. Musiałam sobie obiecać, że to co
dzisiaj się wydarzyło nie zmieni naszych relacji. Nie teraz, kiedy znalazłam w
nim przyjaciela, a Harvey był na mnie obrażony.
-Wiesz gdzie łazienka? – Leto podszedł do mnie i
wyciągnął w moją stronę dłoń z koszulką i spodniami, jednak kiedy chciałam je
od niego odebrać, szybko ją cofnął.
Zrobiłam zdziwioną miną, a ten z łobuzerskim uśmieszkiem
wskazał palcem wolnej ręki na swój policzek. Na ten gest założyłam ręce na
piersiach i kręcąc głową wpatrywała się w niego z uśmiechem, na co wyszczerzył
zęby.
-Przynajmniej próbowałem – zbliżył się i sam skradł mi
całusa, wręczając ubrania.
-Tym razem nie wyszło – powiedziałam wesoło.
-Będę próbował dalej – zapewnił i wycofał się, tym razem
szukając ciuchów dla siebie.
Skorzystałam z okazji i ruszyłam w kierunku łazienki.
Kiedy spojrzałam w lustro zaczęłam się z siebie śmiać. Wyglądałam tragicznie, a
mimo to byłam w świetnym nastroju. Zaczęłam się nawet zastanawiać jak mocno
Jared musiał się starać by nie wybuchnąć śmiechem, widząc mój rozmazany
makijaż. Pokręciłam głową i po tym jak zmyłam z twarzy czarne ślady,
postanowiłam wziąć prysznic. Wiedziałam już gdzie, co jest, więc nie miałam
problemu ze znalezieniem czystych ręczników.
-Co robisz? – wskoczyłam na blat tuż obok kuchenki, na
której Leto miał zamiar coś smażyć, bo rozgrzewał już patelnię.
Czysta, przebrana i pachnąca czułam się o wiele bardziej
komfortowo. W dodatku zauważyłam, że wokalista wypakował już zakupy, co bardzo
mnie ucieszyło. Jedyne na co teraz miałam ochotę to siedzieć i nic nie robić.
-Naleśniki – zerknął na mnie, w taki sposób, że zaczęłam
tracić pewność siebie – jesteś głodna?
-Trochę – skinęłam głową, na co się uśmiechnął.
Ogólnie rzecz biorąc, cały dzień się dzisiaj uśmiechaliśmy.
Gdyby ktoś spojrzał na nas z boku, mógłby stwierdzić, że jesteśmy nienormalni,
ale czy to ważne? Po prostu to było zaraźliwe. Kiedy kąciki jego ust unosiły
się do góry, moje automatycznie robiły to samo. Miał coś w sobie, to nie
ulegało wątpliwości. Lubiłam z nim spędzać czas i choć teraz powinnam czuć się
niezręcznie, wcale tak nie było.
-To dobrze – przeniósł wzrok na patelnię, na którą wylał
trochę przygotowanego ciasta.
Widocznie mój prysznic trochę trwał skoro zdążył się
przebrać, wypakować zakupy i jeszcze zrobić ciasto na naleśniki. Bardzo mnie to
cieszyło. Taki powinien być każdy facet.
Nim zdążyłam się zorientować szatyn odłożył wszystko na
bok i po chwili znalazł się tuż przede mną, stając między moimi nogami.
-W sumie to chyba dobrze, że zdecydowaliśmy się na spacer
– zaczął, łapiąc za kosmyk moich tyle co wysuszonych włosów i zaczął owijać go
w okół palca, nawet na chwilę nie przerywając kontaktu wzrokowego.
-Tak myślisz? – mruknęłam, kiedy jego twarz zaczęła
niebezpiecznie zbliżać się ku mojej.
-Jestem wręcz przekonany – szepnął i po raz kolejny tego
dnia odebrał mi rozum.
Nie wiem jak to możliwe, ale tym razem był jeszcze
bardziej delikatny. O ile za pierwszym razem mógł mieć obawy, czy go nie
odepchnę, o tyle teraz miał pewność, że tego nie zrobię. Właśnie dlatego nigdzie mu się
nie śpieszyło. Powoli doprowadzał mnie do szaleństwa, na nowo rozbudzając stado
motyli w moim brzuchu, a ja miałam nadzieję, że zbyt szybko tego nie przerwie.
Oparłam dłoń na jego klatce piersiowej i lekko przygryzłam jego wargę, na co
mruknął zadowolony. Odsunął się delikatnie i z uśmiechem wpatrywał się w moją
rozpromienioną twarz.
Pewnie wrócilibyśmy do tego, co przed chwilą robiliśmy
gdyby nie znaczące chrząkniecie z plecami Jaredam. Spojrzałam ponad jego
ramieniem i zamarłam, podobnie jak chłopak, gdy spojrzał w tym samym kierunku,
co ja.
-Arrow, musimy porozmawiać – usłyszałam poważny
głos swojego brata, jednak nie byłam w stanie nawet drgnąć dopóki nie odezwał
się po raz drugi – Arrow! Idziemy!
Ocknęłam się i rzuciłam ostatnie przerażone spojrzenie blademu
Jaredowi, który odsunął się ode mnie, bym mogła zeskoczyć z blatu.
-Naleśniki ci się przypaliły – Harvey nie omieszkał
dowalić jeszcze wokaliście, kiedy nieświadomy niczego Shannon pojawił się w
kuchni i mierzwiąc mi włosy stwierdził, że to był bardzo nudny dzień.
Boski rozdział, ja chce więcej :)
OdpowiedzUsuńdziękuję! <33 już się pisze :>
UsuńHarvey pewnie nie jest szczesliwy z powodu tego co zobaczyl, ale mam nadzieje ze wszystko sobie wyjasnia i da im swoje blogoslawienstwo;)
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial, oby nastepne pojawialy sie czesciej :)
tak, Harvey raczej nie jest w 7. niebie, ale zobaczymy co z tego wyjdzie :D też liczę, że następny będzie wcześniej :D właściwie to już go piszę ! muszę korzystać z tego, że mam ochotę na pisanie :D
Usuńdjflkjdfl;lfhdlkfjgklfkghlkfjhlgkfhlgkfhlkgfgflkgfhjgfdkgjlfgkf
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIE
Ty mi tu nie pierdziel, będą dzieci, dostałaś the believer to czego chcesz więcej? Dziada w związanych włosach też dostałaś, więc pls, ja nic nie dostałam (no dobra, r-evolve swoje dostałam, ale nic więcej ;-; )
Rozdział boski, hehe. Ten pocałunek, zajebście go opisałaś. Też tak chcę (na szczęście nie będzie musiał się śmiać z rozmazanego ryja bo rzadko się maluję, bardzo rzadko xd).
Mam nadzieję, że następny jeszcze przed końcem wakacji będzie!
no dostałam The Believer i związane włosy i jestem na niego zła, bo teraz muszę być dla niego miła, chociaż w opowiadaniu xDDD a pocałunek, to był dla mnie masakryczny fragment xD wolę pisać jakieś dziwne, śmieszne rzeczy a nie próbować stworzyć coś pseudoromantycznego :__; nie mam talentu do tego ;__; Przed końcem wakacji? może da się coś zrobić xDDD
UsuńO...
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc takiego obrotu spraw się nie spodziewałam :) Zaskoczyłaś mnie ale pozytywnie :P
Można wyobrazić sobie te trzy miny, kiedy Harvey wszedł do kuchni... Czuję, że chyba każdemu się trochę dostanie. Wydaje mi się, że Shannon maczał trochę palce w tym, że Harvey zdecydował się pogadać z młodą. Tylko nie spodziewał się pewnie tego, co zobaczy hehe. Ciekawie to rozegrałaś.
Również mam nadzieję, że niedługo coś skrobniesz.
Pozdrawiam
-S.
oo, to się bardzo cieszę, że udało mi się Cię zaskoczyć :D samą siebie też zaskoczyłam trochę xDD tak, każdemu się trochę dostanie, ale komu najbardziej to jeszcze nie wiem :D JESZCZE TA IMPREZA WIECZOREM... ciekawe co mój mózg wymyśli :D trzymaj kciuki, może szybko uda mi się coś dodać :D Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam xoxo
UsuńJestem pewna, że masz już niezły plan co do imprezy :) Wystarczy tylko przelać to ... na klawiaturę :D Widzisz jakie to proste? :D
UsuńTrzymam kciuki, trzymam ;)
-S.
haha, dziękuję! :D ogólnie bardzo bym chciała już jutro dodać nowy w ramach przeprosin za tę przerwę ;__; ale zobaczymy :D tak czy siak, będę się starać! :D i wymyślać, co by się tu mogło zdarzyć w 13nastce :> :D
UsuńOby 13 nie była pechowa :P
Usuń-S.
Uwaga! Może za godzinę się wyrobię! :D
OdpowiedzUsuńI can't wait! (:
Usuńkilka minut! za to będzie dłuższy :D i tak końcówkę już tak trochę jakby "okrajam"? xD
UsuńFajnie by było jakbyś utworzyła grupę na fejsie i tam powiadamiała o nowych postach(taka drobna sugestia) (:
OdpowiedzUsuńwłaśnie miałam o to pytać pod następną notką! :D
Usuńjestem już tu :) ten rozdział jest the best *______*
OdpowiedzUsuń