-Zbieraj rzeczy i wychodzimy – poinstruował mnie Shannon,
odstawiając pusty już kubek do zlewu.
-Gdzie tym razem? – spytałam zaciekawiona.
Odkąd zostałam sama z Shannonem ten przychodził codziennie
rano i organizował mi czas aż do późnego wieczora. Harvey z Jaredem polecieli na jakąś
sesję zdjęciową z Nowym Jorku i mieli wrócić dopiero jutro rano. Kiedy mój brat
mnie o tym poinformował, byłam trochę zawiedziona tym faktem, bo zapowiadało
się na to, że spędzę ten czas sama w domu, a największą moją rozrywką będzie
czytanie książek. Całe szczęście na horyzoncie pojawił się starszy Leto z głową
pełną pomysłów jak efektywnie wykorzystać te dni. Pokazał mi już chyba
wszystkie najpiękniejsze miejsca w tym mieście, więc z zaciekawieniem
wpatrywałam się w roześmianą twarz mężczyzny, zastanawiając się, co jeszcze
mógł wymyślić.
-Niespodzianka – wyszczerzył się, na co z uśmiechem
pokręciłam głową.
Nie wiem jak on to robił, ale za każdym razem wywoływał
uśmiech na mojej twarzy. Nie budził we mnie żadnego skrępowania mimo, że
przecież znałam go od niedawna. Jednak sposób w jaki mnie traktował i ze mną
rozmawiał powodował, że widziałam w nim Harvey’a. Najbardziej łączyło ich to,
że uwielbiali robić mi zdjęcia. Shannon
podobnie, jak mój brat nie rozstawał się z aparatem i nieustannie upamiętniał
każdą chwilę. Czasami było to tak irytujące, że wyrywałam mu urządzenie z ręki
i to ja zaczynałam go dręczyć w ten sam sposób. Świetnie się razem bawiliśmy i
dogadywaliśmy. W tym momencie byłam pewna, że postąpiłam słusznie godząc się na
pracę z braćmi Leto, a głównie pracy ze starszym z nich. Obaj budzili we mnie
same pozytywne uczucia. Nie dało się ich nie lubić, choć czasami zastanawiało
mnie to, jak będą zachowywać się w Europie. Pod presją czasu i życiu w ciągłym stresie
wcale nie muszą być tacy jak w LA. Jestem tylko siostrą ich przyjaciela,
zjawiłam się nagle, więc to normalne, że wzbudzam zainteresowanie i chcą być
mili. Potem będę już tylko zwykłym członkiem ekipy, więc niekoniecznie nasze
relacje mogą wyglądać tak jak teraz. Jednak byłam na to przygotowana i mimo wszystko
nie czułam obaw. Miałam tam pracować i dobrze się bawić. Poznawać nowych ludzi
oraz spędzić czas z bratem.
-Niech ci będzie – uśmiechnęłam się i chowając telefon do
torby, ruszyłam w stronę wyjścia – a to gdzieś daleko? – spytałam, kiedy
siedzieliśmy już w aucie.
-Może – uśmiechnął się tajemniczo, na co przewróciłam
oczami.
-Harvey dzwonił rano – westchnęłam.
-Już się stęsknił? – Leto parsknął śmiechem.
-Na to wygląda – spojrzałam na perkusistę, który z uśmiechem
kręcił głową – chciał przebukować bilet na dzisiaj, ale nie wiem czy mu się to
w końcu udało.
Shannon oderwał wzrok od drogi i spojrzał na mnie z
politowaniem.
-Masz przerąbane, wiesz?
-Dlaczego? – spytałam, unosząc jedną brew.
-Współczuje każdemu facetowi, który będzie się za tobą uganiał
– muzyk ponownie skupił się na drodze, jednak uśmiech nadal nie schodził mu z
twarzy.
-Shannon, nie oszukujmy się – zaczęłam – ktoś taki
zostanie zlikwidowany, zanim w ogóle pomyśli o tym, by zaprosić mnie na kawę.
-My z Jaredem już pierwszego dnia zostaliśmy pouczeni –
oznajmił, a ja otworzyłam usta ze zdziwienia.
-Jak to?
Mój brat nigdy nie zaakceptował nawet jednego z moich
związków. Łagodnie mówiąc: nie lubił żadnego z chłopaków, z którymi się
spotykałam. Nie było ich zbyt wielu, ale od zawsze dawał mi jasno do
zrozumienia, że żaden mój wybór nigdy nie przypadnie mu do gustu. Matt’a nie
znosił szczególnie, bo nie miał jak go kontrolować. Tylko dlatego, że
mieszkaliśmy na dwóch różnych kontynentach mój związek miał szansę potrwać
trochę dłużej niż miesiąc. Jednak, kiedy tylko znalazłam się w jego domu, dało
się odczuć, że Harvey bardziej się
cieszył, niż mi współczuł.
-Dał nam jasno do zrozumienia, że nie chce by żaden z nas
cię skrzywdził – Leto zaparkował samochód, odpiął pas i przyjrzał mi się uważnie
– jest naszym przyjacielem, więc to oczywiste, że byśmy tego nie zrobili.
-Wiem i nie lubię, kiedy wtrąca się w moje życie –
skrzywiłam się.
-Jest jego częścią – westchnął, na co kiwnęłam głową.
-Masz racje. Chodzi tylko o to, że cały czas ma mnie za
małą dziewczynkę, która nie potrafi sama poradzić sobie z własnym życiem. Człowiek
uczy się na błędach, a on nie chce nawet dać mi szansy bym mogła jakikolwiek
popełnić.
-Chce cię chronić przed całym światem – uśmiechnął się
delikatnie – rozumiem go. Starsi bracia już tak mają.
-Ale Jared nie musi lecieć do Australii, by mógł zrobić
coś bez nadzoru – powiedziałam z wyrzutem.
-Wystarczy mu sesja w Nowym Jorku – perkusista parsknął śmiechem
i zmierzwił mi włosy – zobaczysz, w końcu Harvey da ci spokój. Dawno cię nie
widział, więc próbuje być wszędzie. Jesteś jego księżniczką – zadrwił, na
co prychnęłam – ale nie martw się – kontynuował – w Europie będzie miał Sophie,
więc ci odpuści.
-Mam nadzieje – mruknęłam i oboje wysiedliśmy z auta.
Rozprostowałam ręce i rozejrzałam się dookoła .
Znajdowaliśmy się pod jakąś ogromną halą, w kierunku, której podążały całe
rodziny z dziećmi. Było piękne niedzielne przedpołudnie, które na pewno
sprzyjało rodzinnym wypadom.
-Shannon? – niepewnie spojrzałam na mężczyznę, chcąc
zadać nurtujące mnie pytanie.
-Tak? – podszedł do mnie, przyglądając mi się uważnie.
-To Harvey was namówił do tego, żebyście mnie zabrali? –
spytałam cicho, chowając dłonie w kieszeniach bluzy.
-Nie – zawołał niemal buntowniczo – Harvey wiele nam o
tobie opowiadał i wiedzieliśmy czym się zajmujesz. Kiedy zadzwonił Kevin i
oznajmił, że nie może z nami lecieć, niemal spanikowałem. Szybko musieliśmy znaleźć
kogoś na jego miejsce... I właśnie wtedy do domu wrócił Jared oznajmiając, że
panna Twaney przybyła do kraju – uśmiechnął się i dodał – twój brat do niczego
nas nie namawiał, ale to nie zmienia faktu, że nasz pomysł bardzo mu się
spodobał.
-Bałam się, że ten manipulator za tym stoi – westchnęłam,
a kąciki moich ust powędrowały do góry.
-Nie spokojnie – poklepał mnie po plecach, kiedy
ruszyliśmy w stronę budynku – to sprawka drugiego manipulatora – wyszczerzył zęby
– w sumie nie wiem, który z nich jest
gorszy.
-Nie wiem czy chcę znać odpowiedź na to pytanie –
zaśmiałam się. Dobry humor powrócił – bardziej chciałabym wiedzieć, co będziemy
tutaj robić? – Shannon zaparkował chyba na samym końcu parkingu, więc nie
dostrzegłam jeszcze żadnego banneru informującego, gdzie się znajdujemy.
-Spójrz tam – wskazał na prawo, kiedy byliśmy już trochę
bliżej.
-Ścianka wspinaczkowa? – spojrzałam na niego zdziwiona.
Szczerze mówiąc, w ogóle się tego nie spodziewałam.
Raczej byłam pewna, że idziemy na jakiś pokaz, mecz albo cokolwiek innego.
-Jakoś sobie tego nie wyobrażam – westchnęłam bez
entuzjazmu.
-Dlaczego? – spojrzał na mnie jak na wariatkę – świetna zabawa!
Chodź – pociągnął mnie za rękę i wprowadził do środka budynku.
-Jak mam stąd zejść?! – wrzasnęłam, kurczowo trzymając się
uchwytów przymocowanych do ścianki.
Nie wiem jakim cudem wdrapałam się na górę, ale w tym
momencie to nie to było moim problemem. Przerażona zdałam sobie sprawę z tego,
że nie wiem, co mam dalej robić.
-Puść się! – usłyszałam z dołu.
-Zwariowałeś?! – spanikowana jeszcze bardziej przylgnęłam
do ściany, niemal się w nią wkomponowując .
-Masz linki, nic ci się nie stanie!
-Masz linki, nic ci się nie stanie!
-I co z tego, że je mam?! – wrzasnęłam zdenerwowana.
Zdecydowanie przestało mi się to podobać. Wspinając się,
nie skupiałam się nad tym, co robię. Niemal automatycznie wykonywałam każdy
ruch, nie chcąc myśleć o tym, że bezpieczna powierzchnia, co raz bardziej się
ode mnie oddala. Nie zamierzałam wyjść na tchórza przed Leto, więc zgodziłam się
na tę atrakcję, za co teraz plułam sobie w twarz.
-Jak się puścisz to zjedziesz powoli na dół! – albo mi
się wydawało, albo w jego głosie można było wyczuć rozbawienie.
Jednak to nie to było teraz moim zmartwieniem. Ze strachu
nie byłam w stanie rozluźnić swojego uścisku. Nie było nawet mowy o tym, że
mogłabym się teraz puścić, nawet gdybym tego chciała. Moje ciało nie miało
zamiaru mnie słuchać.
-Shannon, pomóż mi! – jęknęłam zrezygnowana.
Ścianka wspinaczkowa. Zachciało się przygód. Nigdy więcej
nie dam się na to namówić. Dlaczego nie mógł zabrać mnie na plażę? Albo do
parku? Zwykłym spacerem też bym nie pogardziła. Wszystko byle nie robienie z
siebie pośmiewiska przed tymi wszystkimi ludźmi. Nie do końca przemyślana
decyzja skończyła się stratami moralnymi. Byłam niemal pewna, że Leto szybko o
tym nie zapomni.
-Nawet dzieci sobie radzą – odwróciłam się w stronę, z
której dochodził jego głos.
Obdarzyłam mężczyznę zabójczym spojrzeniem, które
wywołało jeszcze większy uśmiech na jego twarzy. W tym momencie miałam ochotę
go udusić, jednak to wiązałoby się z puszczeniem uchwytów. Wszystkie mięśnie
zaczynały mnie już boleć, a moim jedynym marzeniem teraz było znalezienie się
na dole.
-Dzieci mają niższą ściankę – syknęłam, mrużąc oczy.
-Nie powiedziałbym – droczył się.
-Zabierz mnie na dół – jęknęłam, na co pokręcił głową,
ale szybko zmienił pozycję.
Oderwał prawą rękę od ścianki i objął mnie nią w pasie.
-Złap mnie za szyję – mruknął, jednak ja nadal nie byłam
w stanie się puścić.
-Arrie, nic ci się nie stanie – był co raz bardziej
rozbawiony moim zachowaniem.
-Przecież próbuję! – warknęłam z wyrzutem, na co
westchnął głęboko, by po chwili pociągnąć mnie do tyłu.
Ten jeden niespodziewany ruch z jego strony spowodował,
że przestraszyłam się jeszcze bardziej i automatycznie złapałam się jego
ramienia, po czym natychmiast przylgnęłam do jego ciała.
-I co? Aż tak strasznie? – zapytał, kiedy powoli
zjeżdżaliśmy na dół.
-Nienawidzę cię, Leto – wyszeptałam gniewnie, a gdy tylko
moje stopy dotknęły gruntu, niemal od razu wyszarpałam się z uprzęży i linek
asekuracyjnych.
-Również uważam, że to była świetna zabawa – uśmiechnął się
szeroko.
-Nigdy więcej mnie na to nie namówisz.
-Jeszcze zobaczymy.
Chcąc jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od tego
miejsca oddałam sprzęt i nie czekając na ociągającego się i wyraźnie z siebie
zadowolonego perkusistę, samotnie ruszyłam w stronę auta. Chwilę trwało zanim
do mnie dołączył i łaskawie otworzył zamek, jednak nie chciałam już w żaden sposób
tego komentować, by nie dać mu kolejnego pretekstu do żartowania sobie ze mnie.
Wystarczająco najadłam się już dzisiaj wstydu.
-Jemy na mieście, czy w domu? – zapytał, kiedy mój gniew
trochę zelżał i w sumie ta sytuacja zaczęła mnie trochę bawić. Teraz, nie
czując już strachu, mogłam spojrzeć na to z innej strony. Jednak mimo wszystko wolałam nie wdawać się już
w żadną dyskusję na ten temat ze starszym Leto, który udawał, że nic się nie
wydarzyło, bym przestała się na niego boczyć.
-W domu – westchnęłam.
-Jakieś zakupy? – zerknął na mnie na co wzruszyłam
ramionami.
-W sumie możemy coś kupić.
-Myślałem żeby zrobić zapiekankę z makaronem. Co ty na
to? – dopytywał.
-Jeśli sam ją zrobisz, to czemu nie? – wytknęłam język w
jego stronę na co pokręcił głową.
-Kobiety – mruknął.
Po drodze zrobiliśmy zakupy w markecie. Oczywiście Leto
nie mógł obyć się bez wygłupów. Szczególnie upodobał sobie dział z warzywami i przedrzeźniając
brata odgrywał durne scenki przy użyciu brokułów i marchewek.
-Jesteś nienormalny, wiesz? – parsknęłam śmiechem, kiedy
wchodziliśmy już do domu Harvey’a z torbami pełnymi zakupów.
-Nie zapominaj kto cię uratował – uśmiechnął się mściwie,
na co zmarszczyłam gniewnie nos.
-Czyli dzisiaj ty mi gotujesz, tak? – zmieniłam temat,
wiedząc, że ta wymiana zdań może zakończyć się moją klęską.
-Chyba nie mam wyjścia – westchnął z udawanym smutkiem i
ruszył w stronę kuchni, gdzie na blacie postawił zakupy.
-Sam się w to wpakowałeś – zabrałam się za rozpakowywanie
torb, podczas gdy Shannon nieporadnie próbował odnaleźć się w tym, gdzie co się
znajduje – może ci pomóc? – spytała, kiedy po raz trzeci otworzył tę samą szafkę.
-Poradzę sobie – odpowiedział spokojnie – byłem tu nie
raz.
-Wygląda na to, że albo to było dawno temu albo przebywałeś
tu w trochę w innym stanie – zadrwiłam, kiedy w końcu udało mu się znaleźć
garnek, w którym miał zamiar ugotować makaron.
-Wyjdź – zmrużył powieki, napełniając naczynie wodą.
-Chętnie popatrzę, jak sobie radzisz – puściłam mu oczko.
-Na pewno lepiej niż ty na ściance – wyszczerzył się i
teatralnie mrugnął do mnie okiem tak, jak ja do niego chwilę temu.
Nie wiedząc, co odpowiedzieć pokazałam mu tylko środkowy palce, który
jeszcze bardziej go rozbawił. Wyglądało na to, że przez jakiś czas nie było
sensu zaczynać z nim potyczek słownych, bo byłam w nich bez szans. Jak
najszybciej musiałam znaleźć coś na niego, by móc je wyrównać.
-Wspaniała riposta – zacmokał zadowolony z siebie,
włączając palnik.
-To jest nie fair – fuknęłam.
-Tak to w życiu bywa – wzruszył ramionami.
-Obiecaj, że nic nie powiesz Harvey’owi – założyłam ręce
na piersiach, obserwując uważnie swojego rozmówce, który z dziwnym błyskiem w
oku zastanawiał się nad odpowiedzią.
-Dobrze, ale opowiem Jaredowi, bo to był jego pomysł –
mina zrzedła mi jeszcze bardziej jeśli to w ogóle możliwe.
-Nie zrobisz tego – zmroziłam go wzrokiem.
-Zrobię – odpowiedział jak gdyby nigdy nic – w trójkę z
twoim bratem uwielbiamy tam chodzić, więc przy najbliżej okazji, kiedy będą
chcieli cię przekonać – mówiąc to zbliżał co do mnie co raz bardziej, aż w
końcu stanął tuż przede mną – napomknę o tym, że pewnie zechcesz wejść tylko
pod warunkiem, że ktoś cię potem ściągnie z góry. Oczywiście sparodiowanie
twojego błagalnego krzyku nie będzie problemem – uśmiechnął się chytrze i w tym
momencie ktoś zadzwonił do drzwi – a może zrobię to nawet teraz?
Nim zdążyłam się zorientować Leto z uśmiechem ruszył w
stronę drzwi wejściowych. Przez chwilę stałam w miejscu, jednak szybko
otrząsnęłam się ze stanu zawieszenia i zanim Shannon zdążył nacisnąć na klamkę,
zatrzymałam go.
-Harvey ma klucz – oznajmiłam stając w korytarzu, na co
ten tylko wzruszył ramionami.
-I tak trzeba otworzyć.
Jeśli ostatnio zastanawiałam się nad przyszłymi
scenariuszami swojego życia, żaden z nich nie uwzględniał tego, co zobaczyłam chwilę
później. A może raczej kogo. Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek
będzie mi dane spotkać tę osobę na swojej drodze. Jak widać życie lubi płatać nam
figle.
cudowny :) czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńCały miesiąc czekania , ale opłacało się ;) czemu nie było Jareda? jestem pewna że ten gość to jej były :) ma di niego nie wrócić a jej obrońcą przed nim ma być Jared :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nowy rozdział i życzę dużo weny ;)
twoja największa fanka XD
(:
OdpowiedzUsuńSuper :) ale ja się pytam : where is Jared ? Czekam na więcej :}
OdpowiedzUsuńSHANNON, DAŁAŚ SHANNONA, HELP, JA TU SIKAM Z RADOŚCI XDDD W końcu inna tematyka!
OdpowiedzUsuńWiem, kto stoi w drzwiach, i jestem cały czas z fochem na Ciebie o tego ktosia ;_; No chyba że potem będą działy się takie jaja, że będę co chwilę płakała ze śmiechu xD
Bardzo dobrze, że napisałaś ten rozdział! Wcale nie jest sztuczny, wręcz przeciwnie, czyta się go z lekkością. :D Weź przyjmij sobie założenie, że codziennie w weekend będziesz pisała dwie strony, to jakoś pójdzie w miarę regularne dodawanie rozdziałów.
PS: Arrie wrzeszcząca na ściance i przytulas z Shannonem >>>>>> życie
W ogóle nie czuć w tym rozdziale, że jest "wymęczony". Czytało się cudownie, jak zawsze. Arrow na ściance - chciałabym to zobaczyć. Wolałabym tylko, żeby Jared pomagał jej w zejściu, no ale wszystkiego mieć nie można. Harvey był przesłodki z tym ostrzeżeniem dla Leto. Czekam na następny. ;- )
OdpowiedzUsuńCo tu duzo mowic, rozdzial swietny. Akcja z Shannonem na sciance rozwala system ;)
OdpowiedzUsuńCzyzby Matt sie stesknil?
Mam nadzieje ze na kolejny rozdzial nie bedzie trzeba tak dlugo czekac ;)
to na pewno jej był ;/ ona ma do niego nie wrócić . Gdzie Jared ? czekam na więcej i mam nadzieje że w tym miesiącu dodasz nowy :) życzę dużo weny ;D
OdpowiedzUsuńDawno tu nie byłam, a tylko jeden rozdział dodany? :<
OdpowiedzUsuńI nie rozumiem słowa "wymęczony". Kiedy czytałam, nawet nie dało się tego wyczuć. Miło, lekko... czuję niedosyt.
No i fakt faktem, ten moment na ściankach był boski! :D
kiedy będzie nowy?
OdpowiedzUsuńkiedy nowy?
OdpowiedzUsuńsoon :D nie było pomysłu, ale już jest :D
Usuńdawaj nowy :)
OdpowiedzUsuńproszę dodaj nowy , tylko dużo Jareda ;)
OdpowiedzUsuńkiedy będzie nowy ? ;)
OdpowiedzUsuńnie dość, że mam lenia, to nie wiem, co chcę napisać... fatalna sytuacja ;_; codziennie próbuję się zebrać, ale nie wiem co ma być, kto ma być i w ogóle ;_; mam zarys co ma być na początku, ale dalej nie wiem :/ nie mogę się skupić na tym opku, w głowie mam 13432948324 różnych pomysłów, ale nie pasujących tutaj :_; postaram się, bo weekend i trochę czasu, ale nie wiem co to i kiedy będzie ;_; :c
Usuńminął już ponad miesiąc :/ dodaj nowy :D
OdpowiedzUsuńw przyszłym tygodniu MOŻE ;_; mam maturę, której nie mogę zawalić, więc w wolnej chwili siedzę nad książkami ;_; do środy chodzę do szkoły, więc może uda się coś napisać ;)
UsuńMam nadzieję że ci się uda szybko napisać rozdział :] i czekam z niecierpliwością na nowy :)
OdpowiedzUsuńbędzie w tym tygodniu nowy rozdział ? Prosze :]
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że mi się to uda, bo mam ochotę coś napisać, zobaczymy jak z czasem i jak długo będzie trwał ten "zapał do pisania" xD bo jeśli minie zbyt szybko no to nie będę zbytnio miała czasu żeby siedzieć i myśleć co napisać ;_; dlatego teraz po długim czasie planuje jak to wszystko rozwiązać, bo wcześniej to nawet myśleć o tym opku nie miałam ochoty ;_; wybacz, ale czasami tak mam xD 829347329847329pomysłów ale żaden nie nadający się do tej historii ;_; nie mogę obiecać konkretnej daty, ale postaram się coś "sklecić" w najbliższym czasie ;_; najlepiej jeszcze przed maturą but we will see :)
Usuńmam pierwszą część i albo chcecie taką krótką, albo czekacie na ciąg dalszy xD
OdpowiedzUsuńdawaj krótką :)
OdpowiedzUsuń