niedziela, 9 marca 2014

Chapter 9.

Kolejne trzy dni znacznie różniły się od poprzednich spędzonych w Los Angeles. Nie chodziło tu o pogodę, bo nadal było słonecznie i ciepło. Wszystko sprowadzało się do tego z kim i jak spędziłam ten czas.
-Zbieraj rzeczy i wychodzimy – poinstruował mnie Shannon, odstawiając pusty już kubek do zlewu.
-Gdzie tym razem? – spytałam zaciekawiona.
Odkąd zostałam sama z Shannonem ten przychodził codziennie rano i organizował mi czas aż do późnego wieczora. Harvey z Jaredem polecieli na jakąś sesję zdjęciową z Nowym Jorku i mieli wrócić dopiero jutro rano. Kiedy mój brat mnie o tym poinformował, byłam trochę zawiedziona tym faktem, bo zapowiadało się na to, że spędzę ten czas sama w domu, a największą moją rozrywką będzie czytanie książek. Całe szczęście na horyzoncie pojawił się starszy Leto z głową pełną pomysłów jak efektywnie wykorzystać te dni. Pokazał mi już chyba wszystkie najpiękniejsze miejsca w tym mieście, więc z zaciekawieniem wpatrywałam się w roześmianą twarz mężczyzny, zastanawiając się, co jeszcze mógł wymyślić.
-Niespodzianka – wyszczerzył się, na co z uśmiechem pokręciłam głową.
Nie wiem jak on to robił, ale za każdym razem wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Nie budził we mnie żadnego skrępowania mimo, że przecież znałam go od niedawna. Jednak sposób w jaki mnie traktował i ze mną rozmawiał powodował, że widziałam w nim Harvey’a. Najbardziej łączyło ich to, że uwielbiali  robić mi zdjęcia. Shannon podobnie, jak mój brat nie rozstawał się z aparatem i nieustannie upamiętniał każdą chwilę. Czasami było to tak irytujące, że wyrywałam mu urządzenie z ręki i to ja zaczynałam go dręczyć w ten sam sposób. Świetnie się razem bawiliśmy i dogadywaliśmy. W tym momencie byłam pewna, że postąpiłam słusznie godząc się na pracę z braćmi Leto, a głównie pracy ze starszym z nich. Obaj budzili we mnie same pozytywne uczucia. Nie dało się ich nie lubić, choć czasami zastanawiało mnie to, jak będą zachowywać się w Europie. Pod presją czasu i życiu w ciągłym stresie wcale nie muszą być tacy jak w LA. Jestem tylko siostrą ich przyjaciela, zjawiłam się nagle, więc to normalne, że wzbudzam zainteresowanie i chcą być mili. Potem będę już tylko zwykłym członkiem ekipy, więc niekoniecznie nasze relacje mogą wyglądać tak jak teraz. Jednak byłam na to przygotowana i mimo wszystko nie czułam obaw. Miałam tam pracować i dobrze się bawić. Poznawać nowych ludzi oraz spędzić czas z bratem.
-Niech ci będzie – uśmiechnęłam się i chowając telefon do torby, ruszyłam w stronę wyjścia – a to gdzieś daleko? – spytałam, kiedy siedzieliśmy już w aucie.
-Może – uśmiechnął się tajemniczo, na co przewróciłam oczami.
-Harvey dzwonił rano – westchnęłam.
-Już się stęsknił? – Leto parsknął śmiechem.
-Na to wygląda – spojrzałam na perkusistę, który z uśmiechem kręcił głową – chciał przebukować bilet na dzisiaj, ale nie wiem czy mu się to w końcu udało.
Shannon oderwał wzrok od drogi i spojrzał na mnie z politowaniem.
-Masz przerąbane, wiesz?
-Dlaczego? – spytałam, unosząc jedną brew.
-Współczuje każdemu facetowi, który będzie się za tobą uganiał – muzyk ponownie skupił się na drodze, jednak uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy.
-Shannon, nie oszukujmy się – zaczęłam – ktoś taki zostanie zlikwidowany, zanim w ogóle pomyśli o tym, by zaprosić mnie na kawę.
-My z Jaredem już pierwszego dnia zostaliśmy pouczeni – oznajmił, a ja otworzyłam usta ze zdziwienia.
-Jak to?
Mój brat nigdy nie zaakceptował nawet jednego z moich związków. Łagodnie mówiąc: nie lubił żadnego z chłopaków, z którymi się spotykałam. Nie było ich zbyt wielu, ale od zawsze dawał mi jasno do zrozumienia, że żaden mój wybór nigdy nie przypadnie mu do gustu. Matt’a nie znosił szczególnie, bo nie miał jak go kontrolować. Tylko dlatego, że mieszkaliśmy na dwóch różnych kontynentach mój związek miał szansę potrwać trochę dłużej niż miesiąc. Jednak, kiedy tylko znalazłam się w jego domu, dało się odczuć, że Harvey bardziej  się cieszył, niż mi współczuł.
-Dał nam jasno do zrozumienia, że nie chce by żaden z nas cię skrzywdził – Leto zaparkował samochód, odpiął pas i przyjrzał mi się uważnie – jest naszym przyjacielem, więc to oczywiste, że byśmy tego nie zrobili.
-Wiem i nie lubię, kiedy wtrąca się w moje życie – skrzywiłam się.
-Jest jego częścią – westchnął, na co kiwnęłam głową.
-Masz racje. Chodzi tylko o to, że cały czas ma mnie za małą dziewczynkę, która nie potrafi sama poradzić sobie z własnym życiem. Człowiek uczy się na błędach, a on nie chce nawet dać mi szansy bym mogła jakikolwiek popełnić.
-Chce cię chronić przed całym światem – uśmiechnął się delikatnie – rozumiem go. Starsi bracia już tak mają.
-Ale Jared nie musi lecieć do Australii, by mógł zrobić coś bez nadzoru – powiedziałam z wyrzutem.
-Wystarczy mu sesja w Nowym Jorku – perkusista parsknął śmiechem i zmierzwił mi włosy – zobaczysz, w końcu Harvey da ci spokój. Dawno cię nie widział, więc próbuje być wszędzie. Jesteś jego księżniczką – zadrwił, na co prychnęłam – ale nie martw się – kontynuował – w Europie będzie miał Sophie, więc ci odpuści.
-Mam nadzieje – mruknęłam i oboje wysiedliśmy z auta.
Rozprostowałam ręce i rozejrzałam się dookoła . Znajdowaliśmy się pod jakąś ogromną halą, w kierunku, której podążały całe rodziny z dziećmi. Było piękne niedzielne przedpołudnie, które na pewno sprzyjało rodzinnym wypadom.
-Shannon? – niepewnie spojrzałam na mężczyznę, chcąc zadać nurtujące mnie pytanie.
-Tak? – podszedł do mnie, przyglądając mi się uważnie.
-To Harvey was namówił do tego, żebyście mnie zabrali? – spytałam cicho, chowając dłonie w kieszeniach bluzy.
-Nie – zawołał niemal buntowniczo – Harvey wiele nam o tobie opowiadał i wiedzieliśmy czym się zajmujesz. Kiedy zadzwonił Kevin i oznajmił, że nie może z nami lecieć, niemal spanikowałem. Szybko musieliśmy znaleźć kogoś na jego miejsce... I właśnie wtedy do domu wrócił Jared oznajmiając, że panna Twaney przybyła do kraju – uśmiechnął się i dodał – twój brat do niczego nas nie namawiał, ale to nie zmienia faktu, że nasz pomysł bardzo mu się spodobał.
-Bałam się, że ten manipulator za tym stoi – westchnęłam, a kąciki moich ust powędrowały do góry.
-Nie spokojnie – poklepał mnie po plecach, kiedy ruszyliśmy w stronę budynku – to sprawka drugiego manipulatora – wyszczerzył zęby – w sumie nie wiem, który  z nich jest gorszy.
-Nie wiem czy chcę znać odpowiedź na to pytanie – zaśmiałam się. Dobry humor powrócił – bardziej chciałabym wiedzieć, co będziemy tutaj robić? – Shannon zaparkował chyba na samym końcu parkingu, więc nie dostrzegłam jeszcze żadnego banneru informującego, gdzie się znajdujemy.
-Spójrz tam – wskazał na prawo, kiedy byliśmy już trochę bliżej.
-Ścianka wspinaczkowa? – spojrzałam na niego zdziwiona.
Szczerze mówiąc, w ogóle się tego nie spodziewałam. Raczej byłam pewna, że idziemy na jakiś pokaz, mecz albo cokolwiek innego.
-Jakoś sobie tego nie wyobrażam – westchnęłam bez entuzjazmu.
-Dlaczego? – spojrzał na mnie jak na wariatkę – świetna zabawa! Chodź – pociągnął mnie za rękę i wprowadził do środka budynku.

-Jak mam stąd zejść?! – wrzasnęłam, kurczowo trzymając się uchwytów przymocowanych do ścianki.
Nie wiem jakim cudem wdrapałam się na górę, ale w tym momencie to nie to było moim problemem. Przerażona zdałam sobie sprawę z tego, że nie wiem, co mam dalej robić.
-Puść się! – usłyszałam z dołu.
-Zwariowałeś?! – spanikowana jeszcze bardziej przylgnęłam do ściany, niemal się w nią wkomponowując .
-Masz linki, nic ci się nie stanie!
-I co z tego, że je mam?! – wrzasnęłam zdenerwowana.
Zdecydowanie przestało mi się to podobać. Wspinając się, nie skupiałam się nad tym, co robię. Niemal automatycznie wykonywałam każdy ruch, nie chcąc myśleć o tym, że bezpieczna powierzchnia, co raz bardziej się ode mnie oddala. Nie zamierzałam wyjść na tchórza przed Leto, więc zgodziłam się na tę atrakcję, za co teraz plułam sobie w twarz.
-Jak się puścisz to zjedziesz powoli na dół! – albo mi się wydawało, albo w jego głosie można było wyczuć rozbawienie.
Jednak to nie to było teraz moim zmartwieniem. Ze strachu nie byłam w stanie rozluźnić swojego uścisku. Nie było nawet mowy o tym, że mogłabym się teraz puścić, nawet gdybym tego chciała. Moje ciało nie miało zamiaru mnie słuchać.
-Shannon, pomóż mi! – jęknęłam zrezygnowana.
Ścianka wspinaczkowa. Zachciało się przygód. Nigdy więcej nie dam się na to namówić. Dlaczego nie mógł zabrać mnie na plażę? Albo do parku? Zwykłym spacerem też bym nie pogardziła. Wszystko byle nie robienie z siebie pośmiewiska przed tymi wszystkimi ludźmi. Nie do końca przemyślana decyzja skończyła się stratami moralnymi. Byłam niemal pewna, że Leto szybko o tym nie zapomni.
-Nawet dzieci sobie radzą – odwróciłam się w stronę, z której dochodził jego głos.
Obdarzyłam mężczyznę zabójczym spojrzeniem, które wywołało jeszcze większy uśmiech na jego twarzy. W tym momencie miałam ochotę go udusić, jednak to wiązałoby się z puszczeniem uchwytów. Wszystkie mięśnie zaczynały mnie już boleć, a moim jedynym marzeniem teraz było znalezienie się na dole.
-Dzieci mają niższą ściankę – syknęłam, mrużąc oczy.
-Nie powiedziałbym – droczył się.
-Zabierz mnie na dół – jęknęłam, na co pokręcił głową, ale szybko zmienił pozycję.
Oderwał prawą rękę od ścianki i objął mnie nią w pasie.
-Złap mnie za szyję – mruknął, jednak ja nadal nie byłam w stanie się puścić.
-Arrie, nic ci się nie stanie – był co raz bardziej rozbawiony moim zachowaniem.
-Przecież próbuję! – warknęłam z wyrzutem, na co westchnął głęboko, by po chwili pociągnąć mnie do tyłu.
Ten jeden niespodziewany ruch z jego strony spowodował, że przestraszyłam się jeszcze bardziej i automatycznie złapałam się jego ramienia, po czym natychmiast przylgnęłam do jego ciała.
-I co? Aż tak strasznie? – zapytał, kiedy powoli zjeżdżaliśmy na dół.
-Nienawidzę cię, Leto – wyszeptałam gniewnie, a gdy tylko moje stopy dotknęły gruntu, niemal od razu wyszarpałam się z uprzęży i linek asekuracyjnych.
-Również uważam, że to była świetna zabawa – uśmiechnął się szeroko.
-Nigdy więcej mnie na to nie namówisz.
-Jeszcze zobaczymy.
Chcąc jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od tego miejsca oddałam sprzęt i nie czekając na ociągającego się i wyraźnie z siebie zadowolonego perkusistę, samotnie ruszyłam w stronę auta. Chwilę trwało zanim do mnie dołączył i łaskawie otworzył zamek, jednak nie chciałam już w żaden sposób tego komentować, by nie dać mu kolejnego pretekstu do żartowania sobie ze mnie. Wystarczająco najadłam się już dzisiaj wstydu.  
-Jemy na mieście, czy w domu? – zapytał, kiedy mój gniew trochę zelżał i w sumie ta sytuacja zaczęła mnie trochę bawić. Teraz, nie czując już strachu, mogłam spojrzeć na to z innej strony. Jednak mimo wszystko wolałam nie wdawać się już w żadną dyskusję na ten temat ze starszym Leto, który udawał, że nic się nie wydarzyło, bym przestała się na niego boczyć.
-W domu – westchnęłam.
-Jakieś zakupy? – zerknął na mnie na co wzruszyłam ramionami.
-W sumie możemy coś kupić.
-Myślałem żeby zrobić zapiekankę z makaronem. Co ty na to? – dopytywał.
-Jeśli sam ją zrobisz, to czemu nie? – wytknęłam język w jego stronę na co pokręcił głową.
-Kobiety – mruknął.
Po drodze zrobiliśmy zakupy w markecie. Oczywiście Leto nie mógł obyć się bez wygłupów. Szczególnie upodobał sobie dział z warzywami i przedrzeźniając brata odgrywał durne scenki przy użyciu brokułów i marchewek.
-Jesteś nienormalny, wiesz? – parsknęłam śmiechem, kiedy wchodziliśmy już do domu Harvey’a z torbami pełnymi zakupów.
-Nie zapominaj kto cię uratował – uśmiechnął się mściwie, na co zmarszczyłam gniewnie nos.
-Czyli dzisiaj ty mi gotujesz, tak? – zmieniłam temat, wiedząc, że ta wymiana zdań może zakończyć się moją klęską.
-Chyba nie mam wyjścia – westchnął z udawanym smutkiem i ruszył w stronę kuchni, gdzie na blacie postawił zakupy.
-Sam się w to wpakowałeś – zabrałam się za rozpakowywanie torb, podczas gdy Shannon nieporadnie próbował odnaleźć się w tym, gdzie co się znajduje – może ci pomóc? – spytała, kiedy po raz trzeci otworzył tę samą szafkę.
-Poradzę sobie – odpowiedział spokojnie – byłem tu nie raz.
-Wygląda na to, że albo to było dawno temu albo przebywałeś tu w trochę w innym stanie – zadrwiłam, kiedy w końcu udało mu się znaleźć garnek, w którym miał zamiar ugotować makaron.
-Wyjdź – zmrużył powieki, napełniając naczynie wodą.
-Chętnie popatrzę, jak sobie radzisz – puściłam mu oczko.
-Na pewno lepiej niż ty na ściance – wyszczerzył się i teatralnie mrugnął do mnie okiem tak, jak ja do niego chwilę temu.
Nie wiedząc, co odpowiedzieć  pokazałam mu tylko środkowy palce, który jeszcze bardziej go rozbawił. Wyglądało na to, że przez jakiś czas nie było sensu zaczynać z nim potyczek słownych, bo byłam w nich bez szans. Jak najszybciej musiałam znaleźć coś na niego, by móc je wyrównać.
-Wspaniała riposta – zacmokał zadowolony z siebie, włączając palnik.
-To jest nie fair – fuknęłam.
-Tak to w życiu bywa – wzruszył ramionami.
-Obiecaj, że nic nie powiesz Harvey’owi – założyłam ręce na piersiach, obserwując uważnie swojego rozmówce, który z dziwnym błyskiem w oku zastanawiał się nad odpowiedzią.
-Dobrze, ale opowiem Jaredowi, bo to był jego pomysł – mina zrzedła mi jeszcze bardziej jeśli to w ogóle możliwe.
-Nie zrobisz tego – zmroziłam go wzrokiem.
-Zrobię – odpowiedział jak gdyby nigdy nic – w trójkę z twoim bratem uwielbiamy tam chodzić, więc przy najbliżej okazji, kiedy będą chcieli cię przekonać – mówiąc to zbliżał co do mnie co raz bardziej, aż w końcu stanął tuż przede mną – napomknę o tym, że pewnie zechcesz wejść tylko pod warunkiem, że ktoś cię potem ściągnie z góry. Oczywiście sparodiowanie twojego błagalnego krzyku nie będzie problemem – uśmiechnął się chytrze i w tym momencie ktoś zadzwonił do drzwi – a może zrobię to nawet teraz?
Nim zdążyłam się zorientować Leto z uśmiechem ruszył w stronę drzwi wejściowych. Przez chwilę stałam w miejscu, jednak szybko otrząsnęłam się ze stanu zawieszenia i zanim Shannon zdążył nacisnąć na klamkę, zatrzymałam go.
-Harvey ma klucz – oznajmiłam stając w korytarzu, na co ten tylko wzruszył ramionami.
-I tak trzeba otworzyć.
Jeśli ostatnio zastanawiałam się nad przyszłymi scenariuszami swojego życia, żaden z nich nie uwzględniał tego, co zobaczyłam chwilę później. A może raczej kogo. Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek będzie mi dane spotkać tę osobę na swojej drodze. Jak widać życie lubi płatać nam figle.

23 komentarze:

  1. cudowny :) czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały miesiąc czekania , ale opłacało się ;) czemu nie było Jareda? jestem pewna że ten gość to jej były :) ma di niego nie wrócić a jej obrońcą przed nim ma być Jared :)
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i życzę dużo weny ;)
    twoja największa fanka XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :) ale ja się pytam : where is Jared ? Czekam na więcej :}

    OdpowiedzUsuń
  4. SHANNON, DAŁAŚ SHANNONA, HELP, JA TU SIKAM Z RADOŚCI XDDD W końcu inna tematyka!
    Wiem, kto stoi w drzwiach, i jestem cały czas z fochem na Ciebie o tego ktosia ;_; No chyba że potem będą działy się takie jaja, że będę co chwilę płakała ze śmiechu xD
    Bardzo dobrze, że napisałaś ten rozdział! Wcale nie jest sztuczny, wręcz przeciwnie, czyta się go z lekkością. :D Weź przyjmij sobie założenie, że codziennie w weekend będziesz pisała dwie strony, to jakoś pójdzie w miarę regularne dodawanie rozdziałów.
    PS: Arrie wrzeszcząca na ściance i przytulas z Shannonem >>>>>> życie

    OdpowiedzUsuń
  5. W ogóle nie czuć w tym rozdziale, że jest "wymęczony". Czytało się cudownie, jak zawsze. Arrow na ściance - chciałabym to zobaczyć. Wolałabym tylko, żeby Jared pomagał jej w zejściu, no ale wszystkiego mieć nie można. Harvey był przesłodki z tym ostrzeżeniem dla Leto. Czekam na następny. ;- )

    OdpowiedzUsuń
  6. Co tu duzo mowic, rozdzial swietny. Akcja z Shannonem na sciance rozwala system ;)
    Czyzby Matt sie stesknil?
    Mam nadzieje ze na kolejny rozdzial nie bedzie trzeba tak dlugo czekac ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. to na pewno jej był ;/ ona ma do niego nie wrócić . Gdzie Jared ? czekam na więcej i mam nadzieje że w tym miesiącu dodasz nowy :) życzę dużo weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawno tu nie byłam, a tylko jeden rozdział dodany? :<
    I nie rozumiem słowa "wymęczony". Kiedy czytałam, nawet nie dało się tego wyczuć. Miło, lekko... czuję niedosyt.
    No i fakt faktem, ten moment na ściankach był boski! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy będzie nowy?

    OdpowiedzUsuń
  10. proszę dodaj nowy , tylko dużo Jareda ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. kiedy będzie nowy ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie dość, że mam lenia, to nie wiem, co chcę napisać... fatalna sytuacja ;_; codziennie próbuję się zebrać, ale nie wiem co ma być, kto ma być i w ogóle ;_; mam zarys co ma być na początku, ale dalej nie wiem :/ nie mogę się skupić na tym opku, w głowie mam 13432948324 różnych pomysłów, ale nie pasujących tutaj :_; postaram się, bo weekend i trochę czasu, ale nie wiem co to i kiedy będzie ;_; :c

      Usuń
  12. minął już ponad miesiąc :/ dodaj nowy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w przyszłym tygodniu MOŻE ;_; mam maturę, której nie mogę zawalić, więc w wolnej chwili siedzę nad książkami ;_; do środy chodzę do szkoły, więc może uda się coś napisać ;)

      Usuń
  13. Mam nadzieję że ci się uda szybko napisać rozdział :] i czekam z niecierpliwością na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  14. będzie w tym tygodniu nowy rozdział ? Prosze :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że mi się to uda, bo mam ochotę coś napisać, zobaczymy jak z czasem i jak długo będzie trwał ten "zapał do pisania" xD bo jeśli minie zbyt szybko no to nie będę zbytnio miała czasu żeby siedzieć i myśleć co napisać ;_; dlatego teraz po długim czasie planuje jak to wszystko rozwiązać, bo wcześniej to nawet myśleć o tym opku nie miałam ochoty ;_; wybacz, ale czasami tak mam xD 829347329847329pomysłów ale żaden nie nadający się do tej historii ;_; nie mogę obiecać konkretnej daty, ale postaram się coś "sklecić" w najbliższym czasie ;_; najlepiej jeszcze przed maturą but we will see :)

      Usuń
  15. mam pierwszą część i albo chcecie taką krótką, albo czekacie na ciąg dalszy xD

    OdpowiedzUsuń
  16. dawaj krótką :)

    OdpowiedzUsuń