środa, 4 grudnia 2013

Chapter 2.


-Może wcale nie przyjdą? – zapytałam, leżąc na kanapie i patrząc w sufit. Dochodziła 21, a braci Leto nadal nie było.
Zapiekanka, którą przygotowaliśmy z Harvey’em już dawno wystygła, a ja sama zdążyłam się już nieco zapoznać z tym, jak wyglądała praca mojego brata.
Teraz chłopaki mieli przerwę w koncertowaniu, po której już w połowie czerwca mieli wyruszyć w podróż po Europie. Wcześniej zespół zagrał kilkanaście koncertów w Stanach, które oczywiście dokumentował mój brat. Robił mnóstwo zdjęć na koncertach, jak i również podczas zwiedzania, czy kiedy po prostu spędzali wolny czas na odpoczynku i rozmowie w hotelowych pokojach.
Kiedy Harvey opowiadał mi o tym wszystkim, nie dało się nie zauważyć pewnego błysku w jego oczach. Ekscytacja z jaką opisywał mi wszystkie ich przygody, upewniła mnie w przeświadczeniu o tym, że mój brat jest naprawdę szczęśliwy. Potem oczywiście wypytałam go dokładnie o niejaką Sophie, którą bardzo chciałam poznać. Była to drobna blondynka o ciemnych oczach, która skradła serce Harve’go, który opisywał ją w samych superlatywach. Twierdził, że jest niesamowicie inteligentna i ambitna oraz że nigdy wcześniej tak bardzo mu na kimś nie zależało. Nie byli jeszcze ze sobą, ale miałam nadzieję, że to tylko kwestia czasu, tym bardziej że ich miesięczna przerwa od koncertowania była już na półmetku. Z bratem miałam spędzić jeszcze dwa tygodnie, po których on miał ruszyć w podróż, a ja miałam zająć się jego domem.
Nie wiedziałam, jak długo chcę tu zostać. Miesiąc, rok… Mogło się również zdarzyć tak, że za dwa dni zatęsknię na tyle mocno, że będę gotowa wrócić do Sydney. W tym momencie nie była niczego pewna. Potrzebowałam czasu, by móc wszystko sobie poukładać.
-Jakby mieli nie przyjść, to Jared na pewno by zadzwonił, albo wysłał smsa – stwierdził cierpliwie Harvey, przeglądając jakiś katalog, podczas gdy ja nie wiedziałam czym się zająć.
-Arrow? – zaczął nagle szatyn.
-Tak? – zapytałam, kierując na niego swój wzrok, ciekawa o co mu chodzi.
-Ty jesteś tak bardzo głodna? – wychylił się zza gazety – czy po prostu tak bardzo niecierpliwisz się, chcąc znowu zobaczyć Jareda? – poruszył znacząco brwiami, posyłając mi przy tym dwuznaczny uśmieszek.
Przez moment zdziwiona analizowałam jego słowa, by po chwili zaczerwienić się po uszy ze złości.
-Jestem po prostu zmęczona! – syknęłam zabijając go wzrokiem – głodna też!
-Spokojnie – zaśmiał się odkładając katalog i unosząc ręce w obronnym geście – tak tylko pytałem z ciekawości – dodał, robiąc minę niewiniątka.
Niestety nie zdążyłam mu się odgryźć, bo w momencie, gdy już otwierałam usta by mu coś odpowiedzieć, rozległ się dźwięk dzwonka.
-Książę w końcu przybył - Harvey parsknął śmiechem i pobiegł otworzyć drzwi, udając, że nie widzi mojego karcącego spojrzenia.
Westchnęłam głęboko, kręcąc przy tym głową z politowaniem i podniosłam się z kanapy.
-Przepraszam, że tak późno, ale mieliśmy mały problem – usłyszałam nieznany mi głos, dochodzący z korytarza.
Nim zdążyłam się zorientować w wejściu do salonu stał już Jared, przyglądając mi się uważnie z lekkim uśmiechem błąkającym się na ustach.
-Cześć – przywitałam się, spuszczając głowę i rumieniąc się pod natłokiem spojrzenia tych niebieskich oczu.
-Witaj, Arrow – odpowiedział i rozejrzał się po pomieszczeniu, przeczesując przy tym włosy, jakby zdając sobie sprawę z tego, że trochę mnie speszył.
-Zaraz wszystko mi opowiesz – usłyszałam głos Harveya, który wprowadził do pokoju drugiego mężczyznę. Ten, kiedy tylko mnie zobaczył, posłał swojemu bratu szybkie spojrzenie, po czym uśmiechnął się do mnie ciepło i śmiało ruszył w moim kierunku.
-Jestem Shannon – przedstawił się, wyciągając do mnie dłoń, którą uścisnęłam – ty pewnie jesteś Arrow? – kontynuował, na co skinęłam głową – wiele o tobie słyszałem – puścił mi oczko i wyszczerzył zęby.
Od razu go polubiłam. Wydawał się być niezwykle sympatycznym i otwartym człowiekiem, przy którym nie czułam się ani trochę skrępowana.
-Harve też mi wiele o was opowiadał – odwzajemniła uśmiech, kątem oka widząc jak mój brat z zadowoleniem kręci głową.
-Idę podgrzać kolację, bo zdążyła już wystygnąć – stwierdził Harvey, zmierzając już do kuchni.
-Pomogę mu, bo to w sumie moja wina, że jesteśmy tak późno – oznajmił starszy z braci i ruszył za szatynem, zostawiając mnie samą z Jaredem.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą nie wiedziałam jak przerwać, ale całe szczęście wyręczył mnie muzyk.
-Bardzo dobrze rysujesz – westchnął, a ja spojrzałam na niego zdziwiona, na co on tylko wskazał dłonią  obrazek na ścianie, którego wcześniej nawet nie zauważyłam – Harvey lubi o tobie opowiadać – wyjaśnił.
Rysunek przedstawiał panoramę Bostonu. Był to mój prezent na 17 urodziny Harveya.
-Stare dobre czasy – westchnęłam, podchodząc do ściany, by przyjrzeć się temu bliżej – aż dziwne, że jeszcze go ma – dodałam nieznacznie unosząc kącik ust do góry, czując pewnego rodzaju satysfakcję i szczęście.
-Masz talent – usłyszałam, a po chwili brunet stał już ze mną ramię w ramię, a w miejscu gdzie stykały się nasze ciała, czułam przyjemne ciepło. Mężczyzna z nieprzeniknionym wyrazem twarzy wpatrywał się w moją pracę, a ja zastanawiałam się o czym teraz myśli.
-Miałam – poprawiłam go – nie narysowałam niczego od lat.
-Może powinnaś znowu spróbować? –  zerknął na mnie, rzucając mi obezwładniający uśmiech, który sprawił, że zmiękły mi kolana i po raz kolejny dzisiaj się speszyłam.
-Nie, to nie tak, że nie próbowałam – szepnęłam, wpatrując się w ścianę i próbując opanować swoją reakcję na niego. Nie chciałam wyjść na nieśmiałą nastolatkę, rumieniącą się na widok faceta. To nie było w moim stylu. Zawsze byłam pewną siebie, twardo stąpającą po ziemi osobą, więc nie rozumiałam, co się teraz ze mną działo. Zwykła para niebieskich oczu, nic nadzwyczajnego.
-Tak w ogóle to na długo przyjechałaś? – dalej próbowała zagadywać.
-Szczerze mówiąc, to sama nie wiem – westchnęłam, odchodząc w stronę zastawionego stołu. Siadłam po jednej stronie, a brunet naprzeciwko mnie. Wziął korkociąg i zabrał się za otwieranie butelki wina, a ja cały czas go obserwowałam – to zależy czy mi się tu spodoba.
-A narzeczony nie będzie tęsknił? – spytał, przenosząc wzrok z butelki na mnie.
-Rozstaliśmy się – rzuciłam krótko, a jego twarz po raz kolejny przybrała nieodgadniony wyraz.
-Przykro mi – oznajmił, nalewając mi wino, po czym napełnił pozostałe trzy kieliszki – chyba nie powinienem był pytać. Przepraszam – próbował jakoś wybrnąć.
-Nie ma sprawy – westchnęłam, patrząc w stronę korytarza, z którego zaczęły dobiegać co raz głośniejsze dźwięki.
Po chwili w salonie pojawił się Shannon niosąc żaroodporne naczynie, a za nim kroczył Harvey, który puścił mi oczko i usiadł obok mnie, zaraz po tym,  kiedy to starszy Leto bezpiecznie odstawił naszą kolację na stół, życząc wszystkim smacznego.
Podczas posiłku dużo rozmawialiśmy. Głównie o tym jak świetnie bawili się przez ostatnie trzy miesiące. Harvey wcześniej sporo mi opowiedział, jednak historie braci Leto totalnie rozłożyły mnie na łopatki. W czasie trasy mieli bardzo napięty grafik, jednak zdarzało się wiele zabawnych sytuacji, które pomagały rozładować atmosferę i wprowadzić wszystkich w lepszy nastrój. Duży wkład miał w to Shannon z trzecim członkiem zespołu – Tomo, którego obiecali, że mi go przedstawią. Ogólnie rzecz biorąc,  jeszcze bardziej umocniłam się w przekonaniu, że Shannon to dusza towarzystwa. Ciągle coś opowiadał, śmiał się, zadawał pytania podczas, gdy jego młodszy brat tylko coś dopowiadał. Głównie zajęty był słuchaniem i spoglądaniem na mnie, co jakiś czas, co było dla mnie trochę krępujące, bo nie wiedziałam jak się zachować. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy może coś nie tak z moim wyglądem. Może byłam brudna? Jednak przeglądając się w lusterku w toalecie, wszystko wydawało się być w porządku.
-Było pyszne! – pochwalił Shann, klepiąc się po brzuchu – mimo to jestem zdania, żeby wybieranie zdjęć przełożyć na jutro –stwierdził – dzisiaj nie mam już do tego głowy, ani nawet ochoty. Ta sprawa z Kevinem mnie wykończyła.
Nie do końca wiedziałam, o co mu chodziło, dlatego postanowiłam, że później podpytam o to Harvey’a, który był już nieco podpity. Starszy z braci ciągle dolewał mu wina, które ten od razu wypijał.
-W takim razie, to my chyba będziemy się już zbierać… - westchnął Jared, co wywołało u mnie jakieś dziwne poczucie zawodu. Od razu spojrzałam wymownie na brata, mając nadzieję, że ten szybko zareaguje. Oczywiście po raz kolejny się na nim nie zawiodłam.
-No co wy? – zaczął, a ja parsknęłam śmiechem, widząc jego zamglony wzrok – zostańcie jeszcze, mam nowego „Sherlocka Holmes’a”  - nagle podniósł się z krzesła – Arrow, płyta z filmem jest obok odtwarzacza – poinstruował mnie, a ja zagryzłam wargę, próbując nie wybuchnąć śmiechem, kiedy plątał mu się język – włącz już, a ja pójdę zrobić popcorn.
-Może ci pomogę? – zapytałam rozbawiona, unosząc przy tym jedną brew.
-Lepiej ja to zrobię – tym razem to młodszy z braci ruszył na ratunek Harvey’owi – wy włączcie film – oznajmił i wyszedł do kuchni, cały czas kręcąc głową i szczerząc zęby.
-To gdzie on ma ten film? – zagadnął Shannon, by chwile później usiąść obok mnie na podłodze. Opierając plecy o kanapę i trzymając w dłoni pilota, spojrzał na mnie z ukosa.
-Twój brat ma strasznie słabą głowę – zauważył i pokazał mi język.
-Przynajmniej jest się z kogo pośmiać – stwierdziłam rozbawiona – nie można całe życie, śmiać się tylko z ciebie – dałam mu kuksańca w bok.
-Kto się z kogo śmieje? – nagle na fotelu po prawej stronie wylądował Jared z miską popcornu.
-Arrie pewnie opowiedziała mu jakąś głupią historię z dzieciństwa – Harve udał obrażonego, wręczając nam naczynia z prażoną kukurydzą.
-Nie tym razem, ale w przyszłości na pewno to zrobię – posłałam bratu mściwy uśmieszek. Ten tylko popukał się palcem po głowie, zgasił światło po czym rozłożył się na wolnym fotelu.
Już od pierwszych minut film bardzo mi się spodobał. Prawdopodobnie było to spowodowane głównie tym, że byłam ogromną fanką gry aktorskiej Roberta Downey’a Jr.  Niestety nie było mi dane długo cieszyć się spokojnym oglądaniem, bo znudzony Shannon zaczął mnie ciągle szturchać, szczerząc się przy tym jak idiota.
Na początku myślałam, że przypadkiem dostałam łokciem w żebra, więc to zignorowałam, jednak już po chwili rozpętała się istna wojna. Po kilku kolejnych uderzeniach zaczęłam reagować, co doprowadziło do przepychanki, a potem wariackiego śmiechu.
-Jak dzieci – skomentował Harvey, nawet nie racząc nas spojrzeniem.
-Uspokój się już – skarciłam perkusistę, próbując przybrać poważny wyraz twarzy.
-No dobrze, już dobrze – odetchnął głęboko i wróciliśmy to oglądania filmu – mój brat zabija mnie wzrokiem – stwierdził po chwili z wyraźną nutką rozbawienia i zadowolenia w głosie.
-Czemu? – spytałam kompletnie zdezorientowana.
-Bo chyba mi się należy – oznajmił i wystawił język w stronę Jareda. Szybko odwróciłam głowę w tym samym kierunku, napotykając  karcący wzrok wokalisty, wpatrującego się ze złością w swojego brata. Kiedy brunet spostrzegł, że mu się przyglądam od razu uciekł spojrzeniem i wrócił to wpatrywania się w ekran telewizora. Przez chwilę zaczęłam zastanawiać się, o co w tym wszystkim chodzi, jednak nic nie przychodziło mi na myśl. Dopiero ich poznałam i niektóre ich zachowania były dla mnie po prostu zagadką.
Po godzinie film się skończył, a chłopaki postanowili, że zaczną się zbierać. Było już przed północą, a ja sama byłam strasznie zmęczona.  Zmiana strefy czasowej zaczęła dawać mi się we znaki.
Stanęłam z Jaredem w korytarzu i oboje czekaliśmy na Shannona, któremu Harvey pilnie musiał coś pokazać. Strasznie mnie to wszystko bawiło, bo nigdy wcześniej nie widziałam brata w takim stanie. Rzadko pił cokolwiek, co miało w sobie alkohol i efektem tego była jego słaba głowa.
-Jesteś jutro może zajęta? – zaczął niepewnie brunet, oparty o ścianę naprzeciw mnie.
-Chyba nie – wzruszyłam ramionami – dlaczego pytasz?
-Tak sobie pomyślałem… Bo jutro wybieramy się na mecz i Harvey miał z nami iść, ale ma jakąś sesję… I tak sobie pomyślałem… - zaczął się tłumaczyć, a ja przygryzłam wargę, próbując powstrzymać cisnący się na usta uśmiech. Mężczyzna był strasznie zakłopotany i z trudem dobierał odpowiednie słowa – może zechciałabyś pójść z nami? – zapytał, ale nie dał mi czasu na odpowiedź – Harvey mówił, że w Sydney byłaś fizjoterapeutką w drużynie koszykarskiej – drapał się po głowie, przyglądając mi się wnikliwie i badając moją reakcję – dlatego pomyślałem, że lubisz ten sport… Po za tym mecze NBA są bardzo ciekawe, dlatego… - zaczął się już gubić i plątać w tym wszystkim.
-Chętnie z wami pójdę – przerwałam jego wypowiedź, unosząc lekko kącik ust, na co odetchnął z ulgą.
-Cieszę się – w jego oczach na nowo zagościły wesołe iskierki – będę o 17 – dodał, na co skinęłam głową.
-Nie wiesz, na co się piszesz… Oj nie wiesz…. – usłyszałam za plecami wesoły głos brata.
-Myślę, że nie będzie tak źle – skwitował Jared z zadowolonym wyrazem twarzy.
Pożegnaliśmy się z chłopakami i po chwili zostaliśmy już sami z Harveyem, który patrząc na mnie, kręcił głową z drwiącym uśmieszkiem.
-No co? – fuknęłam, marszcząc przy tym nos.
-Nic – mruknął – Lakersi z Celtami – rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie, po czym wrócił do salonu.
-Będzie ciekawie – westchnęłam.

____________________________________________
'Lakersi z Celtami' - Los Angeles Lakers z Boston Celtics





9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. dziękuję! to wiele dla mnie znaczy, bo wiem, że ktoś to czyta i poświęca chwilę nawet na tak prosty komentarz <3 dziękuję ogromnie :) xoxo

      Usuń
    2. och, nie ma za co (:

      Usuń
  2. fajny blog, dobrze się czyta, czasami fajnie czytać opowiadania z takim ludzkim, normalnym Jaredem :) czekam na następny rozdział i życzę duuuuużo weny ;) illian
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, dziękuję! cieszę się, że ktoś tu zagląda i czeka na więcej! poprawię "trójkę" i postaram się ją szybko dodać :D xoxo

      Usuń
  3. trafiłam na to opowiadanie jakoś przypadkiem , (wcześniej czytałam jeszcze jedno twoje) i jestem szczęśliwa że zdecydowałam sie przeczytać , bo pomimo że są na razie tylko 2 odcinki to ja juz wiem że pokocham to opowiadanie. Pisz dalej , a ja czekam ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jej, dziękuję! <3 mam nadzieję, że Cię nie rozczaruję :) strasznie staram się wszystko przemyśleć i poukładać w logiczną całość, bo w tym poprzednim opku różnie z tym bywało :)

      Usuń
  4. Witaj, Miśku. :D
    Kiedy tylko zobaczyłam tego bloga i popatrzyłam na nagłówek, na Jaya, to przypomniały mi się jakoś stare czasy, te dwa-trzy lata temu i jakoś skojarzyło mi się z Twoim blogiem i innym i zrobiło mi się i wesoło, i smutno, bo lubię to uczucie, kiedy sobie o tym przypominam, bo czytanie wszystkich Waszych opowiadań było przyjemne i sprawiło mi ogromną radość, ale to wszystko było równocześnie w pewien sposób smutne, bo większość blogów została porzucona jakiś czas temu.
    I powiem Ci, że z początku nie miałam zamiaru czytać, bo już na innych blogach porobiły mi się spore zaległości, więc sobie stąd wyszłam. Ale potem jakimś cudem znowu się tutaj znalazłam, I mean - przez Marsowe Historie - i znowu popatrzyłam na nagłówek i jakoś tak mi się ciepło na serduszku zrobiło.
    A potem, tak zupełnie z nudów, przeczytałam Twój opis. I muszę Ci powiedzieć, że popłakałam się, kiedy zobaczyłam nick "Inna^^", bo od razu skojarzył mi się z opowiadaniem o Amy, a ono było cudowne i strasznie miło mi się je czytało.
    Więc zaraz po rozczulaniu się nad wszystkim zabrałam się za lekturę i czytało się wszystko bardzo przyjemnie, widzę, że styl mocno Ci się zmienił, ale nie martw się - wszystko poszło w dobrą stronę, nie ma teraz samych dialogów, są też i opisy co mi się bardzo podoba. Powiem Ci, że dodałabym ich nawet więcej, no, ale rozdział początkowe, postacie muszą się poznać, więc wybaczę dużą liczbę dialogów. :D
    No i tak ogólnie to masz 'lekki' i przyjemny styl, naprawdę miło i szybciutko wszystko się czyta. :)
    A teraz może coś do szczegółów:
    mam takie chore przeczucie, że Jared tutaj coś kombinuje! naczytałam się milion romansów z nim w roli głównej, ale je uwielbiam, bo każda autorka opisuje to inaczej i wszystko jest cudowne na swój sposób. Strasznie podoba mi się to, że zrobiłaś z niego człowieka, który też się czegoś wstydzi i się jąka, a nie wali od razu prosto z mostu, bo nie wiem jak odważny musiały być, żeby od razu zarywać do nowo poznanej dziewczyny. No i coś czuję, że mu na niej zależy. Ale to tylko takie moje przeczucia. ;D
    No i fajnie, że głównej bohaterce się podoba, ale nie mdleje na jego widok, ani nie piszczy. :)
    Opis Shannona też straszliwie mi się podobał, bo przedstawiłaś go w wersji, która najbardziej przypadła mi do gustu - otwarty, przyjacielski i miły człowiek, może nawet taki 'starszy brat'. :D
    Co do głównej bohaterki - Arrow - chcę wiedzieć więcej! O co chodzi z Mattem?! Czeka nas jakiś dramat, prawda?! :D I wybacz, ale mam mindfucka - ona jest zaręczona czy wolna? Bo mi się już wszystko pokiełbasiło. ;)
    Oczywiście jeszcze został nam Harvey i jego ukochana - zgaduję, że Sophie? ;)
    Zdjęcia bohaterów śliczne, wszystko tutaj wydaje mi się takie "kochane", takie, jak było kiedyś i automatycznie, kiedy widzę tego bloga cieszy mi się pyszczek.
    No to nic, czekam na kolejny rozdzialik, weny życzę i mam nadzieję, że ten blog doczeka się swojego końca.
    Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wspaniały komentarz, który naprawdę ogromnie mnie ucieszył i jeszcze bardziej poprawił humor (wieści o Rybniku :) ).
      Cieszę się, że jeszcze ktoś pamięta o Amy, bo ja nadal kocham to opowiadanie, choć tak wiele się zmieniło. Niejednokrotnie myślałam o tym, żeby spróbować je dokończyć, ale zawsze dochodziła do wniosku, że to nie ma sensu. Patrząc na to z perspektywy czasu, chyba cieszę się z tego, że nie próbowałam tego ciągnąć na siłę, bo to by zniszczyło całe to opowiadanie. Pisanie go polegało głównie na tym, że wszystko przychodziło mi samo do głowy. Siadałam, pisałam i tak jednego dnia mogłam mieć nawet 4 nowe rozdziały (wiem, że były krótkie :P ). Teraz staram się wszystko bardzo dokładnie przemyśleć. Jak zdążyłaś zauważyć mój styl się trochę zmienił i cieszę się, że zmiany są widoczne, bo gdy czytam starego bloga płaczę ze śmiechu. wiem, że nadal nie jest perfekcyjnie, ale pracuję nad tym :) Staram się o te opisy, choć czasami będą pojawiać się rozdziały, które będą składać się głównie z dialogów, za co już teraz przepraszam :D Po prostu ja uwielbiam gadać i moi bohaterzy chyba mają coś ze mnie :D
      Teraz co do tego opka :D oczywiście nie mogę zdradzić zbyt wiele. Mam nadziej, że Jared jako taki trochę nieśmiały nie jest zbyt naciągany :D Po prostu nie możemy zapominać o tym, że Harvey to jego przyjaciel, więc nie może traktować Arrow jak każdej innej, a ta jak widać mimo wszystko zrobiła na nim duże wrażenie. co do samej dziewczyny to wyjaśnię: zerwała z Mattem, widocznie coś tam pogmatwałam :D na początku gdy przyjechała Harvey jeszcze był przekonany że jest zaręczona, ale wyjaśniła mu to w rozmowie, o której tylko wspomniałam :D nie chciałam ujawniać wszystkiego, co mu powiedziała, to miało okazać się trochę później, jednak teraz nie wiem czy to będzie istotne, bo chyba Matt już nie odegra większej roli w tym opowiadaniu, ale kto wie :>
      Shannon? Uwielbiam go! Nie wiem jaki jest naprawdę, ale chyba chciałabym by był taki jak tu, bo Shannon kojarzy mi się tylko dobrze :D
      tak, Sophie! :)
      A co do zdjęć, cieszę się, że Ci się podobają, bo też starałam się jak mogłam, by znaleźć coś odpowiedniego :)
      Jeszcze raz dziękuję za wspaniały komentarz, który dał mi kopa w tyłek i pozytywnie nastawił :) Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę i nie porzucę tego opka :) Nowy dodam pewnie jutro, bo dzisiaj mam nawał nauki, a muszę coś tam poprawić !
      Trzymaj się <3

      Usuń