-Ty już nie
pijesz – oznajmił Harvey, wyrywając mi z dłoni szklankę z kolejnym drinkiem, z
którym miałam zamiar zmierzyć się tego wieczoru.
Bez słowa,
kompletnie zdołowana, patrzyłam jak znika za drzwiami łazienki, gdzie od
dwudziestu minut Ally starała się uratować moją sukienkę przed śmiercią.
Siedziałam na
podłodze w hotelowym pokoju, mając na sobie jedynie bieliznę i za duży szary
t-shirt. Kolejnym znakiem charakterystycznym były podpuchnięte oczy.
Oparłam
policzek o szklaną ławę pośrodku pomieszczenia i przymknęłam ociężałe powieki.
Byłam zrozpaczona, upokorzona, pijana i zmęczona.
-Arrie, do
cholery, nie śpij – ktoś gwałtownie szarpnął mnie za ramię.
-To boli –
jęknęła, patrząc z urazą na podenerwowaną Allyson.
-Co ta suka sobie
myślała – zaczęła chodzić w kółko, zupełnie ignorując moją naburmuszoną minę –
jak mogła zrobić coś takiego?!
-Ally, uspokój
się – Harve, natychmiast znalazł się przy Brytyjce, łapiąc ją za ramiona.
Mimowolnie
zaczęłam chichotać.
-Ładnie razem
wyglądacie – wypaliłam, a twarz Collins przybrała wyraz chęci mordu, co
rozbawiło mnie jeszcze bardziej – mówiłam, że do siebie pasuuujee…
-Arrow, do
cholery! Upiłaś się! – przyjaciółka przyklęknęła obok mnie. Patrzyła na mnie
wzrokiem, mówiącym tylko jedno: milcz już!
-Udało się? –
zapytałam ledwo panując nad drżeniem głosu, kiedy rozbawienie minęło i
przypomniało mi się, po co tu tak właściwie jesteśmy.
-Nie –
szepnęła ledwo dosłyszalnie, a ja na powrót przymknęłam powieki, nie mając już
siły na nic. Zmęczenie, alkohol i zniszczona sukienka odbierały mi ochotę na
cokolwiek innego poza snem.
-Pożyczę ci
jakąś inną – zaproponowała cicho.
-Mhm –
mruknęłam, powoli odpływając do krainy snów.
-Arrie,
proszę, tylko nie mów, że się poddajesz – potrząsnęła mną mocno.
Uchyliłam
powieki od razu napotykając na jej ogromne brązowe oczy.
-A co mam
zrobić? – spytałam żałośnie – on nawet nie zareagował, kiedy Chloe mówiła, że
jestem tylko nic nieznaczącym zakładem – chciałam być silna i udawać
obojętność, ale mój głos i tak się załamał.
Schowałam się
w ramionach przyjaciółki, próbując zapanować chociaż nad łzami.
-Pewnie był w
szoku – Harve próbował go bronić – to raczej niecodzienny widok, kiedy dwie
kobiety niemal rzucają się na siebie z pięściami.
Wzruszyłam
ramionami.
Chciałabym
wierzyć w to, co mówił Harve. Chciałam wierzyć, że był w szoku, jednak żal,
który kumulował się przez całe dzisiejsze popołudnie i wieczór, odwlekał mnie
od tego.
Widziałam jak
ciągle z nią tańczył. Bez przerwy. Chciałam sobie wmówić, że jego mina wyraża
chęć ucieczki, jednak zamiast to zrobić, on tylko zerkał w moją stronę, nie
robiąc niczego więcej. Siedziałam jak ostatnia idiotka, czekając, kiedy do mnie
podejdzie, zamiast tego był na każde zawołanie Bartoli, która robiła wszystko,
by muzykowi się nie nudziło. Nie wiem na czym polegał ich układ i szczerze
mówiąc: przestało mnie to obchodzić. Nie wiem, czy bardziej miałam żal do
siebie o to, że wszystko spieprzyłam swoim wyjazdem, czy do niego. Przecież
obiecał, że będzie czekał. Myślałam, że naprawdę mu zależy. Zamiast tego
odniosłam wrażenie, że jestem tylko dodatkiem. Na domiar złego, w momencie
największego zwątpienia pojawiła się Chloe.
-Nie wiem, po co tu w ogóle przyszłaś – zastawiła
mi drogę swoim ciałem, kiedy wspinałam się po schodach, wracając z toalety.
-Nie twój interes – próbowałam ją wyminąć.
-Nic dla niego nie znaczysz – stwierdziła,
upijając łyk alkoholu ze swojej szklanki. Wyglądała na bardzo z siebie
zadowoloną.
-Dziwne – mruknęłam – dokładnie to samo mówił,
kiedy rozmawialiśmy o tobie – wypaliłam, patrząc na nią wyzywająco.
Jej powieka lekko zadrżała, lecz zanim zdążyłam
obdarzyć ją uśmiechem pełnym triumfu, zawartość jej szklanki wylądowała na
mojej sukience.
Otworzyłam usta, nie wierząc w to, co się właśnie
stało, by po chwili zdać sobie sprawę z tego, że jakieś silne ramiona odciągają
mnie od niej w dół.
-Shannon puść mnie! - zagrzmiałam, wychylając cały
ciężar swojego ciała w stronę znienawidzonej kobiety, której ruchy również
krępował już mój brat – zabiję ją!
Krzyczałyśmy, szarpałyśmy się. Bez skutku. Żadna z
nas nie miała wystarczająco dużo siły, by zrobić to, o czym marzyła. Dorwać tą
drugą.
-Kiedy dotrze do ciebie, że po prostu się
założyli, który cię pierwszy przeleci – warknęła Chloe.
Mimo, że dzieliła mnie od niej już spora
odległość, poczułam jakbym uderzyła mnie łopatą w twarz. Znieruchomiałam, co
sprawiło, że Shannon rozluźnił uścisk.
Świat zaczął wirować. Oddychałam głęboko, chcąc
zapanować nad drżącym ciałem. Nic.
Za postacią rozanielonej Chloe i nadal
trzymającego ją Harvey’a, dostrzegłam inną. Nieco bledszą i zupełnie zdziwioną.
Odwróciłam wzrok i wymijając wszystkich, wspięłam
się po schodach, ze wzrokiem utkwionym w stopach.
-Arrie – poczułam lekkie szarpnięcie i zanim w
ogóle dotarło do mnie, co się stało, szatyn stojący przede mną, złapał się za
policzek.
Spojrzałam na niego zdziwiona, potem na swoją dłoń
i nadal nie wiedząc, co się dzieje, odeszłam bez słowa, próbując zapanować nad
łzami cisnącymi się do oczu. Po przejściu kilku metrów, podbiegła do mnie Allyson,
bez której dostanie się do windy graniczyłoby z cudem. Rozpłakałam się jak
dziecko.
-Arrie, musimy
wrócić na dół – zaczęła Brytyjka, kiedy mój wzrok padł na butelkę, stojącą na
stoliku, zaledwie kilka centymetrów ode mnie.
-To idźcie –
mruknęłam, wyciągając rękę w stronę czerwonego wina.
-Arrow, ty też
musisz – upierała się Ally – nie możesz dać jej tej satysfakcji.
-To już nie ma
znaczenia – szepnęłam i stanęłam na nogach.
Porwałam ze
sobą butelkę i chwiejnym krokiem, doczłapałam się do komody, o którą się
oparłam.
Upiłam łyk
alkoholu, udając, że nie widzę spojrzeń pełnych współczucia i smutku.
Przechodziłam
w życiu wiele ciężkich chwil, ale nie pamiętam, żeby coś kiedykolwiek, aż tak
bolało. Z jednej strony chciałam krzyczeć, a z drugiej bezradność, która mnie ogarnęła
mi na to nie pozwalała. Chciałam, płakać, ale nie miałam już na to siły.
Nagle
usłyszałam ciche kliknięcie drzwi, potem jeszcze ciszej wymówione moje imię.
-Arrie?
-Idź sobie –
spojrzałam zamglonym wzrokiem w kierunku, z którego dochodził jego głos.
-Możemy
porozmawiać?
Zacisnęłam
mocno powieki, kręcąc głową, po czym cicho szlochając i cofając się w kierunku
ściany, zawołałam Harvey’a.
-No chodź! –
powtórzyłam ostrzej, kiedy on nadal stał po drugiej stronie pokoju, zamiast
chronić mnie swoimi ramionami przed całym światem.
-Chyba lepiej
jak porozmawiacie na osobności – stwierdził i ruszył w stronę wyjścia, łapiąc
Ally za rękę.
-Harve! –
zawołałam, łamiącym się głosem.
-Arrow, uwierz
mi, nie pozwoliłbym mu cię skrzywdzić – zapewnił, a ja widząc jak zbliża się do
drzwi, zrozpaczona zsunęłam się po ścianie w dół.
Harvey z
Allyson wyszli, a ja zupełnie bezbronna i zalana łzami, patrzyłam, jak Jay,
ostrożnie zbliża się w moją stronę. Jego spojrzenie było smutne, wręcz
przepełnione bólem, a mimo to, każdy jego krok w przód sprawiał, że chciałam
się cofnąć jeszcze dalej.
-Dlaczego? –
spytał niemal bezgłośnie, przyklękając przy mnie. Odgarnął mi kosmyk włosów za
ucho, a ja zaczęłam się trząść i szlochać jeszcze bardziej – dlaczego jej
uwierzyłaś?
Dziwne, ale
jego cichy głos chyba po raz pierwszy wcale nie działał kojąco. Wydawał się być
oskarżycielski. Chciałam się napić, ale jednym pewnym ruchem wyrwał mi butelkę
z ręki odstawiając ją za siebie. Próbowałam spuścić głowę, ale na to też mi nie
pozwolił, łapiąc mnie za brodę, tym samym zmuszając, bym spojrzała mu w oczy.
Zawód, ból… Nie
wiem czego dostrzegłam więcej, patrząc mu w twarz. Podświadomie wiedziałam, że
kryje się tam coś jeszcze, ale nie chciałam przyjąć tego do wiadomości.
Nie mogąc
dłużej znieść jego spojrzenia, zrobiłam coś, co wydawało mi się jedynym
wyjściem z tej sytuacji. Jedynym wyjściem, by schronić się przed
przenikliwością niebieskich tęczówek.
Przymknęłam
powieki i po prostu wtuliłam się w niego z całych sił.
Na początku
wydawał się być nieco zdziwiony, ale już po chwili, przyciągnął mnie do siebie
jeszcze mocniej. Nagle wszystko przestało mieć znaczenie. Wszystko stało się
błahe i bez sensu.
-Dlaczego? –
powtórzył z ustami tuż przy mojej skroni, po czym przeniósł je w stronę ucha.
Zadrżałam
czują jak jego ciepły oddech owiewa mi szyję.
-Bo –
zaszlochała, zaciskając dłonie jeszcze mocniej wokół jego ramion.
Bo, co?
Bo byłam zazdrosna?
Bo nie tańczył
ze mną, nie rozmawiał?
Bo był z kimś
innym?
Każdy z tych
powodów w tym momencie wydawał mi się być absurdalnym.
Bo był daleko?
Bo nie mogłam go przytulić?
Bo, co?
Dlaczego jej
uwierzyłam? Przecież tyle razy starał mi się udowodnić, ile dla niego znaczę.
Rzucał dla mnie wszystko, a mimo to… Ale przecież… Zachowywał się jakby mnie
nie znał… Dlaczego chociaż do mnie nie podszedł? Nie zrobił niczego… Tylko
patrzył… A ona… A ona skakała wokół niego jak piesek. Co miałam sobie pomyśleć?
Co on pomyślałby na moim miejscu?
-Bo? –
powtórzył za mną, kiedy milczałam przez dłuższą chwilę.
Czułam jak
próbuje się ode mnie odsuną. Wiedziałam, że chce zmusić mnie bym na niego
spojrzała, dlatego wtulałam się w niego jeszcze mocniej.
-Arrie –
zaśmiał się cicho, próbując przekręcić chociaż głowę.
Nic z tego.
-Bo ona –
zawahałam się – bo ona cię kocha – przymknęłam powieki, zwalniając nieco swój
uścisk.
Oparłam
wygodniej głowę na jego ramieniu i próbowałam się nieco uspokoić wsłuchując się
w jego równomierny oddech.
Nie wiem, jak
długo milczał, gładząc mnie po plecach. Nie wiem ile kółek zakreśliłam na jego
przedramieniu, ani ile razy musnął ustami czubek mojej głowy, zanim w końcu
zadał dwa krótkie pytania.
-A ty Arrie?
Czy ty mnie kochasz?
Wstrzymałam na
chwilę oddech. Uchyliłam lekko usta, jednak żaden dźwięk się z nich nie
wydostał. Ścisnęłam go mocniej za ramiona, kiedy znowu próbował na mnie
spojrzeć.
-Arrie –
szepnął cichutko.
Z szeroko
otwartymi oczami wpatrywałam się w jakiś punkt na ścianie. Bicie mojego serca
znacznie przyśpieszyło, a w brzuchu poderwało się stado motyli. Mimo to, nie
byłam w stanie nawet drgnąć. Dopiero, kiedy Jared chyba już lekko
zniecierpliwiony, użył więcej siły, by mnie od siebie odsunąć, jakbym się
ocknęła. Spojrzałam na jego twarz, na której malowało się wyczekiwanie i
pewnego rodzaju nadzieja, po czym szybko uciekłam spojrzeniem w bok. Poczułam
jak moje policzki zaczęły nagle płonąć.
-Arrie – Jay
delikatnie szturchnął nosem mój
policzek.
Otworzyłam
usta, chcąc coś powiedzieć, ale szybko je zamknęłam. Po chwili znowu nabrałam
głęboko powietrza, ale po raz kolejny nic.
Nie, nie
chodziło o to, że go nie kocham. To nie miało z tym nic wspólnego. Po prostu
nigdy nie lubiłam mówić o swoich uczuciach. Rzadko to robiłam. W dodatku on był
teraz tak blisko, że zupełnie mnie onieśmielał. Jak zawsze wyglądał idealnie,
pachniał idealnie i dla mnie cały był idealny. A ja? A ja siedziałam obok
niego, cała spłakana, lekko podpita w dodatku jedyne, co miałam na sobie prócz
bielizny, to, jak sobie właśnie zdałam z tego sprawę, jego ulubiona koszulka,
którą mu kiedyś podkradłam, chcąc zrobić na złość. To było jeszcze wtedy, kiedy
się do siebie nie odzywaliśmy.
-Musisz być
taka uparta? – szepnął mi na ucho. Wydawał się być rozbawiony.
-To źle? – spytałam
cichutko, w końcu niepewnie podnosząc głowę.
-To zależy – oparł
swoje czoło o moje.
Położył dłoń
na moim policzku i kciukiem kreślił na nim różne kształty.
-Od czego? –
uniosłam jedną brew.
Parsknął
śmiechem i pokręcił głową. Po chwili jednak uśmiech zniknął z jego twarzy.
Zamyślił się.
-Nie było
żadnego zakładu – zaczął, patrząc mi głęboko w oczy – nie myślałem, że ona –
zawahał się – będzie zdolna do czegoś takiego – stwierdził ostrożnie, a ja
spuściłam wzrok.
-Nie lubiła
mnie od samego początku – mruknęłam – myślałam, że zabrałeś ją specjalnie.
-Arrie –
jęknął – ja… Ja chciałem zaprosić ciebie. Tylko, że tak długo się do siebie nie
odzywaliśmy – westchnął, przecierając twarz dłonią – w końcu straciłem
nadzieję, nie miałem z kim iść… To ślub Tomo, zaoferowała się…
-Nie musisz mi
się tłumaczyć – przerwałam mu cicho.
-Wyglądałaś
tak pięknie, że nie mogłem oderwać od ciebie wzroku – szepnął, w skupieniu
studiując moją twarz – nadal wyglądasz – parsknął śmiechem, kiedy zażenowana,
wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi – nawet nie wiesz ile razy się dzisiaj
potknąłem – szepnął mi do ucha.
-Czekałam, aż
w końcu podejdziesz – oparłam dłoń o jego klatkę piersiową, czując jak jego
usta zbliżają się niebezpiecznie ku moim.
-Wiem, jestem
idiotą – mruknął.
Po chwili nie
istniało już nic. Byliśmy tylko my. Przyśpieszone oddechy, tańczące ze sobą
języki. W końcu czułam, że wszystko jest takie jakie powinno być.
Przez uchylone
drzwi balkonowe nadal było słychać muzykę i śpiewy. Wszyscy nadal świetnie się
bawili, podczas gdy my leżeliśmy, rozmawiając, przytulając się albo po prostu
patrząc na siebie. Przejechałam dłonią po jego nieogolonym policzku. Uchylił
lekko powieki, uśmiechając się słodko. Oboje przegrywaliśmy już ze zmęczeniem.
Było już dawno po północy, a nasz dzień jakby nie patrzeć był pełen wrażeń.
-Śpij już –
pocałował mnie w czoło, próbując rozluźnić przy tym swój krawat.
Zamknęłam
oczy. Byłam tak cholernie szczęśliwa, czując wszędzie dookoła jego zapach.
Wiedziałam, że jestem bezpieczna i nic mi nie grozi. Że mężczyzna obok jest i
zawsze będzie, mimo, że wcale mi niczego nie obiecywał. Nie potrzebowałam słów,
wystarczyły mi jego gesty i spojrzenia. Żałowałam, że tak długo zajęło mi
dojście do jednego, bardzo prostego wniosku.
-Jay? –
zaczęłam już na wpół śpiąca.
-Mhm? –
mruknął, nie przestając wodzić kciukiem po mojej dłoni.
-Tak –
szepnęłam.
-Ja ciebie też
– usłyszałam jeszcze tuż przy uchu, a po chwili już zupełnie odpłynęłam.
Przebudziłam
się jeszcze przed świtem. Na wpół śnie uchyliłam lekko powieki. Dostrzegłam
jedynie zarys klatki piersiowej, która równomiernie unosiła się i opadała.
Wtuliłam się w nią, a mężczyzna zamruczał cichutko. Uśmiechając się lekko,
zamknęłam powieki. Czułam jak powoli znowu odpływam do krainy snów.
Wtedy nagle
usłyszałam jakiś hałas i chichoty. Jared lekko poruszył się przez sen, jednak
po chwili jego oddech znowu się unormował. Ignorując zapewne wracającą do
pokoju obok Ally, ziewnęłam cichutko.
Byłam już na
granicy snu, kiedy nagle zerwałam się do pozycji siedzącej, budząc przy tym
niezadowolonego muzyka.
-Co jest,
Arrie – mruknął, siadając nieprzytomny obok mnie.
Chwiał się na
wszystkie boki i ziewał co chwilę, wtulając twarz w moją szyję.
-Słyszałeś? –
szepnęłam już zupełnie rozbudzona.
-Nie – wysapał
zaspany, próbując złapać mnie w pasie i
z powrotem położyć na materacu.
Strząsnęłam
jego dłonie, co spowodowało, że zdziwiony nieco się rozbudził.
Westchnął
głęboko, zapewne szykując się do wyjaśnienia mi, że pewnie coś mi się
przyśniło, ale wtedy z salonu współdzielonego przeze mnie i Allyson, dobiegł
nas stłumiony pisk.
-Harve, nie
tak mocno…
Poderwałam się
z miejsca, jednak Jared najprawdopodobniej wyczuwając, co się zaraz stanie
zrobił to samo i w połowie drogi, przygwoździł mnie do ściany swoim ciałem.
-Jared –
syknęłam, patrząc ze złością na jego rozbawioną twarz.
Słońce jeszcze
nie wzeszło, ale w pokoju było już na tyle jasno, że wydawało się być to kwestą
czasu.
-Daj im spokój
– polecił.
-Ale Jay!
Przecież oni zaraz…
-Będą uprawiać
seks? – spytał i w tym samym momencie usłyszałam przeciągły jęk, przyjaciółki –
właściwie już to chyba robią – poprawił się.
Spojrzałam w
kierunku drzwi, marszcząc nos i szukając jakiegoś wyjścia z tej sytuacji.
-Zrób coś! –
spojrzałam na szatyna z przejęciem.
-Niby co? –
śmiał się ze mnie, co zaczęło mnie irytować.
-Nie wiem –
zaczęłam się denerwować – to jest moja przyjaciółka – zaczęłam, patrząc w
stronę drzwi – przecież oni pewnie są pijani… Jutro pewnie będzie afera, nie
będą się odzywać, a ja… A ja będę musiała – nagle zamilkłam, zdając sobie
sprawę z sensu własnych słów. Wróciłam spojrzeniem do Jareda, który patrzył na
mnie bardzo wymownie.
Otwierałam i
zamykałam usta, nie wiedząc jak dalej z tego wybrnąć. Czy ja właśnie myślałam w
ten sam sposób, co Harve?
Leto przekrzywił
lekko głowę, nadal lustrując mnie rozbawionym spojrzeniem. Zmrużyłam oczy,
szukając jakiejś deski ratunku.
-Jak mam spać,
kiedy oni jęczą za ścianą – próbowałam wywrócić kota ogonem.
-A ty nie
jęczysz? – odbił piłeczkę, będąc w wyśmienitym nastroju.
Przygryzł
lekko wargę, próbując się nie roześmiać, a ja cała czerwona na twarzy,
mierzyłam go zabójczym spojrzeniem, z którego nic sobie nie robił.
-Jared! –
warknęłam.
-No co? –
parsknął śmiechem – daj im spokój. Są dorośli. Nie podobało ci się, kiedy Harve
mieszał się między nas, więc sama nie rób tego samego, Zazdrośnico – objął mnie
mocno ramionami i przysunął do siebie.
-Jak mnie
nazwałeś?! – syknęłam.
-Moja mała
Zazdrośnica – droczył się dalej. Podniósł mnie na ręce. Złapałam go mocno za
szyję i spojrzałam w jego roześmiane oczy – nie martw się, dla ciebie i tak
zawsze rzuci wszystko i przybiegnie ile sił w nogach.
-Bardzo
zabawne – wywróciłam oczami, a on pocałował mnie delikatnie w usta.
-Nie złość się
- poprosił.
Zbierając po
drodze koc, wyszliśmy na balkon. Jared usiadł pod ścianą, sadzając mnie sobie
na kolanach i okrył ciepłym materiałem. Odpięłam kilka guzików jego koszuli i
wtulona twarzą w zagłębienie jego szyj, wsunęłam pod nią dłoń. Wodziłam palcami
po klatce piersiowej, zaciągając się przy tym zapachem jego perfum. Czułam się
szczęśliwa.
Słońce zaczęło
wschodzić, a my nadal siedzieliśmy wtuleni w siebie, obserwując pierwsze statki
wypływające w morze.
-Nie uciekaj
mi już nigdzie – nagle mruknął mi cicho do ucha, delikatnie masując przy tym
odsłoniętą skórę mojego uda.
-Nie zamierzam
– odsunęłam się lekko, by móc znaleźć jego usta – nigdzie nie będzie mi lepiej.
________________________________________________________
Szczerze? Ten rozdział w ogóle nie miał tak wyglądać ;____;
Wszystko miało być inaczej, dosłownie WSZYSTKO.
Chociaż, nie. MIELI SIĘ POGODZIĆ, ALE TROCHĘ MNIEJ CUKIERKOWO.
I w ogóle, nie wiem, co się stało w tym rozdziale, pisał się sam ;___;
Mam nadzieję, że komuś się jednak podoba. Nie wiem, co będzie dalej, bo jak widać, każdy mój plan się sypie i wychodzi coś zupełnie innego. Może to lepiej, może nie, wy tu jesteście od oceniania ;)
DZIEKUJĘ WYTRWAŁYM XOXO
Jeszcze rano zaglądałam tu z nadzieją że pojawił się nowy rozdział a teraz patrzę że jest :)
OdpowiedzUsuńSłodko i uroczo :)
Chociaż nie ukrywam, że byłoby fajnie jakby Chloe oberwała jeszcze ze dwa razy ;P Szkoda, że tak szybko je rozdzielili, ale przynajmniej w końcu Arrow pogodziła się z Jaredem.
Jak zwykle czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam :)
+ moment jak Arrow chciała rzucić się bratu i przyjaciółce na "ratunek" jest świetna :D
Dziękuję!
UsuńNie chciałam, żeby krew się polała, więc Shannon szybko wkroczył do akcji :D
Trochę im zajęło to godzenie się xD Zobaczymy, co będzie dalej! :D
w ogóle sama się zastanawiam jakby wyglądała ta akcja ratunkowa gdyby nie Jared....xDDDD byłoby pewnie wesoło xD
Pozdrawiam xo
Normalnie szok i niedowierzanie malował się na twarzy jak ujrzałam nowy rozdział - powiem tak nie opuściło i nadal nie opuszcza.Wcale nie było tak cukierkowo w końcu chciała jej wlać dobrze że S.znalazł się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Co przyniesie ranek? Nie mogę się doczekać ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
-K.B.
Ps a co mi tam przeczytam Sobie jeszcze raz z bananem na twarzy - nie licz na żaden konstruktywny komentarz - szczęście trochę odbiera rozum ;-)
Dla mnie tez było szokiem, że w końcu to napisałam ;__;
Usuńnie było cukierkowo? to dobrze, ale boję się, że będzie ;__; chociaż na początku wiadomo, są sobą strasznie zafascynowani... hmmm, muszę się postarać żeby dało się to dalej czytać :D
Co przyniesie ranek? Może już niedługo się to wyjaśni :D Mam mase rzeczy do zrobienia, więc w takich chwilach najlepiej mi się pisze rozdziały xDDDDDDD
Cieszę się, że sie podobało! <3
Hej,
OdpowiedzUsuńSuper, że dodałaś kolejny kawałek...
Akcja świetna. Chloe przyjaciółka od 7 boleści. Jak ja jej nie cierpię :P Oj teraz po nocy spędzonej... w jednym pokoju... :D ciekawa jestem miny panny Bartoli.
No i Harve i Ally haha super. Przynajmniej oni nie czekają na oklaski :P
Świetnie to opisałaś, choć raz Arrie poczuła się tak jak jej brat, kiedy martwi się o nią :P
Dobrze, ze Jared nie pozwolił jej tam wejść.
Czekam na kolejny.
Pozdrawiam
-S.
zastanawiam się, czy Chloe będzie próbowala jeszcze jakoś się odegrać, czy da sobie spokój? Na pewno Arrie nie omieszka pokazać jej kto tu rządzi :D
UsuńTak, dla Arrie, to było coś nowego :D Narzekała na Harvey'a, a później sama chciała zrobić dokładnie to samo, co on: ingerować :D
Zobaczymy jak to wszystko się potoczy... Na razie pisze mi się słabo. W sensie mam 3 strony, ale takie o niczym konkretnym... W końcu się "zeszli", ale nie chce żeby kolejne rozdziały były nudne. Muszę wymyślić coś ciekawego żebyście się nie nudzili :D
Pozdrawiam! xo
Nigdy nie zdarzyło Ci się napisać nudów! ;) Wszystko czyta się jednym tchem, jak dla mnie zawsze jest za mało, nawet jakbyś nasmarowała 20 stron :P . Masz taką lekkość w pisaniu - pozazdrościć. I kończysz w takim momencie, ze człowiek nie może doczekać się tego, co dalej...
UsuńOgólnie świetnie obmyśliłaś postać Arrie. Jest tak doświadczona historiami w życiu a za razem strasznie płochliwa i niekiedy nieśmiała :) zwłaszcza jeśli chodzi o pana Leto.
Pozdrawiam i weny życzę... Mam nadzieję, ze szybko coś tu zostawisz.
- S.
Dziękuję! <3 takie słowa wiele dla mnie znaczą, szczególnie teraz, kiedy mam kryzys xD
UsuńTaaaaak, przy nim zwłaszcza xD
Również pozdrawiam i obiecuję dodać szybko kolejny. Już napisany, nadal mam, co do niego wątpliwości, ale trudno... Dodałabym już teraz, ale szykuję jeszcze mały bonus, a jeszcze go nie skończyłam :c
Pozdrawiam! xo
(:
OdpowiedzUsuńOoooo... Podoba mi się i to bardzo <3 Kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńw sumie, napisałam już kolejny, ale mam wrażenie, że jest fatalny, więc muszę go jeszcze przemyśleć, zanim dodam ;) boję się, że bedzie cukierkowo do porzygu. Chcę tego uniknąć ;_; i tak właściwie ten rozdział będie taki o niczym. Muszę go przeanalizować ;)
UsuńNie wierzę że dopiero teraz to komentuje :D przeczytałam już ten rozdział kilka razy tak mi się podobał :) Ta nasza kochana Chloe co my byśmy bez niej zrobili, mam nadzieję że Arrie pokaże jej kto tu rządzi. Ally i Harvey, mam nadzieje, ze coś z tego bedzie. Arrie nawet nie jest świadoma, jak bardzo podobna jest do swojego brata.
OdpowiedzUsuńPisz szybko kolejny rozdział, bo nie mogę się doczekać.
Goś
Bardzo się cieszę, że sie pdobało <3 naprawdę wiele do dla mnie znaczy <3
UsuńTak, Arrie i Harve są bardzo do siebie podobni xD nawet bardziej niż są tego świadomi :D
Co do Harvey'a i Ally - zobaczymy :DD
Witam. Rozdział podoba mi się bardzo i ciesze się, że do nas wróciłaś. Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej. Kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńZobaczymy, czy uda mi się zostać na dłużej. Chicłabym, ale sesja nadchodzi :__; za miesiąc o tej porze, będę już po, więc do tego czasu na uczelni będę miała urwanie głowy ;C
UsuńNowy dzisiaj wieczorem / w nocy + mała niespodzianka :D
Tak!!!! Kocham cię i mam nadzieję, że naprawdę dodasz go wieczorem/ w nocy. I powodzenia na sesji. :3
Usuń