wtorek, 12 maja 2015

Chapter 23.

­­-Ty już nie pijesz – oznajmił Harvey, wyrywając mi z dłoni szklankę z kolejnym drinkiem, z którym miałam zamiar zmierzyć się tego wieczoru.
Bez słowa, kompletnie zdołowana, patrzyłam jak znika za drzwiami łazienki, gdzie od dwudziestu minut Ally starała się uratować moją sukienkę przed śmiercią.
Siedziałam na podłodze w hotelowym pokoju, mając na sobie jedynie bieliznę i za duży szary t-shirt. Kolejnym znakiem charakterystycznym były podpuchnięte oczy.
Oparłam policzek o szklaną ławę pośrodku pomieszczenia i przymknęłam ociężałe powieki. Byłam zrozpaczona, upokorzona, pijana i zmęczona.
-Arrie, do cholery, nie śpij – ktoś gwałtownie szarpnął mnie za ramię.
-To boli – jęknęła, patrząc z urazą na podenerwowaną Allyson.
-Co ta suka sobie myślała – zaczęła chodzić w kółko, zupełnie ignorując moją naburmuszoną minę – jak mogła zrobić coś takiego?!
-Ally, uspokój się – Harve, natychmiast znalazł się przy Brytyjce, łapiąc ją za ramiona.
Mimowolnie zaczęłam chichotać.
-Ładnie razem wyglądacie – wypaliłam, a twarz Collins przybrała wyraz chęci mordu, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej – mówiłam, że do siebie pasuuujee…
-Arrow, do cholery! Upiłaś się! – przyjaciółka przyklęknęła obok mnie. Patrzyła na mnie wzrokiem, mówiącym tylko jedno: milcz już!
-Udało się? – zapytałam ledwo panując nad drżeniem głosu, kiedy rozbawienie minęło i przypomniało mi się, po co tu tak właściwie jesteśmy.
-Nie – szepnęła ledwo dosłyszalnie, a ja na powrót przymknęłam powieki, nie mając już siły na nic. Zmęczenie, alkohol i zniszczona sukienka odbierały mi ochotę na cokolwiek innego poza snem.
-Pożyczę ci jakąś inną – zaproponowała cicho.
-Mhm – mruknęłam, powoli odpływając do krainy snów.
-Arrie, proszę, tylko nie mów, że się poddajesz – potrząsnęła mną mocno.
Uchyliłam powieki od razu napotykając na jej ogromne brązowe oczy.
-A co mam zrobić? – spytałam żałośnie – on nawet nie zareagował, kiedy Chloe mówiła, że jestem tylko nic nieznaczącym zakładem – chciałam być silna i udawać obojętność, ale mój głos i tak się załamał.
Schowałam się w ramionach przyjaciółki, próbując zapanować chociaż nad łzami.
-Pewnie był w szoku – Harve próbował go bronić – to raczej niecodzienny widok, kiedy dwie kobiety niemal rzucają się na siebie z pięściami.
Wzruszyłam ramionami.
Chciałabym wierzyć w to, co mówił Harve. Chciałam wierzyć, że był w szoku, jednak żal, który kumulował się przez całe dzisiejsze popołudnie i wieczór, odwlekał mnie od tego.
Widziałam jak ciągle z nią tańczył. Bez przerwy. Chciałam sobie wmówić, że jego mina wyraża chęć ucieczki, jednak zamiast to zrobić, on tylko zerkał w moją stronę, nie robiąc niczego więcej. Siedziałam jak ostatnia idiotka, czekając, kiedy do mnie podejdzie, zamiast tego był na każde zawołanie Bartoli, która robiła wszystko, by muzykowi się nie nudziło. Nie wiem na czym polegał ich układ i szczerze mówiąc: przestało mnie to obchodzić. Nie wiem, czy bardziej miałam żal do siebie o to, że wszystko spieprzyłam swoim wyjazdem, czy do niego. Przecież obiecał, że będzie czekał. Myślałam, że naprawdę mu zależy. Zamiast tego odniosłam wrażenie, że jestem tylko dodatkiem. Na domiar złego, w momencie największego zwątpienia pojawiła się Chloe.

-Nie wiem, po co tu w ogóle przyszłaś – zastawiła mi drogę swoim ciałem, kiedy wspinałam się po schodach, wracając z toalety.
-Nie twój interes – próbowałam ją wyminąć.
-Nic dla niego nie znaczysz – stwierdziła, upijając łyk alkoholu ze swojej szklanki. Wyglądała na bardzo z siebie zadowoloną.
-Dziwne – mruknęłam – dokładnie to samo mówił, kiedy rozmawialiśmy o tobie – wypaliłam, patrząc na nią wyzywająco.
Jej powieka lekko zadrżała, lecz zanim zdążyłam obdarzyć ją uśmiechem pełnym triumfu, zawartość jej szklanki wylądowała na mojej sukience.
Otworzyłam usta, nie wierząc w to, co się właśnie stało, by po chwili zdać sobie sprawę z tego, że jakieś silne ramiona odciągają mnie od niej w dół.
-Shannon puść mnie! - zagrzmiałam, wychylając cały ciężar swojego ciała w stronę znienawidzonej kobiety, której ruchy również krępował już mój brat – zabiję ją!
Krzyczałyśmy, szarpałyśmy się. Bez skutku. Żadna z nas nie miała wystarczająco dużo siły, by zrobić to, o czym marzyła. Dorwać tą drugą.
-Kiedy dotrze do ciebie, że po prostu się założyli, który cię pierwszy przeleci – warknęła Chloe.
Mimo, że dzieliła mnie od niej już spora odległość, poczułam jakbym uderzyła mnie łopatą w twarz. Znieruchomiałam, co sprawiło, że Shannon rozluźnił uścisk.
Świat zaczął wirować. Oddychałam głęboko, chcąc zapanować nad drżącym ciałem. Nic.
Za postacią rozanielonej Chloe i nadal trzymającego ją Harvey’a, dostrzegłam inną. Nieco bledszą i zupełnie zdziwioną.
Odwróciłam wzrok i wymijając wszystkich, wspięłam się po schodach, ze wzrokiem utkwionym w stopach.
-Arrie – poczułam lekkie szarpnięcie i zanim w ogóle dotarło do mnie, co się stało, szatyn stojący przede mną, złapał się za policzek.
Spojrzałam na niego zdziwiona, potem na swoją dłoń i nadal nie wiedząc, co się dzieje, odeszłam bez słowa, próbując zapanować nad łzami cisnącymi się do oczu. Po przejściu kilku metrów, podbiegła do mnie Allyson, bez której dostanie się do windy graniczyłoby z cudem. Rozpłakałam się jak dziecko.

-Arrie, musimy wrócić na dół – zaczęła Brytyjka, kiedy mój wzrok padł na butelkę, stojącą na stoliku, zaledwie kilka centymetrów ode mnie.
-To idźcie – mruknęłam, wyciągając rękę w stronę czerwonego wina.
-Arrow, ty też musisz – upierała się Ally – nie możesz dać jej tej satysfakcji.
-To już nie ma znaczenia – szepnęłam i stanęłam na nogach.
Porwałam ze sobą butelkę i chwiejnym krokiem, doczłapałam się do komody, o którą się oparłam.
Upiłam łyk alkoholu, udając, że nie widzę spojrzeń pełnych współczucia i smutku.
Przechodziłam w życiu wiele ciężkich chwil, ale nie pamiętam, żeby coś kiedykolwiek, aż tak bolało. Z jednej strony chciałam krzyczeć, a z drugiej bezradność, która mnie ogarnęła mi na to nie pozwalała. Chciałam, płakać, ale nie miałam już na to siły.
Nagle usłyszałam ciche kliknięcie drzwi, potem jeszcze ciszej wymówione moje imię.
-Arrie?
-Idź sobie – spojrzałam zamglonym wzrokiem w kierunku, z którego dochodził jego głos.
-Możemy porozmawiać?
Zacisnęłam mocno powieki, kręcąc głową, po czym cicho szlochając i cofając się w kierunku ściany, zawołałam Harvey’a.
-No chodź! – powtórzyłam ostrzej, kiedy on nadal stał po drugiej stronie pokoju, zamiast chronić mnie swoimi ramionami przed całym światem.
-Chyba lepiej jak porozmawiacie na osobności – stwierdził i ruszył w stronę wyjścia, łapiąc Ally za rękę.
-Harve! – zawołałam, łamiącym się głosem.
-Arrow, uwierz mi, nie pozwoliłbym mu cię skrzywdzić – zapewnił, a ja widząc jak zbliża się do drzwi, zrozpaczona zsunęłam się po ścianie w dół.
Harvey z Allyson wyszli, a ja zupełnie bezbronna i zalana łzami, patrzyłam, jak Jay, ostrożnie zbliża się w moją stronę. Jego spojrzenie było smutne, wręcz przepełnione bólem, a mimo to, każdy jego krok w przód sprawiał, że chciałam się cofnąć jeszcze dalej.
-Dlaczego? – spytał niemal bezgłośnie, przyklękając przy mnie. Odgarnął mi kosmyk włosów za ucho, a ja zaczęłam się trząść i szlochać jeszcze bardziej – dlaczego jej uwierzyłaś?
Dziwne, ale jego cichy głos chyba po raz pierwszy wcale nie działał kojąco. Wydawał się być oskarżycielski. Chciałam się napić, ale jednym pewnym ruchem wyrwał mi butelkę z ręki odstawiając ją za siebie. Próbowałam spuścić głowę, ale na to też mi nie pozwolił, łapiąc mnie za brodę, tym samym zmuszając, bym spojrzała mu w oczy.
Zawód, ból… Nie wiem czego dostrzegłam więcej, patrząc mu w twarz. Podświadomie wiedziałam, że kryje się tam coś jeszcze, ale nie chciałam przyjąć tego do wiadomości.
Nie mogąc dłużej znieść jego spojrzenia, zrobiłam coś, co wydawało mi się jedynym wyjściem z tej sytuacji. Jedynym wyjściem, by schronić się przed przenikliwością niebieskich tęczówek.
Przymknęłam powieki i po prostu wtuliłam się w niego z całych sił.
Na początku wydawał się być nieco zdziwiony, ale już po chwili, przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej. Nagle wszystko przestało mieć znaczenie. Wszystko stało się błahe i bez sensu.
-Dlaczego? – powtórzył z ustami tuż przy mojej skroni, po czym przeniósł je w stronę ucha.
Zadrżałam czują jak jego ciepły oddech owiewa mi szyję.
-Bo – zaszlochała, zaciskając dłonie jeszcze mocniej wokół jego ramion.
Bo, co?
Bo byłam zazdrosna?
Bo nie tańczył ze mną, nie rozmawiał?
Bo był z kimś innym?
Każdy z tych powodów w tym momencie wydawał mi się być absurdalnym.
Bo był daleko? Bo nie mogłam go przytulić?
Bo, co?
Dlaczego jej uwierzyłam? Przecież tyle razy starał mi się udowodnić, ile dla niego znaczę. Rzucał dla mnie wszystko, a mimo to… Ale przecież… Zachowywał się jakby mnie nie znał… Dlaczego chociaż do mnie nie podszedł? Nie zrobił niczego… Tylko patrzył… A ona… A ona skakała wokół niego jak piesek. Co miałam sobie pomyśleć? Co on pomyślałby na moim miejscu?
-Bo? – powtórzył za mną, kiedy milczałam przez dłuższą chwilę.
Czułam jak próbuje się ode mnie odsuną. Wiedziałam, że chce zmusić mnie bym na niego spojrzała, dlatego wtulałam się w niego jeszcze mocniej.
-Arrie – zaśmiał się cicho, próbując przekręcić chociaż głowę.
Nic z tego.
-Bo ona – zawahałam się – bo ona cię kocha – przymknęłam powieki, zwalniając nieco swój uścisk.
Oparłam wygodniej głowę na jego ramieniu i próbowałam się nieco uspokoić wsłuchując się w jego równomierny oddech.
Nie wiem, jak długo milczał, gładząc mnie po plecach. Nie wiem ile kółek zakreśliłam na jego przedramieniu, ani ile razy musnął ustami czubek mojej głowy, zanim w końcu zadał dwa krótkie pytania.
-A ty Arrie? Czy ty mnie kochasz?
Wstrzymałam na chwilę oddech. Uchyliłam lekko usta, jednak żaden dźwięk się z nich nie wydostał. Ścisnęłam go mocniej za ramiona, kiedy znowu próbował na mnie spojrzeć.
-Arrie – szepnął cichutko.
Z szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w jakiś punkt na ścianie. Bicie mojego serca znacznie przyśpieszyło, a w brzuchu poderwało się stado motyli. Mimo to, nie byłam w stanie nawet drgnąć. Dopiero, kiedy Jared chyba już lekko zniecierpliwiony, użył więcej siły, by mnie od siebie odsunąć, jakbym się ocknęła. Spojrzałam na jego twarz, na której malowało się wyczekiwanie i pewnego rodzaju nadzieja, po czym szybko uciekłam spojrzeniem w bok. Poczułam jak moje policzki zaczęły nagle płonąć.
-Arrie – Jay delikatnie szturchnął nosem  mój policzek.
Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, ale szybko je zamknęłam. Po chwili znowu nabrałam głęboko powietrza, ale po raz kolejny nic.
Nie, nie chodziło o to, że go nie kocham. To nie miało z tym nic wspólnego. Po prostu nigdy nie lubiłam mówić o swoich uczuciach. Rzadko to robiłam. W dodatku on był teraz tak blisko, że zupełnie mnie onieśmielał. Jak zawsze wyglądał idealnie, pachniał idealnie i dla mnie cały był idealny. A ja? A ja siedziałam obok niego, cała spłakana, lekko podpita w dodatku jedyne, co miałam na sobie prócz bielizny, to, jak sobie właśnie zdałam z tego sprawę, jego ulubiona koszulka, którą mu kiedyś podkradłam, chcąc zrobić na złość. To było jeszcze wtedy, kiedy się do siebie nie odzywaliśmy.
-Musisz być taka uparta? – szepnął mi na ucho. Wydawał się być rozbawiony.
-To źle? – spytałam cichutko, w końcu niepewnie podnosząc głowę.
-To zależy – oparł swoje czoło o moje.
Położył dłoń na moim policzku i kciukiem kreślił na nim różne kształty.
-Od czego? – uniosłam jedną brew.
Parsknął śmiechem i pokręcił głową. Po chwili jednak uśmiech zniknął z jego twarzy. Zamyślił się.
-Nie było żadnego zakładu – zaczął, patrząc mi głęboko w oczy – nie myślałem, że ona – zawahał się – będzie zdolna do czegoś takiego – stwierdził ostrożnie, a ja spuściłam wzrok.
-Nie lubiła mnie od samego początku – mruknęłam – myślałam, że zabrałeś ją specjalnie.
-Arrie – jęknął – ja… Ja chciałem zaprosić ciebie. Tylko, że tak długo się do siebie nie odzywaliśmy – westchnął, przecierając twarz dłonią – w końcu straciłem nadzieję, nie miałem z kim iść… To ślub Tomo, zaoferowała się…
-Nie musisz mi się tłumaczyć – przerwałam mu cicho.
-Wyglądałaś tak pięknie, że nie mogłem oderwać od ciebie wzroku – szepnął, w skupieniu studiując moją twarz – nadal wyglądasz – parsknął śmiechem, kiedy zażenowana, wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi – nawet nie wiesz ile razy się dzisiaj potknąłem – szepnął mi do ucha.
-Czekałam, aż w końcu podejdziesz – oparłam dłoń o jego klatkę piersiową, czując jak jego usta zbliżają się niebezpiecznie ku moim.
-Wiem, jestem idiotą – mruknął.
Po chwili nie istniało już nic. Byliśmy tylko my. Przyśpieszone oddechy, tańczące ze sobą języki. W końcu czułam, że wszystko jest takie jakie powinno być.

Przez uchylone drzwi balkonowe nadal było słychać muzykę i śpiewy. Wszyscy nadal świetnie się bawili, podczas gdy my leżeliśmy, rozmawiając, przytulając się albo po prostu patrząc na siebie. Przejechałam dłonią po jego nieogolonym policzku. Uchylił lekko powieki, uśmiechając się słodko. Oboje przegrywaliśmy już ze zmęczeniem. Było już dawno po północy, a nasz dzień jakby nie patrzeć był pełen wrażeń.
-Śpij już – pocałował mnie w czoło, próbując rozluźnić przy tym swój krawat.
Zamknęłam oczy. Byłam tak cholernie szczęśliwa, czując wszędzie dookoła jego zapach. Wiedziałam, że jestem bezpieczna i nic mi nie grozi. Że mężczyzna obok jest i zawsze będzie, mimo, że wcale mi niczego nie obiecywał. Nie potrzebowałam słów, wystarczyły mi jego gesty i spojrzenia. Żałowałam, że tak długo zajęło mi dojście do jednego, bardzo prostego wniosku.
-Jay? – zaczęłam już na wpół śpiąca.
-Mhm? – mruknął, nie przestając wodzić kciukiem po mojej dłoni.
-Tak – szepnęłam.
-Ja ciebie też – usłyszałam jeszcze tuż przy uchu, a po chwili już zupełnie odpłynęłam.
Przebudziłam się jeszcze przed świtem. Na wpół śnie uchyliłam lekko powieki. Dostrzegłam jedynie zarys klatki piersiowej, która równomiernie unosiła się i opadała. Wtuliłam się w nią, a mężczyzna zamruczał cichutko. Uśmiechając się lekko, zamknęłam powieki. Czułam jak powoli znowu odpływam do krainy snów.
Wtedy nagle usłyszałam jakiś hałas i chichoty. Jared lekko poruszył się przez sen, jednak po chwili jego oddech znowu się unormował. Ignorując zapewne wracającą do pokoju obok Ally, ziewnęłam cichutko.
Byłam już na granicy snu, kiedy nagle zerwałam się do pozycji siedzącej, budząc przy tym niezadowolonego muzyka.
-Co jest, Arrie – mruknął, siadając nieprzytomny obok mnie.
Chwiał się na wszystkie boki i ziewał co chwilę, wtulając twarz w moją szyję.
-Słyszałeś? – szepnęłam już zupełnie rozbudzona.
-Nie – wysapał zaspany, próbując złapać mnie w pasie i  z powrotem położyć na materacu.
Strząsnęłam jego dłonie, co spowodowało, że zdziwiony nieco się rozbudził.
Westchnął głęboko, zapewne szykując się do wyjaśnienia mi, że pewnie coś mi się przyśniło, ale wtedy z salonu współdzielonego przeze mnie i Allyson, dobiegł nas stłumiony pisk.
-Harve, nie tak mocno…
Poderwałam się z miejsca, jednak Jared najprawdopodobniej wyczuwając, co się zaraz stanie zrobił to samo i w połowie drogi, przygwoździł mnie do ściany swoim ciałem.
-Jared – syknęłam, patrząc ze złością na jego rozbawioną twarz.
Słońce jeszcze nie wzeszło, ale w pokoju było już na tyle jasno, że wydawało się być to kwestą czasu.
-Daj im spokój – polecił.
-Ale Jay! Przecież oni zaraz…
-Będą uprawiać seks? – spytał i w tym samym momencie usłyszałam przeciągły jęk, przyjaciółki – właściwie już to chyba robią – poprawił się.
Spojrzałam w kierunku drzwi, marszcząc nos i szukając jakiegoś wyjścia z tej sytuacji.
-Zrób coś! – spojrzałam na szatyna z przejęciem.
-Niby co? – śmiał się ze mnie, co zaczęło mnie irytować.
-Nie wiem – zaczęłam się denerwować – to jest moja przyjaciółka – zaczęłam, patrząc w stronę drzwi – przecież oni pewnie są pijani… Jutro pewnie będzie afera, nie będą się odzywać, a ja… A ja będę musiała – nagle zamilkłam, zdając sobie sprawę z sensu własnych słów. Wróciłam spojrzeniem do Jareda, który patrzył na mnie bardzo wymownie.
Otwierałam i zamykałam usta, nie wiedząc jak dalej z tego wybrnąć. Czy ja właśnie myślałam w ten sam sposób, co Harve?
Leto przekrzywił lekko głowę, nadal lustrując mnie rozbawionym spojrzeniem. Zmrużyłam oczy, szukając jakiejś deski ratunku.
-Jak mam spać, kiedy oni jęczą za ścianą – próbowałam wywrócić kota ogonem.
-A ty nie jęczysz? – odbił piłeczkę, będąc w wyśmienitym nastroju.
Przygryzł lekko wargę, próbując się nie roześmiać, a ja cała czerwona na twarzy, mierzyłam go zabójczym spojrzeniem, z którego nic sobie nie robił.
-Jared! – warknęłam.
-No co? – parsknął śmiechem – daj im spokój. Są dorośli. Nie podobało ci się, kiedy Harve mieszał się między nas, więc sama nie rób tego samego, Zazdrośnico – objął mnie mocno ramionami i przysunął do siebie.
-Jak mnie nazwałeś?! – syknęłam.
-Moja mała Zazdrośnica – droczył się dalej. Podniósł mnie na ręce. Złapałam go mocno za szyję i spojrzałam w jego roześmiane oczy – nie martw się, dla ciebie i tak zawsze rzuci wszystko i przybiegnie ile sił w nogach.
-Bardzo zabawne – wywróciłam oczami, a on pocałował mnie delikatnie w usta.
-Nie złość się - poprosił.
Zbierając po drodze koc, wyszliśmy na balkon. Jared usiadł pod ścianą, sadzając mnie sobie na kolanach i okrył ciepłym materiałem. Odpięłam kilka guzików jego koszuli i wtulona twarzą w zagłębienie jego szyj, wsunęłam pod nią dłoń. Wodziłam palcami po klatce piersiowej, zaciągając się przy tym zapachem jego perfum. Czułam się szczęśliwa.
Słońce zaczęło wschodzić, a my nadal siedzieliśmy wtuleni w siebie, obserwując pierwsze statki wypływające w morze.
-Nie uciekaj mi już nigdzie – nagle mruknął mi cicho do ucha, delikatnie masując przy tym odsłoniętą skórę mojego uda.
-Nie zamierzam – odsunęłam się lekko, by móc znaleźć jego usta – nigdzie nie będzie mi lepiej.
________________________________________________________
Szczerze? Ten rozdział w ogóle nie miał tak wyglądać ;____;
Wszystko miało być inaczej, dosłownie WSZYSTKO.
Chociaż, nie. MIELI SIĘ POGODZIĆ, ALE TROCHĘ MNIEJ CUKIERKOWO.
I w ogóle, nie wiem, co się stało w tym rozdziale, pisał się sam ;___;
Mam nadzieję, że komuś się jednak podoba. Nie wiem, co będzie dalej, bo jak widać, każdy mój plan się sypie i wychodzi coś zupełnie innego. Może to lepiej, może nie, wy tu jesteście od oceniania ;) 
DZIEKUJĘ WYTRWAŁYM XOXO


16 komentarzy:

  1. Jeszcze rano zaglądałam tu z nadzieją że pojawił się nowy rozdział a teraz patrzę że jest :)
    Słodko i uroczo :)
    Chociaż nie ukrywam, że byłoby fajnie jakby Chloe oberwała jeszcze ze dwa razy ;P Szkoda, że tak szybko je rozdzielili, ale przynajmniej w końcu Arrow pogodziła się z Jaredem.
    Jak zwykle czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam :)
    + moment jak Arrow chciała rzucić się bratu i przyjaciółce na "ratunek" jest świetna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Nie chciałam, żeby krew się polała, więc Shannon szybko wkroczył do akcji :D
      Trochę im zajęło to godzenie się xD Zobaczymy, co będzie dalej! :D
      w ogóle sama się zastanawiam jakby wyglądała ta akcja ratunkowa gdyby nie Jared....xDDDD byłoby pewnie wesoło xD
      Pozdrawiam xo

      Usuń
  2. Normalnie szok i niedowierzanie malował się na twarzy jak ujrzałam nowy rozdział - powiem tak nie opuściło i nadal nie opuszcza.Wcale nie było tak cukierkowo w końcu chciała jej wlać dobrze że S.znalazł się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Co przyniesie ranek? Nie mogę się doczekać ;-)
    Pozdrawiam
    -K.B.
    Ps a co mi tam przeczytam Sobie jeszcze raz z bananem na twarzy - nie licz na żaden konstruktywny komentarz - szczęście trochę odbiera rozum ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie tez było szokiem, że w końcu to napisałam ;__;
      nie było cukierkowo? to dobrze, ale boję się, że będzie ;__; chociaż na początku wiadomo, są sobą strasznie zafascynowani... hmmm, muszę się postarać żeby dało się to dalej czytać :D
      Co przyniesie ranek? Może już niedługo się to wyjaśni :D Mam mase rzeczy do zrobienia, więc w takich chwilach najlepiej mi się pisze rozdziały xDDDDDDD


      Cieszę się, że sie podobało! <3

      Usuń
  3. Hej,
    Super, że dodałaś kolejny kawałek...
    Akcja świetna. Chloe przyjaciółka od 7 boleści. Jak ja jej nie cierpię :P Oj teraz po nocy spędzonej... w jednym pokoju... :D ciekawa jestem miny panny Bartoli.
    No i Harve i Ally haha super. Przynajmniej oni nie czekają na oklaski :P
    Świetnie to opisałaś, choć raz Arrie poczuła się tak jak jej brat, kiedy martwi się o nią :P
    Dobrze, ze Jared nie pozwolił jej tam wejść.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam
    -S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zastanawiam się, czy Chloe będzie próbowala jeszcze jakoś się odegrać, czy da sobie spokój? Na pewno Arrie nie omieszka pokazać jej kto tu rządzi :D
      Tak, dla Arrie, to było coś nowego :D Narzekała na Harvey'a, a później sama chciała zrobić dokładnie to samo, co on: ingerować :D
      Zobaczymy jak to wszystko się potoczy... Na razie pisze mi się słabo. W sensie mam 3 strony, ale takie o niczym konkretnym... W końcu się "zeszli", ale nie chce żeby kolejne rozdziały były nudne. Muszę wymyślić coś ciekawego żebyście się nie nudzili :D
      Pozdrawiam! xo

      Usuń
    2. Nigdy nie zdarzyło Ci się napisać nudów! ;) Wszystko czyta się jednym tchem, jak dla mnie zawsze jest za mało, nawet jakbyś nasmarowała 20 stron :P . Masz taką lekkość w pisaniu - pozazdrościć. I kończysz w takim momencie, ze człowiek nie może doczekać się tego, co dalej...

      Ogólnie świetnie obmyśliłaś postać Arrie. Jest tak doświadczona historiami w życiu a za razem strasznie płochliwa i niekiedy nieśmiała :) zwłaszcza jeśli chodzi o pana Leto.

      Pozdrawiam i weny życzę... Mam nadzieję, ze szybko coś tu zostawisz.
      - S.

      Usuń
    3. Dziękuję! <3 takie słowa wiele dla mnie znaczą, szczególnie teraz, kiedy mam kryzys xD

      Taaaaak, przy nim zwłaszcza xD

      Również pozdrawiam i obiecuję dodać szybko kolejny. Już napisany, nadal mam, co do niego wątpliwości, ale trudno... Dodałabym już teraz, ale szykuję jeszcze mały bonus, a jeszcze go nie skończyłam :c
      Pozdrawiam! xo

      Usuń
  4. Ooooo... Podoba mi się i to bardzo <3 Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sumie, napisałam już kolejny, ale mam wrażenie, że jest fatalny, więc muszę go jeszcze przemyśleć, zanim dodam ;) boję się, że bedzie cukierkowo do porzygu. Chcę tego uniknąć ;_; i tak właściwie ten rozdział będie taki o niczym. Muszę go przeanalizować ;)

      Usuń
  5. Nie wierzę że dopiero teraz to komentuje :D przeczytałam już ten rozdział kilka razy tak mi się podobał :) Ta nasza kochana Chloe co my byśmy bez niej zrobili, mam nadzieję że Arrie pokaże jej kto tu rządzi. Ally i Harvey, mam nadzieje, ze coś z tego bedzie. Arrie nawet nie jest świadoma, jak bardzo podobna jest do swojego brata.
    Pisz szybko kolejny rozdział, bo nie mogę się doczekać.
    Goś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że sie pdobało <3 naprawdę wiele do dla mnie znaczy <3
      Tak, Arrie i Harve są bardzo do siebie podobni xD nawet bardziej niż są tego świadomi :D
      Co do Harvey'a i Ally - zobaczymy :DD

      Usuń
  6. Witam. Rozdział podoba mi się bardzo i ciesze się, że do nas wróciłaś. Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, czy uda mi się zostać na dłużej. Chicłabym, ale sesja nadchodzi :__; za miesiąc o tej porze, będę już po, więc do tego czasu na uczelni będę miała urwanie głowy ;C
      Nowy dzisiaj wieczorem / w nocy + mała niespodzianka :D

      Usuń
    2. Tak!!!! Kocham cię i mam nadzieję, że naprawdę dodasz go wieczorem/ w nocy. I powodzenia na sesji. :3

      Usuń